No i doczekaliśmy . Okrągłej 30 rocznicy powstania “Solidarnośći”. Jestem na tyle stara, że by doskonale pamiętać tamten czas, tamte lęki , obawy i radość. Nie będę pisać podsumowań, bo od tego są działacze , ikony i inni “architekci” przemian, którzy na bardziej lub mniej prawdziwej martyrologii własnej bądź cudzej, zbudowali sobie zaplecze dające im chleb, władzę i na dodatek miejsce w historii.
Dokładnie 30 lat po tamtym zrywie mamy mizerne obchody.A powinniśmy mieć fetę na pół Europy aby w oczach współmieszkańców naszego kontynentu wyeksponować fakt, że bez strajków robotników polskiego Wybrzeża nie byłoby upadku muru berlińskiego. Nikt się jednak nie odważy urządzić imprezy w pustych , stoczniowych halach, po których hula wiatr, zamiast katarskiego inwestora. Zamiast tego mamy kompletnie nieporadnego ojca Ziębę zajmującego synekurę szefa Europejskiego Centrum Solidarności i śmiertelnie obrażonego na za obecny związek Lecha Wałęsę.
Nie mamy już , niestety legendarnej Anny Solidarność, suwnicowej , której zwolnienie z pracy było początkiem strajku. Zginęła tak jak żyła, na nieprzyjaznej ziemi w nieludzkiej katastrofie. Mamy prezydenta z solidarnościowym rodowodem , któremu poparcia udzielili zarówno gen. Jaruzelski jak i Jerzy Urban.Mamy premiera z Trójmiasta , którego rząd zadłużył Polaków bardziej niż ekipa Gierka w 10 lat, a do kierowania wolnorynkową gospodarką potrzebuje 3x tyle urzędników co Jaruzelski do utrzymania socjalistycznego rozdawnictwa.Mamy prywatne media, kontrolowane przez tych samych ludzi, którzy troszcząc się o wizerunek towarzysza I Sekretarza stworzyli “propagandę sukcesu”.Mamy największą gazetę redagowaną przez ikonę opozycji, zwalczającą każdy przejaw innego niż stadne, myślenia.
Poza tym mamy demokrację i kapitalizm i wolność. Właśnie w ramach tej ostatniej w dniu wczorajszym rząd wraz z postkomunistami odbił z rąk wrażych PIS -owców wywodzących się z niesłusznego nurtu postsolidarnościowej opozycji media publiczne. Pierwszą zapowiedzią nowego zarządu jest “weryfikacja “dziennikarzy. To słowo robiło wielką karierę w pierwszych dniach, tygodniach i miesiącach stanu wojennego. Skutkiem owej weryfikacji Polskę na wiele lat musiał opuścić śp. Maciej Rybiński, cesarz polskiej felietonistyki. No i mamy krzyż przed pałacem namiestnikowskim. Krzyż Pański.
Telewizja odbita, komuna z PO już wszędzie
dzicz
Pani Ireno
@
@
@
@
Irko, też pamietam te czasy,
@Ewikron
drogie Panie
@spring
@
Irena Szafrańska
Ciekawe jak długo "Warto rozmawiać"