Podsłuchana rozmowa

Przez Katarzyna , 07/09/2011 [09:41]

Słoneczne wrześniowe popołudnie. Niebo jesiennie przymglone, ale wciąż upalne. Wracają korki i tłok w podmiejskich autobusach i „Okejkach”. Gwarno i świątecznie, choć to dzień powszedni. Tyle jest do powiedzenia, tyle do opowiedzenia. Pierwszy raz bez mamy, taty w szkole, w przedszkolu...

Chyba nie ma takiego człowieka, który nie pamiętałby tego swojego pierwszego wrześniowego dnia.


Maszerowałam z mamą trzymając na plecach tekturowy tornister. Grzechotał w nim drewniany piórnik robiony podobno góralskim sposobem z lipowego drzewa z wypalanym widoczkiem. ;-) Wcale nie musiałam iść z tornistrem na plecach, to był przecież pierwszy września, do szkoły szło się jeszcze bez pachnącego drukiem elementarza. Ale jak tu doczekać następnego dnia?

Nie przekonała mnie mama, że wystarczy biała, batystowa bluzeczka i spódniczka, w układane fałdki starannie zaprasowane. I bluzka i spódniczka szyta przez mamę. Na nogach jeszcze sandałki, bo ciepło, wygodne, choć nowe. Domowy mistrz szewski dłubał długo zanim sprostał córki marzeniom.

Ale nie to było ważne, najważniejsze było, przekonać mamę, by nie szła za mną do szkoły. To był mój pierwszy samodzielny krok. W końcu wydawało mi się, że dopięłam swego. Dumna maszerowałam sama chodnikiem po ulicy, którą do tej pory przemierzałam trzymając rękę mamy lub starszej siostry.

Zrobiło się jednak markotno, tyle dzieci, tylu dorosłych, a ja sama. Ustawili w pary, coś mówili, nie słyszałam nic, najchętniej rzuciłabym się do ucieczki. Szkoła jeszcze się nie zaczęła, a już wycisnęła łzy dzielnie ukradkiem wycierane śnieżnobiałym, sztywnym od krochmalu mankietem. Biegałam wzrokiem po szpalerze rodziców i zazdrościłam, że mojej mamy tam nie ma. Może i rozbuczałabym się do reszty, gdyby nie wstyd przed koleżankami, które znałam z podwórka, a które z pewnością pamiętały powtarzane kilka razy dziennie moje buńczuczne zapewnienia, że ja to na pewno przyjdę do szkoły bez mamy, bo jestem już dorosła. I nagle... ech, pokazać, że się cieszę, to nie pokazałam, ale mama i tak wiedziała, że musi być ze mną w tym dniu. Pozwoliła mi na samotną wędrówkę, ale nie opuściła i na tym rojnym placu apelowym patrzyła rozradowanymi oczami na swoją „Zosię – samosię”.

A cała historia wracała do mnie jak bumerang każdego września. Tylko role się odmieniły. Przyszedł czas, że ja musiałam wojować z samodzielnością synów.

Patrzę w okno, przesuwają się kolejne obrazki popołudniowego ruchu na ulicach, myślami cała jestem we wspomnieniach. Wracają kolory, zapachy, słowa... Przede mną siedzi kobieta z rozszczebiotaną córeczką.

Zaczynam, mimo woli, słuchać dialogu...


- Mamo, a dlaczego dziś buczały w mieście syreny tak długo? Pożar gdzieś był?

- Nie, to nie pożar, to dla przypomnienia, że 1 września wybuchła wojna – objaśnia mama.

- A ty ją, mamo, pamiętasz?

- Ja nie, ale twoja prababcia tak.

Chwila ciszy i znowu pytanie.

- Mamo, a pani nam powiedziała, że wtedy leciały samoloty i strzelali do ludzi. Dużo dzieci zginęło. Dlaczego strzelali do dzieci?

- Tak jest na wojnie. Strzelali z wysoka, z samolotów, nie widzieli czy to są dzieci, czy dorośli.

I znowu zapada cisza... widać sama myśl, że strzelano do dzieci nie daje spokoju.

- Mamusiu, to dzieci nie mogły podejść, pokazać się, że są małe?

- Z wysoka nie widać – odpowiada mama.

- Wiesz, mamusiu, jak te syreny tak wyły, to my z Marzenką uklękłyśmy i modliłyśmy się za te dzieci...

Czarek Czerwiński

A mój syn poszedł w tym roku pierwszy raz sam na rozpoczęcie. I był w podobnej sytuacji jak Ty, Katarzyno, bo jednak wszyscy, z wyjątkiem chyba raptem jednego czy dwóch dzieci, przyszli jeszcze z rodzicami :). Pozdrawiam.
malyy5

malyy5

14 years 1 month temu

Niezły dialog dziecka z mamą:),dzieci tak szczerze i przejrzyście wyrażają to co czują:). Każdy pamięta ten swój pierwszy raz w szkole i emocje,dużo ludzi itd. Ja nie chciałem iść do szkoły,bo dziadek mi wytłumaczył ,że to szkoła powinna chodzić do mnie;))).No ale zakupiono mi tornister,piórnik oczywiście drewniany jak u Cezarego w środku góralski długopis w kształcie ciupagi z logiem Harnasia i go go go do szkoły;D. Z tematem wojny nie miałem problemu, taką propagandę wojenną w telewizji jaką pokazywali za moich czasów,każdy wiedział o co chodzi.Każdy z nas niemal miał karabin z drewna, gdyby Niemcy znów napadli,dopiero w 2 klasie zrozumieliśmy ,że drewniany karabin nam nie pomoże:)
Katarzyna

Miałam później taki długopis. Wtedy w moim piórniku była kolorowa obsadka do stalówki. Nie mogłam się doczekać, kiedy pozwolą mi zamiast ołówkiem pisać atramentem. Pozwolenie na długopis przyszło później, jak już pismo było staranne. Dostałam wtedy w nagrodę chiński długopis z cienką i zakrzywioną główką wkładu. Dzięki temu mógł udawać pióro wieczne. Gdzieś jeszcze mam chińskie wieczne pióro, którym pisałam maturę. Do dziś lubię pisać wiecznym piórem listy. Ech, te wspomnienia ;-)) To prawda, dzieci pytają tak długo aż zaspokoją swoją ciekawość i niczego nie udają. I wszystko biorą dosłownie. Podziwiam u dzieci ich wiarę, zaufanie. To gdzieś potem ginie, by odrodzić się, albo ostatecznie zniknąć. A propos zabawy w wojnę. Wczoraj chciałam dobrać do nagrania do radia jakąś szkolną piosenkę, ale nie wyszło, za to trafiłam na taką mp3 :-)) http://www.youtube.com/watch?… Pozdrawiam
malyy5

malyy5

14 years 1 month temu

To chyba najlepsza interpretacja jaką słyszałem tej piosenki!:) Dzięki:). Ach te pióra chińskie , zawsze marzyłem o takim grubym ze złotą strzałką na końcu:) kosztowało bodaj 160zł:D , ale co tam pióra przy chińskich gumkach pachnących:D pamiętasz?:D Dziewczęta szalały za różnymi zapachami i kolorami , ja byłem chyba jedynym chłopakiem który też tak szalał i miał kolekcję hihi;)
Katarzyna

Też tak myślę, że to najlepsza interpretacja zakazanej piosenki. Cudeńko :-))) Mamy bardzo podobne wspomnienia. :D Przy stole na pewno musieliby nas rozdzielić :D :D I pomyśleć, że nasze wnuki będą już nie pióra i stalówki czy gumki wspominać, a wypasione komórki i komputery :D
malyy5

malyy5

14 years 1 month temu

Mi również jest żal dzieciaków ,którzy obecnie żyją przed kompem i komórką,bo tracą wiele,jak byłem mały miałem problem z wyborem czy: bawić się w podchody,grać w piłkę,iść na ryby,na śliwki do sąsiada,itd wszystko na powietrzu i w biegu:) Oj tak nas rozdzielić by się nie dało;D
Ewikron

Przypomniało mi się moje dzieciństwo i dzień, w którym zostałam uczennicą. Jakże ja to wtedy przeżywałam. Tyle nowych koleżanek i kolegów, a moja pani była dla mnie najpiękniejsza. Ja też miałam taki sam piórnik, jak Ty, Mama kupiła mi go w Szklarskiej Porębie. A więc witam w klubie:) Szkoda mi tych dzieci, którym pani minister Hall skróciła dzieciństwo. A jeśli chodzi o szkolna piosenkę to myślę, że ta będzie odpowiednia, bo ja też tęsknię za wakacjami - jako belfer: Pozdrawiam
Katarzyna

Czyli co? Zebrał się nam tu klub piórników góralskich? Zacny, okazuje się klan :-)) Jeszcze niedawno tęskniłam za szkołą jako belfer, ale już coraz rzadziej. :-)) Dzięki za piosenkę :-) Pozdrawiam serdecznie
Ewikron

Powinnam jeszcze dopisać, a właściwie dośpiewać, ze i ja: Chodzę do szkoły... I uczę młodzież, ze nauka ma rację, Lecz się pocieszam, że będą wakacje. Pozdrawiam