Od długiego czasu dyskutujemy na Blogpress na temat przewidywalnego scenariusza akcji medialnej przeciwko pamięci prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Akcja ta wiąże się ściśle z wynikami badań w sprawie katastrofy rządowego Tu-154M z naszym prezydentem na pokładzie. Teza dotycząca przyczyn katastrofy została postawiona pierwszego dnia i jest ona cały czas konsekwentnie forsowana przy użyciu takich metod jak
- skandaliczne zaniedbania w przebiegu badań,
- brak realnej kontroli poczynań strony rosyjskiej,
- blokada informacyjna,
- podawanie wyłącznie informacji zgodnych z przyjętą tezą,
- przecieki do mediów wzmagające napięcie i oczekiwanie w społeczństwie na ostateczne potwierdzenie przyjętej tezy.
Na terenie Polski akcja dezinformacyjna jest prowadzona w kilku głównych ośrodkach, a następnie podlega typowej dystrybucji w mediach. Te ośrodki to Gazeta Wyborcza, która tydzień po katastrofie przeprowadziła kilkudniową akcję mającą na celu powiązanie w świadomości społecznej rzekomej presji wywieranej przez prezydenta na pilotów w trakcie wizyty w Gruzji 12.08.08 z katastrofą w Smoleńsku 10.04.10. Telewizja TVN z kolei intensywnie podejmuje każdy przeciek i sygnał dotyczący tzw. osób postronnych w kokpicie w czasie tego lotu. Oddzielnym źródłem dezinformacji jest liczne grono dyspozycyjnych ekspertów lotniczych, którzy również od początku - bez wystarczających danych na temat przebiegu zdarzeń - sugerują wprost udział prezydenta w doprowadzeniu do katastrofy.
Dotychczas każdy news mówiący o osobach postronnych w kokpicie i wywieranej presji pozostawiany był z charakterystycznym niedomówieniem: co prawda nie było mowy o prezydencie w kokpicie, ale zawsze była jeszcze jakaś niewiadoma, jakiś szczegół, który jest dopiero sprawdzany w zapisie rozmów. To jest ewidentna akcja medialna trącąca jakimś szaleństwem. Dzisiaj w TVN24 atmosfera podgrzewana jest od rana. Edmund Klich w programie Piaskiem po oczach ma rzekomo zdradzić szczegóły dotyczące 5. osoby w kabinie pilotów. Zastanawiam się w związku z tym, czy to na dzisiaj zaplanowane jest uderzenie w Lecha Kaczyńskiego. Jeśli tak, to moim zdaniem przestrzelą, ponieważ będzie czas na podanie kontrargumentów, poza tym w ciągu miesiąca do wyborów temat wyeksploatuje się. Wcześniej sądziłem, że ta sprawa zostanie odpalona tuż przed wyborami. Z drugiej strony na skutek nie przewidzianych wcześniej trendów staje się realne zwycięstwo Kaczyńskiego w I turze. Być może więc pierwotny plan zgodny był z naszymi przypuszczeniami, a następnie go zmieniono na skutek nowych okoliczności.
Za taką decyzją z całą pewnością stoją chłodne kalkulacje. Celem przeciwnika jest nie tylko osadzenie Komorowskiego na stanowisku prezydenta RP, ale i upokorzenie naszego narodu, bo tylko to może mu zapewnić trwałe panowanie w Polsce. Ściśle biorąc chodzi o rozbicie wspólnoty narodowej, która narodziła się po tygodniu narodowego przebudzenia w okresie żałoby po 10 kwietnia. Lech Kaczyński, który spoczął wraz ze swoją małżonką na Wawelu, stał się bez wątpienia punktem odniesienia - mitem założycielskim, jak mówią niektórzy - dla tej wspólnoty. Być może wykalkulowano więc, że miesiąc niezwykle ostrej akcji (uwaga - łącznie z zaangażowaniem internetowych bojówek) mającej ten mit maksymalnie upodlić, po prostu zniszczyć, doprowadzi do rozbicia tej wspólnoty. Jeśli więc rzeczywiście dzisiaj wieczorem odkryją karty, to może to być prawdziwy początek owej wojny domowej, o której wspominał Wajda. Może to być miesiąc dramatycznego wyniszczającego ataku na wszystkich frontach, który bezwarunkowo musimy przetrwać i ocalić najcenniejsze wartości naszej narodowej wspólnoty: szacunek dla naszej historii, solidarność i wiarę w wielkość naszego kraju.
Edit, 18:05: Migawki z programu Piaskiem po oczach wziąłem za zapowiedzi. A zatem: nie. Program został wyemitowany wczoraj i nie postawiono jeszcze kropki nad i. Ale finał chyba zbliża się tak czy inaczej wielkimi krokami. Klich powiedział, że na konferencji MAK nie podano prawdziwej informacji. "Osoba postronna" ostatni raz była w kabinie pilotów nie na 16 min przed katastrofą, a na minutę przed (!). Ta osoba nie wywierała presji werbalnie, ale miała - zdaniem Klicha - wywierać presję samą swoją obecnością. Klich wie kto to był, ale nie powie, nawet premierowi. Cóż, decyzja jak zwykle należy do Rosjan. Zapewne nie wezmą pod uwagi tego, jak ich decyzja wpłynie na szanse wyborcze kandydata najbardziej sprzyjającego Rosji. Ależ skąd... Taki kryształowy człowiek, jak Putin, mógłby mieć tak niecne myśli?
Byłem dzisiaj poza mediami
Klich jest tylko pionkiem
Podczas podróży do Gruzji presja prezydenta była ewidentna
ckwadrat
Drobna manipulacja - poważne konsekwencje
Prezydent miał prawo do presji podczas lotu do Gruzji
Ja tak sobie tylko myślę
Kisiel
filozof grecki