Z panią Danutą Borowską - matką śp. Bartosza oraz synową Anny Marii Borowskiej - wiceprzewodniczącej gorzowskiej Rodziny Katyńskiej rozmawia o. Waldemar Gonczaruk CSsR
http://www.radiomaryja.pl/dzwieki/2011/01/2011.01…

"Pani Danuta Borowska z Gorzowa, która w tragedii smoleńskiej straciła dwie osoby. Dziewięć miesięcy to jest czas kiedy dziecko przychodzi na świat. Przez dziewięć miesięcy rozwija się pod sercem swojej matki. Dziewięć miesięcy minęło od tej tragicznej daty, a my wciąż nie wiemy dlaczego. Prawda się jeszcze nie urodziła.
- Czuję żal, ogromny żal do państwa. Szczerze mówiąc wyobrażałam sobie zupełnie inaczej od dnia katastrofy. Wyobrażałam sobie, że państwo stanie na wysokości zadania. Państwo mówię tutaj o rządzie, o konkretnych osobach staną na wysokości zadania i zrobią wszystko tym bardziej ,że na pokładzie samolotu był pan Prezydent i katastrofa ta zostanie wyjaśniona. Czekałam cierpliwie. Nie mieszałam się w sprawę śledztwa, uważałam że tak będzie najlepiej. Po dziewięciu miesiącach niestety zmieniłam zdanie, a spowodowała to sytuacja jaka wystąpiła po konferencji pana Millera. Okazuje się, że troszeczkę karmiono nas nie takimi informacjami które są do końca prawdziwe. Z resztą będąc na spotkaniu w Warszawie z panem Premierem Tuskiem sam wtedy przyznał się, że naprawdę nikt z polskiej strony nie wystąpił do Rosji o to żeby wspólnie prowadzić śledztwo. Wziął na siebie odpowiedzialność polityczną. Szczerze mówiąc do tej pory nie wiem na czym ona miałaby polegać i myślę że nikt z nas tutaj nie potrafi odpowiedzieć na to pytanie. Proszę księdza dla mnie w tej chwili na prawdę nie jest ważne kto odpowiada za tą katastrofę. Czy będą to osoby z naszej polskiej strony czy tą będą osoby te które znajdowały się na rosyjskiej wieży. Nie jest ważne w tym kontekście, ze wyjaśnienie tej katastrofy nie odda mi już syna natomiast ważne istotnym jest żeby ta katastrofa została wyjaśniona i zostały wyciągnięte wnioski, które spowodują, że każdy kolejny lot samolotem będzie o wiele bezpieczniejszy. Nie chciałabym takiej sytuacji jaka powstała po CASIE. Mówiono, że rozbudowano procedury, znowelizowano je, stworzono nowe, a tak naprawdę okazało się że wszystko sprzątnięto pod dywan. W tym zakresie nie zrobiono nic i trzeba było dwóch lat, żeby wydarzyła się następna katastrofa. Teraz się pytam ile jeszcze poczekamy, ilu ludzi musi zginąć, aby tak naprawdę wzięto się za wyjaśnienie tej sytuacji i spowodowano, że te loty będą bezpieczniejsze.
Jak to się stało że dwie osoby z Pani najbliższych skorzystały z zaproszenia Prezydenta Rzeczpospolitej i udały się na siedemdziesięciolecie mordu katyńskiego?
- Tutaj trzeba by było wrócić do historii. Ja sobie myślę tak, że czasami data urodzenia, miejsce urodzenia, miejsce gdzie ludzie mieszkają terminują los człowieka. Można to świetnie przedstawić na przykładzie mojej teściowej. Urodziła się w rodzinie wojskowej, przed wojną a do tego jeszcze urodziła się na wschodzie. 17 września aresztowano ojca teściowej, wywieziono go do domu o pięknej nazwie ["dom oddycha Gorkiego"] w lesie katyńskim. Oczywiście wtedy był to już obiekt, który nie przypominał domu wypoczynkowego, a raczej więzienne cele. Zostawił rodzinę na wschodzie czyli żonę, mamę, czwórkę dzieci. Od 17 września do końca grudnia był jeszcze z nim kontakt . Przesyłał jakieś tam wiadomości, wiadomo podlegały one cenzurze. Przesyłał rodzinie wiadomości i rodzina wiedziała, że ojciec żyje. Następnego roku 1940 któregoś wieczoru zapukało wojsko do drzwi tylko, że już nie w polskich mundurach i kazano im się spakować w ciągu pół godziny. Czwórka dzieci, starsza osoba i żona tego oficera, który tam zginął w Katyniu zostali wywiezieni na Syberię. Moja teściowa spędza tam sześć lat swoich najpiękniejszych lat. Kończy 11 lat życia. Powinna się wtedy uczyć, poznawać nowych ludzi, bawić się, a ona musi pracować przy wyrębie, wykarczowaniu lasu gdzieś w Cegielni. Wraca i naprawdę pielęgnuję ta pamięć o ojcu. W Gorzowie powstają Rodziny Katyńskie. Jest przewodniczącą później wice-przewodniczącą tej rodziny. Działa też w Sybirakach w różnych organizacjach kościelnych. Bardzo mocno się udziela jest znaną osobą w Gorzowie. Jak ja wkroczyłam do tej rodziny na temat Katynia nie wiedziałam nic. Dla mnie było to obce pojęcie. Nikt nas tego nie uczył w szkole i w mojej rodzinie, która pochodzi z zachodu to był temat tabu. O tym się nie mówiło. Wyszłam za mąż za jej syna. Rodzą się dzieci najpierw Bartosz, dopiero 8 lat później Kamil. Co robi moja babcia?? Wciąga w całą tą sytuację moje dziecko najpierw jedno potem kolejne chce żeby moje dzieci pielęgnowały dalej tą pamięć. Przygotowywała sobie zastępców, bo kiedyś mogło jej zabraknąć. Przekazywała swoją miłość do Polski. Ona naprawdę kochała Polskę i ludzi. Po siedmiu czy ośmiu latach pobytu na Syberii nie powiedziała złego słowa na rosyjski naród. Ona piętnowała system, który doprowadził do tego, że była na tej Syberii, że powstawały gułagi, że była to nieludzka ziemia gdzie ginęło naprawdę masa ludzi i być może dzięki temu, że babcia tak pielęgnowała tą pamięć moje dzieci zostały w to wciągnięte. Bartosz zaczął także działać w tych Rodzinach Katyńskich przyszedł taki czas 10 lat temu babcia była w Katyniu. Wtedy chyba powstał tam ten pomnik. Ja już teraz nie pamiętam dokładnej daty. Po dziesięciu latach zapragnęła pojechać tam również. Bartosz zgłosił się jako drugi chętny, bo tak jak już ksiądz zauważył były dwa miejsca. To miała być krótka wycieczka. W piątek rano wyjechali do Warszawy, mieli przespać noc w hotelu tak się stało. No w sobotę rano był wylot do Katynia. Czekałam na telefon bo umówiłam się z synem że będzie dzwonił w momencie nie tyle wylądują, ale dotrą na miejsce, do tej miejscowości, do Katynia pod pomnik. Zadzwoni jak się czuje babcia i jak on się czuje. Da znak, że jest wszystko okey. A tutaj odbieram telefon faktycznie jest to po 9, tyle że nie dzwoni Bartek a mój drugi syn Kamil. Ja jestem w stanie jako matka w głosie dziecka wyczuć pewne podenerwowanie w głosie. Mówi chaotycznie, drżącym głosem. Ja rozumiem, że coś się jemu stało był wypadek nie samolotowy a samochodowy. Jeszcze go uspokajałam. Mówiłam : jak ty żyjesz, ze mną rozmawiasz, a z samochodem no różne rzeczy mogą się stać. Dziś jest jutro go nie ma, zawsze można kupić kolejny, następny. Syn : Mamo ty nic nie rozumiesz. Włącz telewizor. I to wystarczyło, żeby dotarło do mojej świadomości o co chodzi. To był moment, kiedy włączyłam telewizor i szok. Gapienie się, siedzenie i śledzenie informacji na ekranie telewizora, które w zasadzie ciągle się powtarzały, ale człowiek nie był w stanie się po prostu oderwać tym bardziej po tej informacji, że prawdopodobnie 3 osoby przeżyły i są przewiezione do szpitala która potem zdementowano. Człowiek miał nadzieję że wśród tych trzech osób będą moi najbliżsi. Później dopiero uświadomiłam sobie, że każdy z nas myślał, ale niestety tak się nie stało. W niedzielę mój młodszy syn wyleciał do Moskwy. Bardzo szybko udało mu się rozpoznać Bartosza i teściową. Byli wśród tych ciał, które nie były za bardzo zniszczone, zmasakrowane. No i przywiózł mi go w czwartek.
Ile lat mają chłopcy?
- Bartosz 31, Kamil 23. Osiem lat różnicy jest między chłopcami, było... Trudno mi mówić o Bartku w czasie przeszłym. Nie mogę się do tego przyzwyczaić, że upłynęło aż dziewięć miesięcy i to właśnie cała ta sytuacja spowodowała, że właśnie oni a nie inni znaleźli się w tym samolocie. Babcia skorzystała z zaproszenia jednego z panów który zginął, pana przewoźnika i zabrała mojego Bartka. Nie zmuszała go absolutnie. Pojechał z własnej, nieprzymuszonej woli.
By poznać prawdę o tym miejscu jakim jest Katyń, by poznać historię. A my wciąż tej prawdy nie możemy poznać o okolicznościach ich śmierci.
- Nie możemy i nie wiem czy będziemy czekać kolejne 70 lat na to, żeby tą sprawę wyjaśnić. Ja już jak mówiłam wcześniej dla mnie jeżeli chodzi o to kto jest winny, nie ma to znaczenia. Natomiast pragnęłabym z całego serca i życzyłabym sobie i innym ludziom, którzy będą w przyszłości korzystali z lotu czy osobowego czy tego typowo wojskowego, żeby jednak na naszym przykładzie wyciągnięto wnioski, trzymano się ich.
A czy forma próby odszkodowań, propozycja, którą ostatnio zaproponowano państwu, rodzinom osób, które zginęły w tej katastrofie jest formą odpowiednią?
- Proszę księdza samo to, że zaproponowano to nie jest nic uwłaczającego tym rodzinom. Natomiast uważam, że sposób przekazania tej informacji, komunikowania o tym na szklanym ekranie, na pasku bez przerwy widoczna była, że rodziny dostaną tą kwotę uważam to za troszeczkę bulwersujące, nie troszeczkę powiedzmy bardzo bulwersujące. Ja pomyślałam o tym w ten sposób, że być może ktoś celowo zinterpretował to w ten sposób, żeby wzbudzić zazdrość może nienawiść, bo już powstają plotki. Z drugiej strony u mnie urodziło się dwoje bliźniaczków i teraz myślę sobie : ludzie są przeróżni i czy tylko ta informacja, że w rodzinie pojawią się powiedzmy kolejne pieniążki nie może spowodować takiej sytuacji, że ja będę teraz drżała o swoje dziecko, bo komuś przyjdzie coś głupiego do głowy, czy państwo sobie z tego daje sprawę??? Chyba nie do końca. Ta forma przekazania tego zadośćuczynienia czy odszkodowania powinna się odbyć w cztery oczy między rodzinami. Państwo ma prawo poinformować opinię publiczną, że takiego odszkodowania udzieliło, ale nie informować aż w takich ogromnych szczegółach.
Ale gdyby były spełnione wszystkie wcześniejsze procedury zabezpieczające lot?
- Odszkodowanie nie było by potrzebne. Wystarczyło by tylko ten samolot ubezpieczyć i wtedy nie państwo... państwo się tym nie przejmuje tu chodzi o to, że ludzie nie ci ludzie, którzy są w rządzie nie musieliby się teraz martwić odszkodowaniami. Wtedy od tego byłby ubezpieczyciel, gdyby zachowano wszelkie procedury, gdyby ich przestrzegano, gdyby też nie traktowano tej kabiny pilotów jako deptaków w Ciechocinku gdzie każdy może sobie robić co chce prawdopodobnie samolot by wylądował gdyby jeszcze przygotowano zastępcze lotnisko.
Bardzo dziękuję za rozmowę. Pani Danuta Borowska z Gorzowa, która straciła zarówno syna jak i babcię, teściową w tragicznym niedokończonym można powiedzieć locie. Dziękuje i Szczęść Boże.
- Szczęść Boże".
http://www.radiomaryja.pl/audycje.php?id=24566
P.S.
Anna Maria Borowska - wielka patriotka, zasłużona Polka, dziecko Sybiru i... ofiara Katynia. Podobnie jak jej ojciec, porucznik, zamordowany przez NKWD, życie zakończyła na katyńskiej ziemi. Ostatnia podróż na obchody rocznicowe do Katynia była dla Anny Borowskiej szczególnym momentem. Chciała pokazać historyczne miejsce swemu najstarszemu wnukowi, Bartoszowi.
Źródło biogramu Anny Borowskiej:
TVPInfo
Bartosz Borowski - absolwent studiów inżynierskich na Akademii Rolniczej w Szczecinie, do Smoleńska leciał z babcią Anną Marią Borowską. Pracował jako kierowca ciężarówki. W rocznicę zbrodni chciał oddać hołd pradziadkowi. Zostawił żonę Ewelinę, którą poślubił niespełna dwa lata wcześniej. Miał 32 lata.
Źródło biogramu Bartosza Borowskiego:
Rzeczpospolita.

nawet słowa mdleją
a czego można spodziewać się