Wspak bez pointy

Przez Jarosław Topa , 22/02/2011 [21:22]

Całkowicie popie...one,

to nie tylko impas w postrzeganiu – zaczerpnięta moc,

pokój usłany bezsilnością;

 

Nawet smak pod językiem

cierpnie słodyczą zmieszanych: błyszczyku i krwi,

myśl kołacze: jesteś mi obca;

 

Spie...yłem, schrzaniłem,

bynajmniej nie przesalając lub słodząc,

czuję, że obumiera każda twoja kreacja w mej niepamięci;

 

Usycham, bo nie dość mości w wyższości,

byle by głębiej i rozkoszniej, mżyste spełnienie otula najgorętsze miejsca – twe…

 

Nie blednę,

jak strofy z poematów spośród setek lat i milionów tęsknot,

z jedną za przewodnika, barwa nie jest uosobieniem braku, ni nadmiaru, jest ucieleśnieniem każdego niewypowiedzianego afektu…

 

Czego nie znajdziesz? Co znalazłem?

 

Zamieniłbym każdą parę rozchylonych ud,

za jedną chwilę niewieściego i dziewiczego nienasycenia, nagiego spojrzenia, żyjącego - przedwcześnie sformowanego - substytucyjnie z zabijanych żądz:

 

Słowa, pie...yć je - rżnę najdelikatniejsze sfery siebie,

wstydliwie, bo prawda wycieka z nich odwrotnie proporcjonalnie,

jak moje ku tobie, orgiastyczne marzenie spod lędźwi, pozostawiając skacowaną samotność – tylko mi…

 

Nasyć mnie,

nie tylko pościelowym zezwierzęceniem,

czerpanym sto osiemdziesiąt razy na minutę,

potrzebuję transcendentalnie uchronić to, co małe,

ale w smaku spoza tego świata.