Katastrofa w Smoleńsku przeorała świadomość społeczną w Polsce. Zdarzenie to dla wielu z nas i naszych dzieci pozostanie Katyniem 2. Jeśli przyjmiemy, że Rosjanie "pomogli" rządowemu Tu-154M z prezydentem na pokładzie rozbić się przed lotniskiem Siewiernyj, to i tak pozostaje faktem, że strona polska zrobiła wiele, by ułatwić Rosjanom zrzucenie winy.
Można długo wyliczać zaniedbania strony polskiej w przygotowaniu tej wizyty prezydenta. Dużym problemem były 2 rosyjskie Tu-154M należące do floty rządowej. Z wielu powodów najważniejsi politycy nie powinni latać rosyjskimi samolotami. Powinniśmy oprzeć się na sojuszniczym sprzęcie z odpowiednim wyposażeniem, środkami bezpieczeństwa i łączności. Rząd PiS poczynił daleko idące przygotowania do przetargu na nowe samoloty, ale rząd Tuska, uprawiając swoją populistyczną karykaturę polityki wolał pokazywać premiera latającego z oficjalnymi wizytami rejsowym samolotem, niż zająć się palącą sprawą wymiany samolotów dla VIP-ów.
W tym miejscu chciałbym przypomnieć, że do wymiany rządowej floty wzywał ś.p. prezydent Lech Kaczyński. Było to po wizycie prezydenta w Azji w końcu 2008 roku, gdy rządowy Tu-154M uległ awarii w Mongolii. Media wtedy donosiły:
W ocenie prezydenta Lecha Kaczyńskiego, rząd powinien podjąć "stosowne kroki w sprawie kupna samolotów" dla najważniejszych osób w państwie. Wyznał: - Jak się dowiedziałem, co się dzieje, to chwalę Boga, ponieważ państwo i ja możemy dalej rozmawiać, także moi współpracownicy, i najważniejsze - moja żona jest tutaj istotna.
Rząd Tuska zdecydował się jednak na podejrzane interesy z Rosjanami i kosztowny remont w Rosji obu głównych rządowych samolotów, teraz natomiast mówi się o wynajęciu samolotów od prywatnych firm. Koszty jednej i drugiej operacji znacznie przekroczą zakup bezpiecznych i prestiżowych maszyn zachodnich, czyli to co trzeba było zrobić dawno i co chciał zrobić rząd PiS. Nie mówiąc o historycznej tragedii, której jedną z istotnych przyczyn były zaniedbania rządu Tuska.
W przestrzeni publicznej pojawiają się ordynarne sugestie, że do katastrofy w Smoleńsku mógł przyczynić się nasz prezydent Lech Kaczyński. Wychodzą one od prorządowych mediów jak Gazeta Wyborcza czy TVN i są wzmacniane przy użyciu półoficjalnych przecieków na temat rzekomej presji wywieranej na pilotów. Jest to odwracanie kota ogonem i próba uniknięcia straszliwej odpowiedzialności przez Tuska i jego ludzi. Nikt normalny nie powinien sądzić, że prezydent naraziłby na najmniejsze niebezpieczeństwo tylu ludzi - i najważniejsze - swojej ukochanej żony, co przecież sam podkreślał.
Kto to spieprzył, długo by wymieniać
Kiedy myślę o katastrofie w Smoleńsku,
Dowiedziałbym się więcej o zakulisowej roli pana Arabskiego
Ale to przecież nie był jednorazowy wyskok tego urzędniczyny