Jestem mieszkańcem południa i od ponad paru miesięcy, mam, jakby to powiedział Komorowski, przyjemność oglądania powodzi. Jest to widok, okropny a nawet żałosny. Ludzie uwijający się w swoich domach, wynoszący co tylko się da, usuwający szlam, osuszający mury. Pomocy oczekując z nikąt, zdani są tylko i wyłącznie na siebie, no i może jeszcze na wolontariuszy, oraz Związek Strzelecki. Pomoc rządowa nie dotarła do nikogo, nie licząc tych 6 tys. zapomogi, którą dostał każdy, bez względu na straty, lecz taka suma w porównaniu z potrzebami, które mają powodzianie, wydaje się po prostu śmieszna. Mam to szczęście, że mieszkam na prawie najwyższym poziomie w mieście, więc mnie powódź nie może dosięgnąć, choćby nie wiem jak wysoko doszła. Owszem, że poprzednim razem zalało Mnie z kanalizacji, ale była to tylko i wyłącznie piwnica. Mniej szczęścia mają Ci, którzy mieszkają w okolicznych wsiach, pomiędzy: Gorlicami, Bieczem i Jasłem (tak właśnie tu bawie). Niektóre domy były zalane, po prostu po dach, a żeby wyciągnąć ich mieszkańców, należało wzywać helikopter, bądź amfibie, których na naszym terenie było dosyć dużo. Po pierwszej fali, straciliśmy kontakt ze światem, ponieważ zalana była elektrownia, w Bieczu, dostarczająca całemu miastu i wsiom prąd, tak więc obywatele, którzy nie mieli telewizora czy radia na baterie, nie mieli szans się dowiedzieć, jak wygląda sytuacja w innych regionach Polski. Most łączący Biecz z Korczyną, był prawie doszczętnie zniszczony, nie mówiąc już o ławach, a żeby dostać się do Gorlic należało jechać przez dłuugi objazd. Sytuacja miała się jeszcze gorzej w Jaśle. Nawet domy, które były w odległości 10,15 km. od Ropy, zostały zalane i prawie całkiem zniszczone. Tu, jak i w Bieczu, ludzie równierz, musieli liczyć tylko na siebie. Strażacy nie nadąrzali z produkcją worków, na wały przeciwpowodziowe, co odbiło się na "obronności" miasta. Pech chciał, że niedługo potem Klimkówka (zalew utworzony, na rzece Ropie), spuściła dużą ilość wody, wywołując kolejną falę. Nie jestem do końca pewien, ale słyszałem pogłoski, że mieszkańcy Jasła wytoczyli właścicielom zalewu proces zbiorowy.
To są wydarzenia jeszcze z przed wakacji. Mam mnóstwo przyjaciół na Korczynie i od nich wiem, że jeszcze ludzie nie skończyli osuszać domów. Oczywiście premier Tusk, zbagatelizował ,jak zwykle, sprawę, nie przekazując powodzianom z południa ŻADNEJ pomocy. Tylko, dzięku uprzejmości wolontariuszy i strażaków, udało się części "tubylców", posprzątać cały syf. Ale to jeszcze nie wszystko. Z mostu, łączącego Jasło z południem nie zostało nic. Władze nie śpieszyły się z jego odbudową i aby dostać się do miasta, należało przez bodaj półtora miesiąca, jeździć objazdem liczącym ponad 30 km.
Wszyscy myśleli, że do zimy, uda się wszystko uporządkować, posprzątać, osuszyć. No, może by się udało, gdyby rząd, włożył w to chociaż odrobinę pieniędzy i zainteresowania. Byli w błędzie, gdyż przez całą dzisiejszą noc, niemiłosiernie lało. Lało i to intensywnie, bez przerwy. Nie wiem, jak wygląda sytuacja w mieście, ale na moim terenie, studzienki kanalizacyjne, ledwo co sobie radzą z nadmiarem wody. Myślę, że pewnie Ropa znów wylała, choć głowy bym nie dał. Patrząc jednak na siłę, z jaką pada deszcz, mój optymizm, gdzieś jakby się ulotnił. Na podkarpaciu już są podtopienia. My możemy tylko czekać, kiedy fala dojdzie do nas.
- Zaloguj się aby dodawać komentarze
- 718 widoków