Transplantacja obcego

Przez Jarosław Topa , 17/01/2011 [11:38]
Ostrzegam: tekst powstał przed 10 kwietnia 2010 r., dlatego też może dziwić brak odniesienia do tego wydarzenia a także jego następstw. Publikuje go w niezmienionej wersji, żeby uzmysłowić jak wiele spraw zostało pogrzebanych wraz z pasażerami Tu-154. Solą i solą w tej TV, małym i podłym ekranie! Tak bardzo, że aż chce się zwrócić ku radiu. Niestety, tam ten sam repertuar. Szału można dostać. Ileż można słuchać obietnic Donalda, i co gorsza – posłuszeństwa – poległych, uległych, pod(mało)władnych? Sam zapytuję siebie, ile? I nie znam odpowiedzi, niestety! Lecz jest nadzieja, miło iż głupcem nie jestem i nienawidzę wykształcióchów! Nie z zazdrości, bo czegoż mogę zazdrościć – sobie? To taki pokręcony żart, szydercza kpina, byle by odnaleźć w sobie dystans do samego siebie. Inspirującym dla powyższego akapitu był spot reklamowy radnego z Warszawy, młodego polityka z PO. Udowadniał, że nie wstydzi się tego, iż jest owym wykształconym – mocno ugładzonym i niewymagającym. Ja znam Aleksandra Sołżenicyna, zawdzięczam to w dużej mierze licealnej rekomendacji: Rosjanin krytykujący stalinizm. Jest to wystarczający powód, by rozszerzyć swą wiedzę o bibliografię ów autora. Wspomniany polityk zapewne nie zna choćby książki „Archipelag Gułag”, bo gdyby tak było zarumieniłby się ze wstydu – z własnej indolencji przy tworzeniu przedwyborczego oświadczenia. Samochwała w końce stała... Narcyzm nie doskwiera umysłowi, jedynie, co go nużyć zaczyna, to permanentny romantyzm, ale to akurat – choroba serca. Zazdrość innych wzbudza wiedza – i dlatego jestem głupcem, mimo że czytam relatywnie wiele, ale nadal za mało, bo pytań przybywa, a nie umniejsza się. Inni pojąć tego nie umieją, a mianowicie: mądrość bierze się z urodzenia – to pewne, ale także, a może przede wszystkim – z książek i doświadczenia! Głód intelektualny tylko u niektórych rośnie, większość wyborców „yntelygentnych” syci się tym, czym inni zechcą ich poczęstować. Jedni rodzą się piękni, inni bogaci, a garstka to indywidua nie przystające do nikogo, będące solą ludzkości; tylko - Ci - czasami nie widzą potencjału w sobie, a przynajmniej nie widzą go dla siebie. Taką to już skazą obdarował ich Ten, który Jest. Zrekompensował to jednak czymś bardzo rzadkim, czyli wrodzonym przywództwem zużywanym dla dobra najwyższego – Ojczyzny. Głupiec kłóci się, a mądry dyskutuje!? To zależy od perspektywy. Biorąc na tapetę Albiego Einsteina dowieść możemy, że każdy głupi swoją mądrość ma, a każdy mądry może zostać głupcem – posądzony(m)! Szlachetny geniusz inspiruje, wyróżniające umysły manipulują. Brak logiki? Być może? Zależy od układu odniesienia? To, że mój jest inny od Waszego, to nie moja wina! Zbliżyć się nie mogę, bo obawiam się rezonansu, w jaki mogą wprawić nas różnice poglądów – a skutki tego są aż nadto do przewidzenia – fala złości, a jej fizyczny aspekt aż nadmiar dotkliwy! A dziś potrzeba sporów i dyskursu, ale przy uspokojeniu temperamentów. Dlaczego? Bikos – uczcie się języków nasi szanowni politycy – pokażcie Zjednoczonej Europie, że wyborcy nie muszą się za Was wstydzić – bez względu na przynależność partyjną, bo dbałość o własny rozwój odbywa się z korzyścią dla kraju. Polska nie jest całością, nie jest – nawet? - dwiema częściami. O trzy lata za długo trwa ten spór, czas by dać temu opór. Smuci mnie, że mam - w teraźniejszości - dowody na prawdę z faktów historii – Polacy nigdy nie byli zjednoczeni, bywają takowi tylko i wyłączni, gdy jest źle, kiedy każdy inny naród stracił by nadzieję, gdy rozum i rozsądek popełniły już dawno samobójstwo. Z nami jest inaczej, ateistów to nie wzruszy, ale tylko dobry Bóg wie dlaczego stworzył Polaka – kłótliwego, złośliwego i hulaszczego, o równie wielkim sercu, co zawiści, o równie wielkiej miłości do własnego kraju, co niezrozumienia dla obcych, o równie wielkiej dumie, co wstydliwej ciemnej stronie swej natury (niepotrzebne przejaskrawienia proszę skreślić!) Cały Świat zazdrości nam pięknych córek, sióstr, dziewczyn i żon, a powinien jeszcze – dziękować Bogu, czy po prostu losowi (znak pojednania ku niewierzącym), że jesteśmy, tacy jak Andrzej Kmicić z „Potopu”: tyle samo w nas dobra, co i złego. Jesteśmy zdolni do wielkich rzeczy, nawet jeśli trzeba zaprzedać duszę diabłu (środek wyrazu, a nie deklaracja). Tylko jeden szczegół, to nie przeszłe wieki, a XXI wiek! Panowie premierzy, opamiętajcie się, wsadźcie niezgodę i urażoną dumę gdziekolwiek, byle jak najdalej od rozumu, bo Europa czeka. Właściwie - to uciekała nam przez 45 lat (licząc od '44), przez kolejne 21 lat gubiła przed nami trop. Chyba wystarczy? A jak Pan sądzi, Panie Donaldzie? Pan Jarek wyciągnął dłoń na pojednanie, stawiając dobro nas wszystkich ponad interes i ambicje partyjne, czy to mało? Nie, wystarczy by drugą stroną pokierowało to same przesłanie, w imię tego, że warto - nawet z nieswoich – inicjatyw skorzystać. Chyba, że obecny premier nadal żyje w przeświadczeniu, iż jest politykiem tylko „wykształconych, z dużych miast”. Europę trzeba dogonić, ale w tym maratonie chodzi też o to, by zachować tożsamość narodową, bo nie chcę zwycięstwa za wszelką cenę. Prawdziwa Polska nie ma twarzy jednego politycznego lidera, tak jak demokracja nie jest ustrojem monopartyjnym. Czy napisałbym to teraz inaczej? Może? Zapewne! Szczerze – nie wiem. Pytanie brzmi, ile w nas siły, by przetrzymać to, co nas czeka, bo oczyma wyobraźni dostrzegliśmy pierwszy wolny dzień... ukochanej, suwerennej Polski.