Chyba żaden polityk nie potrafi tak skutecznie dzielić ludzi w obliczu nieszczęść jak Bronisław Komorowski. Dzielić na tych lepszych, którzy zasługują na jego najwyższy szacunek i na tych gorszych, którym nie warto poświęcić choćby minuty… Nawet po śmierci.
Dwa lata temu, po nagłej śmierci Andrzeja Mazurkiewicza, posła i senatora Prawa i Sprawiedliwości posłowie klubu parlamentarnego tej partii zwrócili się do marszałka Sejmu z prośbą o uczczenie minutą ciszy pamięci zmarłego polityka. Komorowski nieoczekiwanie odmówił: " - Nie, bo jak za każdym razem na zmarłego będziemy robić minutę ciszy, to nie starczy czasu sejmowego." - odpowiedział. Marszałek złamał tym samym obowiązującą „od zawsze” tradycję sejmową, wystąpił przeciwko dobremu obyczajowi, którego ideą jest oddanie hołdu byłemu koledze przez wszystkich parlamentarzystów. Obyczajowi znoszącemu w takiej chwili wszelkie polityczne podziały.
Przypadek sprawił, że kilka miesięcy później zginął w wypadku Bronisław Geremek, podobnie jak Andrzej Mazurkiewicz również wtedy były już poseł na Sejm. I tu postawa Komorowskiego była zgoła odmienna. Z jego inicjatywy posłowie wydali specjalną uchwałę, dzień po pogrzebie profesora odbyły się uroczystości ku jego czci, urządzono w Sejmie wystawę, a nawet nadano jednej z sal imię zmarłego . Ot, dwie śmierci – dwa różne zachowania pana marszałka. Jednemu politykowi złożono hołd z pompą, drugi nie doczekał się nawet minuty ciszy.
Przypomniałem sobie o tamtych wydarzeniach już podczas prawyborów w Platformie kiedy Bronisław Komorowski deklarował, że będzie prezydentem, „który łączy, a nie dzieli naród”. A także przypominam sobie to teraz, w czasie tej straszliwej katastrofy narodowej kiedy marszałek Sejmu mówi, iż „w obliczu takiej tragedii wszelkie względy polityczne odchodzą na bok”. I kiedy zapewnia: „Myślimy o naszych rywalach i przyjaciołach” . Wreszcie kiedy apeluje: „Bądźmy razem!” . I mam w głowie tamtego senatora Mazurkiewicza i to jak w przeszłości pan marszałek „szanował” swoich politycznych rywali. Nawet wtedy kiedy nie było ich już wśród żywych…
Kiedy tak patrzyłem na Komorowskiego klękającego przed trumną z ciałem Naszego Prezydenta na warszawskim Okęciu pomyślałem sobie: ile wart jest ten gest? Czy ugiąłbyś człowieku kolana, gdyby nie wymagały tego od ciebie okoliczności, gdyby nie oglądała cię w tym momencie cała Polska, a może i cały świat? Więc kiedy tak patrzyłem jak zmuszeni są klękać przed Lechem Kaczyńskim kolejno ci, którzy jeszcze niedawno kipieli z nienawiści i wyszydzali, to pomyślałem także, że to jest taka symboliczna chwila. Że to jest właśnie Jego nad nimi zwycięstwo. I pragnąłem żeby oni na tych kolanach trwali jak najdłużej. A najlepiej żeby już w ogóle się z nich nie podnieśli…
Mam podobne odczucia
Ckwadracie, fatalny ten mandat senatorski
Też mam takie odczucia
Oprócz tych złych uczuć,
No przecież pamiętasz co pisałem:
Dla mnie to nie do ziesienia
Rzepko, Bernardzie
Bernardzie, Godziembo
Tak pamiętam, Nietoperzu
Komorowski
Krysko,
Rzepka
Ano sam widzisz, Klajmenie