Czekałem...

Przez yuhma , 20/10/2010 [12:14]

Czekałem   Kilka słów, doprawdy nic wielkiego... Tak tak tak tak tak tak tak tak tak tak tak...   Czekałem długo, cierpliwie, z uporem, nie na fajerwerki ni feerię baśniową, nie na wodotryski i cudowne zdroje, nie na cuda-wianki czy magiczne słowa. Wyciągałem dłonie w męce nienawiści, prosiłem o przyjaźń, miłość i nadzieję, błagałem, by się czarny scenariusz nie ziścił. Teraz się sam z siebie szyderczo zaśmieję. Ma dłoń wyciągnięta – już przebita szpilą, moja myśl braterska – wyśmiana, opluta. Moi bracia-wrogowie nawet się nie silą, by na moment chociaż zetrzeć z twarzy butę. – To jest wasza wina – my czyste owieczki! Wy też krzyczeliście i pod krzyżem stali, składaliście wieńce, paliliście świeczki, a myśmy ze strachu wówczas umierali! – Boimy się bardzo, strach nam wiąże dłonie, boimy się ludzi i boimy krzyża; może byśmy chcieli rzec: „Agresji koniec”, ale słowo „pokój” naszą klęskę zbliża. – Odejdźcie, mohery, na zawsze, na wieki! Zgiń, przepadnij maro, która żyjesz ciągle! ...a nasz świat jest słaby, nasz zapał kaleki, omdlała dłoń z trudem unosi chorągwie... Śpiewajcie waganci, bracia w nie-pokorze, zbudźcie się rycerze pod Giewontem skryci! Ich nie ma! I owszem. Ich nie ma? Być może. Ale my jesteśmy! Możemy słać wici! Czekaliśmy długo na gest dobrej woli, zawisła w powietrzu dłoń na zgodę dana... Teraz jedno słówko nas nie zadowoli! Możecie „przepraszam” mamrotać do rana. Wciąż niewiele trzeba, starczy trochę chęci i parę słów szczerych, które Los odmienią... Musicie się tylko walnąć w własne piersi, i w pokorze czekać znaku przebaczenia...