j[T]ego

Przez Jarosław Topa , 02/03/2011 [22:44]

Czasami czuję się, tak jakby{m} zbladł - mój porzucony, zdradzony narcyzm, tak jak uwięziona myśl, jak zapach, twój smak, pocałunek;

 

nie doszedłem, zgrzeszyłem, zniszczyłem, zgwałciłem się, ciebie, nas przez serce, Gombrowicz nie dał mi przepisu, pokazał drogę poprzez opętanie, mrok, smutek, niewyobrażalny... boski smutek – to ja – przezeń, przez(e) mnie, daję upust dla koloru moich zamkniętych szaleństw myślowych;

 

skończyć to zbyt próżny sposób [na życie], to płomień zlodowaciały, to przeniesienie czarnej dziury tam, gdzie słońce splata wszelkie dobro, oprócz j[T]ego z ust, myśli, czynów: co mi pozostaje?

 

dzikość i rozpacz, skoro nie ma, Jedynego, jednego wyjście, dojścia, zajścia, przyjścia, nie ma może nic. Może nie ma nas {smutek pytający}?

 

W przerażającym blasku... mroku, smutku, w końcu: mogę wygrać, a jeśli przegram z kresem życia, to i tak zwyciężę, jeśli koniec to nic więcej, ani mniej, ponad to, że to... czarna dziura. Skąd będę wiedział, nie wiedząc już nic, będąc wielkim... NIC.

 

Nie będę szczęśliwy ani nieszczęśliwy, nie będę niekochany ani nie kochał – będę.