Dajte Dobry Pane !

Przez jwp , 02/10/2011 [00:45]

Dajte Dobry Pane !

Jest wiele metod wyłudzania, załatwiania, metody żebraków to już klasyka.

Dworzec Centralny w Warszawie.

Koniec lat 80-ych. Wysiadam z Express Relacji Kraków – Warszawa. Wczesne przedpołudnie. Ruchome schody i Hala Główna. Do nóg dopadają małe dzieci – Dajte Dobry Pane !, Ne ma mama, ne ma tata!, dajte!.

Jak dajte to dajte. Śledzę dalsze kroki małych Cyganów. Po chwili widzę jak do stolika przy bufecie z hamburgerami zbliża się grupka żebraków. W różnym wieku, różnej płci. Przy stoliku siedzi „Król”. Nie Cyganów oczywiście, bo Ci w willach o specyficznej architekturze i wystroju wnętrz kapiącego złotymi zębami mieszkają. To siedzi pierwszy etap łańcucha żebraczego. Rezydent Dworca Głównego. Zażera się hot-dogami i frytkami popijając Colą. Bo Coca Cola to je ono, jak mawiają Czesi. Tłustymi paluchami upstrzonymi tombakowymi, a może jednak z złotymi „fingielkami” ( sygnety ) odbiera od małych gawroszy żebraczej rewolucji zwitki pomiętych banknotów, szybko i sprawnie je przeliczając. Pakuje je do kieszeni kamizelki, a gdy te pełne to do „reklamówek”. A to z koniem, a to z babą z cycami. Na szyi „łańcuch stukonny”, znaczy się gruby złoty łańcuch z wisiorem w kształcie „rączych koni w biegu”. Łaskawym gestem wskazuje na resztki frytek i niedopitą butelkę Coca Coli. Gwoli ścisłości nadmieniam 0,5l. To wszystko ma zaspokoić głód fizyczny i emocjonalny kilkunastu zawodowych żebraków. A raczej zaostrzyć smak. Oni też mają marzenia, na razie ma im i chyba na zawsze wystarczyć „Dworzec Obiecany”.

Kilkanaście lat później.

Parking pod Wawelem, podjeżdżam z wolna szukając miejsca. Lokalny zakapiór niczym na kontroler ruchu na Orly zaprasza mnie szerokim gestem do wjazdu na „jego miejsce”. On za drobną opłatą trzymał to miejsce dla mnie właśnie, czyż nie ? On też rzecze - Szefunciu, lub też Kierowniku !, proszę się nie martwić. Nikt samochodu nie porysuje. Miasto ściąga parkingowe, a sympatyczny i zadbany „parkingowy” za niewielką, choć wyższą opłatą zadba o mój samochód.

Zima - Nowy Kleparz.

Na przystanku autobusowym klęczy młoda kobieta z niemowlęciem na rękach w milczeniu wyciąga dłoń, na szyi ma zawieszoną kartkę napisaną w bliżej niezrozumiałym języku. Co pewien czas pomimo mrozu odwija dzieciątko by epatować…. Kilka kroków dalej klęczy rozmodlona dziewczyna. Też matka, ale bez detaszki ( Lem ). Z kartki można wyczytać, że jest śmiertelnie chora, ma małe dziecko i jest bez środków do życia. Prosi o modlitwę i o wsparcie. Wcześniej, na wysokości Montelupich, bynajmniej nie włoskiej willi, tylko Aresztu Śledczego, stoi bohater kolejnych wspomnień.

Skrzyżowanie Dróg i Kościoła.

Każde większe skrzyżowanie obecnie okraszone „ulotkowcami” do nie dawna miało swego dyżurnego chromego. A to noga graślawa, a to przykurcz rąk i wymowne tańce na kuli. Bardzo grzeczni, czyści i nienachalni czekali na czerwone światło. Nie pukali do szyb. Na skrzyżowaniu Piastowskiej i Czarnowiejskiej przez dwa sezony stała Dziewczyna piękna niczym Śmierć. Zero kartek, zero dialogu, sam wygląd był komunikatem, mogłaby śmiało chodzić po wybiegach, jako żywa anoreksja. Zagadka smutku, genialny wybieg. Wejście główne do kościoła to matecznik żebraków. Tam zawodowstwo wypiera amatorstwo. Choroba przebija tragedię iście grecką. Królują goście bez nóg, na małych deskach tocznych, z rękami uzbrojonymi w rękawiczki. Albo na „Kuleszę”, nie mylić z trenerem Polskiej Reprezentacji w piłce nożnej. Dwie kule starego typu - „dzrzewniane”. Z wyściółką pod pachy. I noga podwinięta. Tu cierpliwość się kłania, bo noga cierpła - vide Piłkarski Poker.  Festiwal wieczny trwał w średniowieczu, teraz to nuda i brak wyobraźni. Takie czasy, kto inny żebra i nie przed kościołem bynajmniej.

Cygański skrzypek na ulicy Floriańskiej.

Już nie żyje, nie był geniuszem, ale pięknie grał. Natomiast zawsze był wykorzystywany przez, wybaczcie mi prawdziwi…, przez „Bandę Cyganów”. Pod koniec życia, a przez całe życie, które spędził w Krakowie, był chory. Był kaleką. Nosili go na rękach, ale nie tak jak myślicie. Z miejsca na miejsce, by wydoić jak najwięcej. A po „grach ulicznych” spędzali wesoło czas w krakowskich knajpach. Bez niego, byli troskliwi, musiał się przespać. Był tak malutki, ślepł i tracił słuch. Nie wiedział nawet gdzie jest i dla kogo gra. Przechodnie zachwyceni muzyką z „Cygańskiej Duszy” płynącą wrzucali do kapelutka małego drobne i grubą kasę. Nie słyszał brzęku monet, słyszał „Głosy Aniołów”. Skrzypce w jego małych wykręconych przez chorobę rączkach niczym syreny wabiły i rozkochiwały. A troskliwi opiekunowie przeliczali tłustymi paluchami kasę jak ten na Centralnym. Gdy już ledwie Duch się w Nim tlił, dalej nosili Go na rękach. Tak bardzo pragnęli podzielić się jego cierpieniem za kilka groszy. A wszyscy jak turyści w Tajlandii gwałcili go, wrzucając do kapelusza swoje chore imaginacje o :Cygańskim Skrzypku”. Nie jest mi z tym dobrze, a nawet jest mi źle. Nie będę się tłumaczył. Może chociaż ten wpis i pamięć o Nim pozwoli mi go kiedyś spotkać i nie umrzeć ze wstydu.

Praca "doktorska".

Żal mi tego wpisu. Jest spłycony. Choć jak ktoś umie mnie czytać to ujrzy jego przesłanie i sens. Te żebrujące dzieci, ten skrzypek, a nawet zawodowi oszuści płynęli niczym Kolumb. A utknęli na dworcach i ulicach. Nie dane im było zakrzyknąć - Widzę Ląd. Być może znikli, tylko gdzie są ? Bo zapewne gdzieś są. Daleko od Nieba, Raju. Nie wiem tylko czym sobie zasłużyli by cierpieć w na kolejnym peronie w drodze do marzeń. Marzeń tak malutkich jak serce tego dziecka użytego na zanętę przez…

To nie tak…

Ten wpis miał na celu obnażyć metody działania PO. Jej obietnice o załatwieniu „300 miliardów” dla dalszego rozwoju i postępu Polski. Wyszło mi jak zwykle nie na temat. A może jednak tak. Nie rozwinąłem wątku „załatwienia” kasy. Załatwienia jak za PRL-u. Za flaszkę. Duża czy też małą, nieważne. Powinienem opisać nie „żebraków”, a ich władców. Gotowych dla kasy poświęcić życie, życie dosłownie i życie jako byt. Nie swoje oczywiście. Niemowląt, dzieci, dorosłych i starców. Opisać mechanizmy i motywacje podłości, jaką jest wykorzystywanie ich i nas. Bo to co widzę w Polsce teraz, jako żywo jawi mi się jako Dworzec Centralny. Tylko nie w Warszawie, a w Parlamencie Europejskim.

Kampania Wyborcza 2011 - Polska.

Opisałem tylko kilka metod żebrania, bez wyłudzania i załatwiania ja za PRL-u. Wszakże UE niczym się nie różni od Bloku Wschodniego. Może tylko jest bardziej „modern”. Lewandowski i Buzek nie stoją pod Kościołem UE. Oni są raczej „niosącymi skrzypka”. A oprócz klasycznych metod żebractwa jakie proponują „polskim pariasom” najbardziej prawdopodobna jest metoda na „parkingowego”

Dajcie te „300”, bo i tak Grecję skreślamy. A my wam za to popilnujemy w Polsce i BMW Angeli, jak i też Łady Niwy Putina. Rys nie będzie. A miejsce parkingowe „CzeKa”. Coś tam skapniemy, jakieś frytki i colę rzucimy gawiedzi. Reszta do podziału.

I Premier Polski w zgodnym chórze z komisarzem i przewodniczącym tej hucpie zakrzyknie gromkim głosem z Czerskiej i Wiertniczej –

Wyżebrzecie ? !

A UnioPoalczki odpowiedzą –

Wyżebrzemy  !

Wszystkie sytuacje które opisałem są prawdziwe.

A najbardziej ta najnowsza.

I chciałem rozwiać plotki, że jestem Nocnym Stróżem.

Jestem nim naprawdę.

A teraz z innej beczki.