O śledztwie smoleńskim, relacjach polsko--rosyjskich i wojnie polsko-polskiej z prof. Andrzejem Nowakiem rozmawia Andrzej Grajewski (Gość Niedzielny)
Rosjanie swym postępowaniem stwarzają wrażenie, jakby zależało im na dezintegracji polskiej opinii publicznej w kontekście katastrofy smoleńskiej.
– Zgadzam się z tą oceną. Państwo rosyjskie, kierowane przez premiera Putina i ludzi ze służb specjalnych, wykorzystuje katastrofę smoleńską zgodnie z logiką tych właśnie sowieckich i postsowieckich służb, z których się wywodzą, do poniżania i wewnętrznego rozbijania państwa polskiego oraz jego reprezentacji politycznej, pomimo jej ugodowego nastawienia. Rosji Putina w gruncie rzeczy nie zależy na żadnym partnerze w Polsce. Im chodzi o skompromitowanie państwa polskiego, poderwanie jego autorytetu w oczach międzynarodowej opinii publicznej i, co nie mniej ważne, w oczach samych Polaków. Rosja Putina chce robić interesy z tzw. prawdziwą Europą – Niemcami, Francją, Włochami. Polska im w tym nie pomaga, wręcz przeszkadza, dlatego Putin i jego podwładni ją osłabiają. Nie zależy im na uwiarygodnieniu jakichkolwiek partnerów w Polsce, nawet tych, którzy chcą z nią robić interesy. Im zależy na wzmacnianiu stanu zimnej wojny domowej w Polsce. Doświadczenia z XVIII wieku, choć pozornie bardzo odległe, wydają się w tej sprawie bardzo instruktywne. Osłabienie przez wewnętrzne podziały było stałym elementem carskiej imperialnej polityki i jej przejawy dostrzegam także teraz.
Analogia do XVIII wieku nie wydaje mi się trafna, gdyż dzisiaj Polska jest zakorzeniona w dwóch wielkich geopolitycznych sojuszach, wzmacniających jej suwerenność, myślę o NATO i Unii Europejskiej.
– Tu ma Pan oczywiście rację, ale jednocześnie widzimy, że nasze nadzieje związane z przystąpieniem do Paktu Północnoatlantyckiego i Unii Europejskiej nie zostały do końca zrealizowane. Nie ma w Polsce żadnej wojskowej infrastruktury Sojuszu, a przykład braku solidarności w unijnej polityce energetycznej także rodzi pytania o jakość tych gwarancji dla naszego bezpieczeństwa. Jeśli uwzględnimy, jakie możliwości kształtowania polityki Unii mają potężne podmioty gospodarcze, które robią wielkie interesy z Rosją (jak Ruhrgas w Niemczech, ENI we Włoszech czy Gaz de France), zobaczymy, że samo członkostwo w NATO czy Unii samo przez się nie rozwiązuje wielu naszych podstawowych problemów.
Czy jest możliwe przyjęcie wspólnego stanowiska wobec tych zewnętrznych zagrożeń i wyzwań?
– Zgadzam się, że konieczne jest osiągnięcie pewnego minimum zgody w sprawach ważnych dla państwa. Do początku roku 2006 w gruncie rzeczy taka zgoda była. Moim zdaniem, została naruszona w czasie, kiedy Platforma Obywatelska wypowiedziała wojnę legalnie wybranemu rządowi i prezydentowi Rzeczypospolitej. Później przekładało się to na szereg konkretnych działań, m.in. w obszarze polityki wschodniej, w której zrezygnowaliśmy z kanonów działania, którym wierny był przecież nawet prezydent Kwaśniewski. Zapoczątkowała to wizyta min. Sikorskiego w styczniu 2008 r. w Moskwie, która nastąpiła tuż przed rozmowami premiera Putina z premier Ukrainy Julią Tymoszenko na temat cen gazu. Pierwsza wizyta min. Sikorskiego w Moskwie, a nie w Kijowie, kiedy Ukraina stała wobec rosyjskiego szantażu gazowego, była nie tylko przejawem braku solidarności z naszym ukraińskim partnerem, ale także wyraźnym opowiedzeniem się, że rząd polski jest gotów zyskiwać punkty w propagandowej wojnie przeciwko polskiemu prezydentowi, nawet kosztem najbardziej podstawowych kanonów bezpieczeństwa i polityki zagranicznej naszego państwa. To wtedy zaczęło się praktyczne zamrożenie stosunków polsko-ukraińskich ze wszystkimi negatywnymi tego następstwami.
Nie uważa Pan jednak, że krytyka rządu zamienia się zbyt często w podważanie wartości naszej państwowości w ogóle?
– Ten rząd radykalnie nie sprawdził się w działaniach zmierzających do wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej, co jednak nie oznacza, że posunąłbym się do rzucania pod jego adresem oskarżeń o zdradę. Tego robić nie powinniśmy. Uważam, że ten rząd popełnia kompromitujące błędy i to powinno być piętnowane, natomiast nie mamy żadnych dowodów w sprawie jego zdrady. Mamy prawo jak najbardziej surowo krytykować ten rząd, ale państwo, jak Pan powiedział, jest wspólną wartością.
Całość:
http://goscniedzielny.wiara.pl/index.php?grupa=6&…
- Zaloguj się aby dodawać komentarze
- 948 widoków
@