Dla pewnej części Polaków aktualna władza jest zupełnie nie do przyjęcia

Przez Margotte , 29/12/2010 [15:28]
Sukcesy i porażki polskiej polityki w mijającym, 2010 roku ocenia znany socjolog prof. Zdzisław Krasnodębski z Uniwersytetu w Bremie i UKSW. - Katastrofa zamknęła pewną epokę, którą postrzegam jako próbę prowadzenia aktywnej polityki zagranicznej oraz sanacji Rzeczypospolitej. Świadczą o tym kilkakrotne wizyty w Polsce prezydenta USA George'a Busha, ważna rola w negocjacjach traktatu lizbońskiego, blokowanie porozumienia Unii z Rosją, budowa pozycji lidera w regionie, a w polityce historycznej dość skuteczne powstrzymywanie niemieckiego rewizjonizmu. Podjęto niezwykle trudne i ambitne zadanie - może nawet ponad nasze siły - wybicia się na podmiotowość w stosunkach międzynarodowych. Co się stało z tymi ambicjami po 10 kwietnia 2010? - Uznano je za mrzonki i zrezygnowano z nich. Wraz ze śmiercią Lecha Kaczyńskiego i jego współpracowników skończyła się polityka zagraniczna uprawiana w tym duchu. Sama katastrofa i sposób jej wyjaśniania są świadectwem naszej bezsiły i braku podmiotowości. Bezprzykładna katastrofa przełożyła się też na bezprzykładną postawę państwa oraz części społeczeństwa i elit. Wystarczy przypomnieć majową akcję skwapliwego palenia zniczy na cmentarzu żołnierzy sowieckich. Co zmieniły przyspieszone wybory prezydenckie? - W ich rezultacie z dwupodziału władzy przeszliśmy do ładu monocentrycznego. Władza w Polsce jeszcze nigdy nie była tak bardzo skoncentrowana w jednym ręku. Spójrzmy na media. Obecnie Europa jest oburzona ustawą medialną prawicowego premiera Węgier Wiktora Orbana, która sprawi, że rząd będzie całkowicie kontrolował media publiczne. Otóż w Polsce dzieje się to samo, z tą tylko różnicą, że naszego rządu Unia nie krytykuje, bo jest dla niej wygodny. [...] - Przed katastrofą spór na linii prezydent - premier toczył się wokół metod, retoryki i kierunku zmian rozwoju Polski. Obecnie punktem centralnym sporu stała się kwestia odpowiedzialności i racji stanu. Dla pewnej części Polaków aktualna władza jest zupełnie nie do przyjęcia, właśnie ze względu na jej stosunek do Lecha Kaczyńskiego jeszcze przed katastrofą. Pod adresem władzy padają oskarżenia o zdradę, a ta odpowiada równie ostro. W tym sensie katastrofa smoleńska nadała temu konfliktowi rys egzystencjalny, zasadniczy. Tego wcześniej nie było. Więcej: http://www.se.pl/wydarzenia/opinie/zyjemy-w-nowej…