Na kilka minut przed 24 skończyliśmy rozklejanie ostatnich 50 plakatów z Jarosławem Kaczyńskim. Naklejaliśmy jak szaleni na plakatach Komorowskiego... Jak za starych dobrych lat gdy po nocy przyklejało się "papier" uświadamiający ludziom nasz opór wobec otaczającej nas rzeczywistości. Już nie 18-20 latki, a starsi panowie po czterdziestce, z siwymi włosami, dzieciaci i żonaci. To dziwne, że choć wtedy było beznadziejnie, miasto ciemniejsze, a możliwość pojawienia się milicyjnej "suki" wyzwalała w nas adrenalinę, to jednak się uśmiechaliśmy, był w nas optymizm, odrobina szaleństwa opartego o donkiszoterię. Dziś, niejako ci sami, choć już posunięciu w wieku tak samo jak wtedy robiliśmy to z uśmiechem i optymizmem. Miasto bardziej oświetlone, a policjanci wyglądający z samochodu z uśmiechem pytali: czy pomóc? Twarz Jarosława na naszych plakatach nie wywołała w nich odrazy czy niechęci. Podziękowaliśmy, a ono odjeżdżając krzyknęli: jeszcze tam można powiesić plakaty, tylko gówniarze zaraz zedrą. W pół konspiracji, w pół szaleństwie panowie w wieku średnim, skończyliśmy mocowanie ostatniego plakatu na drucianym płocie na parę minut przed godziną "0"... Uff! Udało się... teraz do domu, do żon, do naszych psów i kotów (nam suczkę i dwa wykastrowane kocury, jeden rudy, ale nie nazywamy go Tusk, a drugi czarny jak noc, z małym krawatem). Teraz tylko do niedzieli!
Tu już odbębnię swoją robotę jako przewodniczący komisji wyborczej :)
- Zaloguj się aby dodawać komentarze
- 913 widoków
Fajna relacja