HISTORIA LUBI SIĘ POWTARZAĆ

Przez Jarosław Topa , 13/01/2011 [12:27]
Polityka nie jest idealna, zapomniała już o idealizmie? Politycy nie są mili, bywają transparentni – ciągiem kompromisów? Sztukę spierania się na argumenty, ścieranie się wizji państwa odarto do politycznego marketingu, ze słupkami sondażowymi jako kompasem. To co ważne i dlatego, że trudne i niepopularne, przemianowano w to, co każdy musi mieć, chcieć i czym żyć. Ale Polska to nie słodko-gorzkie czekoladki, a dziennikarstwo to nie spot reklamowy! Wmawiano mi agresję, zacietrzewienie i fanatyzm. Ośmieszano moją miłość i przywiązanie, chrzcząc mnie na nowo w nurcie, w którym płynęły hańba, zacofanie i obfity zestaw fobii. Co z tego pozostało? Nie zbudził mnie 10 kwietnia, bo nie spałem. Nie trwoży mnie 8.41, bo od trzech lat duszono tę część, która istnieć nie powinna – mimo waszych starań, powstała i nie szuka zemsty, ale pocieszenia i ostatecznej zmiany, by nareszcie „Polska była Polską”. Jestem obywatelem IV Najjaśniejszej RP. Nie jestem mi wstyd, bo jakże szydzić ze swych korzeni – samego siebie; nie boję się, bo powtórzę: policzyliśmy się i rośniemy w moc – w grupie siła. Inspiracja narodowym przywódcą Polityk nie musi być wielki ciałem, musi budzić podziw ogromem intelektu. „Nie pytaj co kraj może zrobić dla ciebie, ale co ty możesz zrobić dla kraju” – tymi słowami John F. Kennedy rozpoczął swą prezydenturę. Do dziś te słowa, jak i cała mowa, z której one pochodzą, funkcjonują w świadomości Amerykanów. Dlaczego? Inspirujące przemowy mają tę siłę, której nie mają strach, ślepa wiara a nawet konformizm. Nie czuję rozdarcia między zachodem i wschodem, bez względu na horyzont – polityczny, społeczny czy materialistyczny. Utkwiły mi w pamięci słowa polskich i obcych mi – z urodzenia – polityków. Każde z cytowanych zdań, i tych którymi podzielę się za akapit, dwa, żyją w świadomości, bo hartują kręgosłup moralny i kształtują światopogląd. Śmierć rozdaje karty W sierpniu 1963 r. Martin L. King przewodził marszowi na Waszyngton, podczas którego wygłosił swoje najbardziej płonne kazanie-mowę „Mam marzenie”. Propagator biernego oporu, tchnął nadzieję w Amerykanów – nie tylko tych z afrykańskim rodowodem, bo wśród zebranych był i Bob Dylan, ale też Charlton Heston. „Mam marzenie, że pewnego dnia, na czerwonych wzgórzach Georgii, synowie byłych niewolników i synowie ich właścicieli będą mogli usiąść razem przy stole braterstwa”. W pięknym marzeniu towarzyszył mu demokrata Kennedy, któremu skrócono kadencję, uśmiercając go 22 listopada 1963 r. Afroamerykański pastor ugiął się tylko raz – również pod kulą. Dzień wcześniej, czyli 3 kwietnia 1968 r. po raz ostatni porwał tłum do walki z segregacją rasową: „Nie wiem, co teraz się stanie. Mamy trudne dni przed sobą. Ale nie martwi mnie to teraz, bo byłem na szczycie góry (…) I widziałem ziemię obiecaną. Może nie dotrę do niej z wami. Ale chcę byście wiedzieli, że my, ludzie, dotrzemy do ziemi obiecanej. Więc jestem szczęśliwy i nie martwię się niczym. Nie obawiam się nikogo”. W polskiej ziemi urodził się równie wielki przewodnik duchowy, który bez użycia siły opierał się nienawiści i krzywdzie – ks. Jerzy Popiełuszko kilka miesięcy przed „śmiercią” powiedział: „Chrystus wybrał niewielu do głoszenia prawdy, tylko słów kłamstwa musi być dużo, bo kłamstwo jest detaliczne i sklepikarskie, zmienia się jak towar na półkach, musi być ciągle nowe, musi mieć wiele sług, którzy wedle programu nauczą się go na dziś, na jutro, na miesiąc, potem będzie szkolenie w innym kłamstwie. Obowiązek chrześcijanina to stać przy prawdzie, choćby miała ona wiele kosztować, bo za prawdę wiele się płaci”. Minęło tyle lat, a rzeczywistość albo się nie zmienia, albo jej ciemna strona wróciła jak zły sen. Kilka lat później, po wspomnianych powyżej wydarzeniach, w Ameryce zainaugurowano „Dzień Marina Luthera Kinga”, a inicjatywę poparł prezydent Ronald Reagan. Ten republikański polityk, jak żaden wcześniej i żaden później, rozumiał polską rzeczywistość stanu wojennego: „Nalegam, by polski rząd i jego sojusznicy rozważyli konsekwencje swoich działań. Jak mogą usprawiedliwiać użycie siły w celu zmiażdżenia ludzi, którzy proszą o nic więcej, jak tylko prawo, by żyć w oparciu o wolność i godność”. W tym samym telewizyjnym apelu, zaproponował pomoc dla polskiej gospodarki, „tak jak pomogliśmy krajom europejskim po II Wojnie Światowej. Jest ironią, że zaproponowaliśmy naszą pomoc Polsce i zaakceptowała ją, ale Związek Radziecki zainterweniował i nie zezwolił na nią”. Marketing polityczny kpiną silny W czasie ośmioletniej prezydentury nie szczędzono mu złośliwości. Mógłbym streścić je w poniższym przejaskrawieniu: był marnym aktorem, a prezydentem jeszcze gorszym. Sęk w tym, że po latach większość Amerykanów bez wahania stawia go w gronie najwybitniejszych prezydentów. W 2009 r. Ameryka wybrała pierwszego czarnoskórego prezydenta, wiązano z tym olbrzymie nadzieje. Niektórzy studzili ten optymizm, bo oczekiwania były niewspółmierne do możliwości jakiegokolwiek polityka. Po wielu miesiącach entuzjazm ustąpił pola otwartej krytyce, na pewno przedwczesnej i nie do końca zasłużonej. Skąd my to znamy? Z telewizyjnych rewelacji na temat naszego prezydenta. Amerykańska NBC, to jedna z bardziej wpływowych stacji telewizyjnych, której siedziba mieści się w Centrum Rockfellera. Od niego swą nazwę wziął sztandarowy program NBC - „30 Rock”. To serial satyryczny, w którym główne role grają: Tina Fey i Alec Baldwin. W jednym z odcinków bohaterka Fey mówi wprost: „To przecież my nakłoniliśmy społeczeństwo do wyboru Obamy”, w innym z kolei postać Baldwina wygłasza poniższą kwestię: „W jego pamięci Reagan nadal jest prezydentem. Szczęściarz”. Jaki to ma związek z Polską? Ano taki, że twórcy z amerykańskich mediów przyznają się do manipulowania poglądami widzów, polski ich odpowiednik „stroni” od manipulacji, a tak naprawdę tylko stymuluje widzów i czytelników, i gratuluje jedynie „słusznych” wyborów. Wiele filmików na „YouTube” to archiwalne przemówienia, pod tymi z prezydentem Obamą, prezydent Reagan wspominany jest się wiele razy. Internauci obecnej głowie państwa zarzucają brak charyzmy, czytanie z promptera, jeden z nich namawia Baracka Obamę, by wzorował się na Ronaldzie Reaganie, bo on wiedział, co mówi, gdyż wierzył w poglądy, które głosił. Takie były przemówienia Lecha Kaczyńskiego, takie, dzięki Bogu, nadal są przemówienia Jarosława Kaczyńskiego. Słowa trudne do zapomnienia To nie prawda, że wskazany jest umiar, bo ja czuję niedosyt i żal, iż oficerowie – obrońcy Polski, którzy spoczywają w lesie katyńskim nie usłyszeli, że: „Sojusz III Rzeszy i ZSRR, pakt Ribbentrop-Mołotow i agresja na Polskę 17 września 1939 r. znalazły swoją wstrząsającą kulminację w zbrodni katyńskiej (…) Ukrywanie prawdy o Katyniu – efekt decyzji tych, którzy do zbrodni doprowadzili – stało się jednym z fundamentów polityki komunistów w powojennej Polsce: założycielskim kłamstwem PRL”. Kontynuacją mowy śp. prezydenta, a szczególnie tej jej części poświęconej relacjom „między Polakami i Rosjanami”, są słowa wygłoszone przez jego brata – Jarosława Kaczyńskiego: „10 kwietnia doszło do wielkiej tragedii. Odruch współczucia i sympatii milionów Rosjan został przez Polaków dostrzeżony i doceniony. Dziękujemy, za każdą łzę, za każdy zapalony znicz, za każde wzruszające słowo. Są w historii takie momenty, które potrafią zmienić wszystko, które potrafią zmienić bieg historii. Mam nadzieję, i taką nadzieje ma także miliony Polaków, w tym także Ci, którzy popierali Lecha Kaczyńskiego, że taki moment nadchodzi, że dojdzie do tej wielkiej potrzebnej zmiany – dla nas, dla naszych dzieci, dla naszych wnuków”. Wypełnić misję brata Któż inny, jak brat winien kontynuować drogę tragicznie zmarłego prezydenta? To przekonanie przyświecało Robertowi F. Kennedy’mu, który pięć lat po śmierci JFK przygotowywał się do walki w kampanii prezydenckiej - i ponownie kula zmaterializowała zawiść politycznych oponentów. Jaka nauka płynie dla nas? Znajdźcie Państwo odpowiedź w poniższych słowach: „Mój brat nie musi być idealizowany, albo wyolbrzymiony przez śmierć wobec tego, jaki był gdy żył, powinien zostać zapamiętany, jako dobry i przyzwoity człowiek, który widząc zło próbował je naprawić, widząc cierpienie chciał je uleczyć, widząc wojnę chciał ją zakończyć” – to pogrzebowe pożegnanie Bobby’go, wygłoszone przez jego brata Edwarda Kennedy’go. Co kryje przyszłość, tego nie wiem?! Pamiętam za to tłumy w Warszawie i Krakowie, i wspominam przemowę Janusza Śniadka: „Przybyliśmy do Krakowa z całego świata. Jak zawsze jest przy tobie «Solidarność», od której wszystko się zaczęło, której byłeś zawsze wierny”. Polacy podziękowali za te słowa gromkimi brawami, bo płynęły z serca. Stanowisko Platformy Obywatelskiej wygłosił Bronisław Komorowski, p.o. prezydenta, ale reakcję na nie można streścić tak: krótka i anemiczna. Kilka dni później Jarosław Kaczyński ogłosił, że będzie kandydował na urząd prezydenta, w ostatnim akapicie przemówienia napisał: „Wszystkich, którzy chcą kontynuować dzieło ofiar smoleńskiej tragedii, którzy chcą by prawa Polska i prawi Polacy - jak pięknie powiedział przewodniczący «Solidarności» Janusz Śniadek - na zawsze podnieśli głowy, wzywam do współpracy. Bądźmy razem. Dla Polski. Polska jest najważniejsza”. Opłakiwano elitę naszego kraju, wspominano analogię: miejsca i kontekstu historycznego oraz stratę - Katyń 1940 i Katyń 2010. Płakał nad losem Polski każdy, kto ukochał ją równie mocno jak Norwid w wierszu „Moja Piosnka” - bo któż pokieruje Rzeczypospolitą? Kto wychowa jej wiernych synów? Nieuświadomiona wielkość Wielkie jednostki wychowują równie wybitni nauczyciele. „Benjamin Mays jest ważny dla wszystkich. Generacji urodzonej po Wojnie Wietnamskiej trudno uwierzyć w bohaterów, ale studiując życie Benjamina Maysa, możemy dostrzec jaką różnicę w historii czyni jednostka i dlaczego ciągle możemy wierzyć w bohaterów”. Słowa te opisywały przewodnika Martina L. Kinga, który zawarł esencję swego ucznia w tym penegiryku: „Był odważniejszy od tych, których argumentem była przemoc. Martin stawił czoło psom, policji, więzieniu, ostrej krytyce i ostatecznie śmierci; i on nigdy nie nosił broni, ani noża, by obronić siebie. Miał tylko wiarę w Boga, na którym polegał”. W życiorysie Lecha Kaczyńskiego odnajdziemy psy, bo je kochał; milicję i więzienie, bo działał w „Solidarności” i dlatego internowano go; był krytykowany przez nienawistników, bo innych kontrargumentów nie umieli znaleźć - nic poza frazesami i oderwanymi od rzeczywistości fantasmagoriami. Był wreszcie odważny, bo namówił prezydentów z innych krajów, by wspólnie polecieć z odsieczą do Tbilisi. Siłę dla każdego zadania, do nierównej walki ofiarował mu Bóg. Te cechy zaszczepił w sercach swych wiernych „komendantów”, którzy zginęli razem z nim, ale nie wszystkich życiorysy urwały się kwietniowego poranka. Jakaż to szkoda, że historia nie potoczyła się inaczej - i prezydent Reagan oraz prezydent Kaczyński nie działali w tym samym czasie. Amerykański polityk w 1964 r. wygłosił najlepszą mowę w historii w imieniu kandydata na urząd prezydenta – tak uważają sami Amerykanie. Oto jej fragment: „Spędziłem większość mojego życia jako Demokrata, ale ostatnio zostałem zmuszony, by obrać nowy kurs. Jedna strona tej kampanii mówi nam, że kwestią tej elekcji jest utrzymanie pokoju i koniunktury. Ale mam niepokojące uczucie, że ta koniunktura nie jest tym, na czym możemy opierać nasze nadzieje na przyszłość”. Reagan kończy wymownymi słowami: „On wierzy [Barry Goldwater], że ty i ja mamy zdolność, godność i prawo, by podejmować własne decyzje, by determinować własne przeznaczenie”. Jedyny warunek: wiara Czy nie widzą Państwo związku z tym, czego doświadczaliśmy przed smoleńskimi wydarzeniami i co nadal nas niepokoi, i tym co było natchnieniem dla 40. prezydenta USA? Nie bójmy się podjąć decyzji, nie jest ujmą zmienić zdanie, za to haniebnym występkiem jest egoizm i niewrażliwość. Na czym oprzecie Państwo swoje wyobrażenie o Ojczyźnie, na osobistym dobrobycie czy może na ideałach pierwszej „Solidarności”? Lech Kaczyński znał historię ukochanego przez siebie kraju i w niej szukał rozwiązań dla problemów stojących obecnie przed Polską. Za cele swej prezydentury postawił: przywrócenie pamięci o historii i jej bohaterach, zbudowaniu dobrych stosunków, a nawet stworzenie swoistej unii z wieloma postsowieckimi państwami. Prezydent Kaczyński nie był rusofobem, nie był też megalomanem, był za to przekonany, że nasze uwarunkowanie geopolityczne predysponuje nas do tego, by być liderem tej części Europy. Ronald Reagan wypowiedział się z podobnym przekonaniem: „Kilkaset kilometrów za murem berlińskim, w centrum Warszawy stoi drogowskaz wyznaczający odległości do dwu stolic: w jedną stronę wskazuje Moskwę, w drugą stronę Brukselę, gdzie zaczyna się tworzyć jedność Europy. Znak wskazuje, że odległość z Warszawy do Moskwy i z Warszawy do Brukseli - są równe sobie. To znak, że Polska nie leży na wschodzie ani na zachodzie. Polska to centrum cywilizacji europejskiej, i Polska wiele wniosła w kształt tej cywilizacji. Polska chce pozostać Polską i cieszyć się swobodami, które często uważamy za oczywiste”. Historia lubi się powtarzać, ale tylko od nas i naszych wyborów - codziennych i przy urnie – zależy, czy wpłyniemy na polską politykę, czy może wybrańcy zadecydują za nas o losie Polski. Myśl i decyduj sam – rozliczaj polityków z tego co czynią, tylko wówczas nasz kraj będzie w pełni demokratyczny.
Admin

Admin

14 years 9 months temu

Nie wszystko naraz. Tyle notek jednego autora pod rząd nie może być na stronie głównej. Dwie maks.