Kiedy dowiedziemy istnienia Boga

Przez Jarosław Topa , 21/01/2011 [22:00]

albo nie istnienia (!?), gdy:

JESZCZE RAZ TĘ NOTKĘ WRZUCAM, WYPADŁA WCZEŚNIEJ Z PRZYCZYN TECHNICZNYCH

Poznamy całą prawdę o otaczającym nas świecie, gdy poznamy lekarstwo na wszystkie choroby – nadejdzie dzień sądu ostatecznego – bóg będzie wszystkim.

Będzie wszechświatem, każdym z nas, wszystko będzie bogiem. Czy będziemy szczęśliwsi? To tylko założenie, że można opisać boga ludzkim umysłem, ale to kłóci się z faktami.

Żaden człowiek, od początku istnienia ludzkości, nie był doskonałym intelektem; co więcej, nawet suma umysłowości wszystkim, którzy żyli, żyją i będą żyć, to zbyt mało, na „potyczkę” w poszukiwanie boga! Nie jesteśmy w stanie, będąc niedoskonałymi, opisać doskonałość, a taki jest Bóg.

W założeniu, że opisujemy go, w oparciu o teorię względności Einsteina - wszystko zależy od układu odniesienia - boga opisujemy za pomocą nas samych, my tego dokonujemy – dlatego opis może być niedoskonały, bo nasza metoda takaż jest, ale nie znaczy to, że rozsądek podpowiadając, po raz wtóry: nie jestem w stanie, jednocześnie twierdzi: nie ma Go.

Bo to tak, jakby obarczyć swoją winą kogoś innego, to co najmniej: nieuczciwe!

Jesteśmy stworzeni na jego podobieństwo, co to właściwie znaczy? Odrzucając materialność, co nam pozostaje – metafizyka?!

Jak dotknąć, poczuć coś, czego nie można ujrzeć? I co ważniejsze, doktorze Szkiełko: jak opisać? W jakie ramy okiełznać, tak by poznać, naturę, przyczynę?

Wniosek mnogi: Bóg jest tym, czym `sami` chcemy być – stworzeni na jego podobieństwo – a czego nigdy, ale to nigdy, nie osiągniemy, to ląd, do którego dotrzeć można poprzez bezkresne oceany intelektu, w czasie krótszym, niż najmniej ważna myśl.

Żaden człowiek, nawet cała ludzkość nie jest w stanie tego dokonać, tylko Bóg sam rozumie swoją naturę – tak jak my rozumiemy swoją naturę – stąd: stworzenie na jego podobieństwo [sic!]

Tak widzę, słyszę, dotykam to – ja. A Ty?

Ps. Ateiści mają problem z głowy, a właściwie wolną głowę, drogę, czy najzwyczajniej: wolę?!

Tubylczy

którzy ledwo, że ledwo musnęli rąbek wiedzy, ale już wydaje im się, że są najmądrzejśi na świecie. Tak jak dzieci w "Dolinie Issy", które niszczą Hostię i już mają gotowy dowód na brak Boga. W mojej opinii najlepszą wskazówką na istnienie rzeczywistości pozamaterialnej jest nasza własna świadomość. Bo przecież, czy można zważyć, zmierzyć albo precyzyjnie opisać nasze myśli. Ktoś powie, fale elektromagnetyczne wytwarzane w mózgu. No ok, tylko, że jedno z drugim ma się do siebie tak jak rozchodzące się zaburzenie gęstości powietrza do symfonii Mozarta. A etapu na którym poznalibyśmy całą prawdę o świecie raczej nie osiągniemy, prawdopodobieństwo, że nasza cywilizacja wcześniej się załamie jest chyba o wiele większe.