O słuchaczach stacji komercyjnych i metafizycznym doświadczeniu

Przez Dariusz Zalewski , 18/08/2010 [19:19]
Lato sprzyja wyjazdom nad wodę. Jeden z upalnych letnich dni spędzałem nad jeziorem. Przyjechliśmy  stosunkowo wcześnie. W pierwszej godzinie plażowania było nawet pusto. Między szumiącymi sosnami przebijało się piekące słońce. Można rzec: sielsko, nudnawo, patetycznie. W takich chwilach człowiek zajmuje się dziwieniem, że można się nudzić. Leży, gapiąc się w konary starych drzew, które zamykają widok na słońce, by po chwili go ponownie otworzyć. Obok, cierpliwie, czeka sobie  książka.

Nagle akcja się ożywia. Słońce chowa się na dłużej za kopułą gałęzi. Pojawia się wiatr. Wraz z nim zajeżdża samochód. Otwierają się drzwi. Plażę przenikają dzikie rytmy z radia. Z sosen zerwało się stado wron. I oto rodzinka z butelkami piwa w dłoniach: tata, synek, mamuśka. (Trzeba przyznać, że młodsze dzieci jeszcze nie miały butelek w dłoni.).

Od lat zastanawiam się nad problem rzekomej niższości moralnej słuchaczy Radia Maryja, nad słuchaczami tzw. stacji komercyjnych. I oto miałem okazję się odchamić. Poprzebywać z lepszym typem człowieka. Kąpielsko zaczęło się zapełniać. Zewsząd dochodziły odgłosy różnychi: "zetek", "eremefów", "esek", "gold przebojów" ...

Wkrótce pojawiła się grupa studentów i studentek, którzy rozłożyli się w najbliższym sąsiedztwie mojego koca.

Panienka jęła rozkładać krzesełko składane. Po chwili głośno wyraziła swój gniew:
- Dlaczego to pier... krzesło nie chce się rozłożyć?
W odpowiedzi jeden z młodzieńców, jak na gentelmena przystało, ruszył na pomoc. Jął szarpać i prostować mebel wykrzykując:
- Je... krzesło. Kur... o co tu chodzi?
Tak nasza młodzież  nie mogła sobie poradzić z trudnym zadaniem rozłożenia krzesełka. W końcu panienka usiadła na źle rozłożonym. A że miała spore gabaryty krzesło trzasnęło, a ona wylądowała na piachu, wywołując inteligencki rechot "młodych, wykształconych" kolegów.
- Wyp... to je... krzesło - nakazała młodzieńcowi. Ten natychmiast wypi... krzesło w krzaki.

Młódź po konsumpcji piwa wpadła na pomysł, żeby się wykąpać. Jeden ze studentów poszedł sprawdzić, jak zimna jest woda.  Woda była zaj... Słysząc taką ocenę kwiat młodzieży potupał w stronę jeziora.

Po powrocie rozmawiano o tym i o owym. O sesji i jeb... profesorach, o modzie i aktorkach (dziewczyny), o sporcie, wreszcie o polityce, a głównie o zaletach Komorowskiego,  o Palikocie ("co daje do pieca"), rechotali z "Kaczora",  narzekali na kler  itp. Z "komórek" przestawionych na radio, sączyły się "zetki", "eremefy" i inne takie. Na studenckim kocu powiewała, niczym sztandar, wiadoma gazeta, co chwilę przeglądana przez innego studenta(kę).

Podchmieleni poczuli się swobodnie: załatwiali się bez skrępowania niedaleko pod krzaczkiem oraz rzucali pety, gdzie popadło (jeden nawet wpadł do mojego buta). Gdy zwróciłem im uwagę, popatrzyli na mnie, jakby swym telepatycznym wzrokiem poznali we mnie słuchacza Radia Maryja - nienawistnika i pieniacza.

Gdy po tym metafizycznym doświadczeniu, przed odjazdem upychałem manatki i sadowiłem dzieci w samochodzie, popatrzyłem jeszcze raz na chyboczące się sosny. Jeden ze studentów - ten co wrzucił mi niedopałek do buta - pogardliwie spojrzał w moją stronę. Pomyślałem, że czas uciekać.
Tylko dokąd?

Oni są przecież wszędzie. W oblężonej twierdzy
yarrok

yarrok

15 years 1 month temu

Są to: "gówniarsko-lewackie bojówki rekrutujące się z cudem przepoczwarzonych pegeerowsko-pezetpeerowskich płodów, bezwartościowych substytutów człowieka, których przez przypadek tylko zapomniano wyskrobać, zapewne w pijackim amoku" :) A była szansa by bydło nie płodziło bydła.... Niestety dzięki wielbicielom totalnej swobody (spod znaku Rodziny Agora i LSD) będzie jesczze gorzej... ale jeszcze sami się przekonają na własnej skórze, jakiego potwora stworzyli - czego im życzę. Pozdrawiam.
kelner

kelner

15 years 1 month temu

Ta zaraza rozprzestrzeniła się wszędzie. W każdym mieście, wsi, plaży i lesie. Zidiociałe gnidy czują się bezkarnie podobnie jak ich "rozrywkowi" idole oraz polityczni pionierzy chamstwa i nieodpowiedzialności. Tak, pionierzy, bo początek to dzień, w którym po wygranych wyborach w 2005 roku PiS nie zgodził się na objęcie stanowiska marszałka sejmu przez Komorowskiego a naciski były przeogromne. To wtedy puściły cugle wszelakie gówniane gazety, nie mniej cuchnące telewizje, zaczęło się nieprawdopodobne krytykowanie wszystkiego co związane z PiS-em i Kaczyńskimi. Fałszywe informacje, o czym mogliśmy się później podczas tygodnia żałoby przekonać, ironizowanie, wykpiwanie i jawne wręcz rzucanie obelg zbiera teraz owoce. Wierzę, że niebawem sami ich inicjatorzy odczują te smaki.
Bernard

pani z wielkiego miasta, acz w wieku zdecydowanie postbalzakowskim. Pod Pałacem Prezydenckim. Przychodzi tam niemal codziennie by protestować przeciw przeciwnikom przeniesienia krzyża. Kiedyś stałem obok, pani się nie krępowała i mówiła głośno (pewnie by wszyscy słyszeli) co myśli o obrońcach, Kaczyńskim, a szczególnie o zmarłym prezydencie). Dosadne słowa wulgarne padały w co drugim zdaniu. Bez skrępowania i zażenowania. Jak widać młodzież ma godnych poprzedników...