Ciała pilotów

Przez MarkD , 07/05/2010 [17:22]

Zmroziło mnie. Szczerze mówiąc czytając artykuł Gieorgija Gordina chciałem przypuszczać, że scenariusz jest nieco przerysowany. W szczególności jako zbyt okrutny wydał mi się poniższy fragment:

Nie mówiąc już o tym, że pożar szybko zgaszono (widać to na późniejszych zdjęciach tych samych fragmentów samolotu) oraz że traf chciał, iż większość „nierozpoznawalnych” to wojskowi i ochroniarze prezydenta. Nie da się zwrócić bliskim ciała „ofiary katastrofy lotniczej” z rosyjską kulą w głowie, jak w 1940 roku. [...]
Z czwartej poprawki dochodzimy do wniosku, że w każdym przypadku ktoś z pasażerów musiał przeżyć katastrofę polskiego samolotu, a może nawet uniknąć obrażeń. Wszyscy zginąć mogliby tylko w jednym przypadku: jeżeli oddział specjalny dobiłby ich już po upadku.
Nie jesteśmy w stanie nawet wymienić liczby dostrzelonych – liczba ta waha się od 10 do 21 osób. Zgodnie z oceną najbardziej doświadczonych ekspertów, nierozpoznawalnych (zmasakrowanych lub spalonych) mogło być najwyżej 10 – 12 ciał. Nie wszyscy podczas katastrofy znajdowali się w przedniej części samolotu. Płomień szybko zgaszono. Naprawdę nie rozpoznawalnych zwłok na miejscu upadku zapewne było bardzo mało lub nie było w ogóle.
A więc „jedynie materiał genetyczny pozostały po 21 osobach”, o którym mowa w wersji FSB, w rzeczywistości jest liczbą osób, którzy przeżyły katastrofę prezydenckiego samolotu Lecha Kaczyńskiego. Dobili ich rosyjscy komandosi, po czym wywieźli i zamienili w kawałki spalonego mięsa, aby ukryć ślady zbrodni.

Zatem Gordin sugeruje sposób dobicia pilotów (wśród nierozpoznawalnych byli piloci, ich rozpoznano w ostatniej kolejności), określa co i dlaczego zrobiono ze zwłokami.
A tu dzisiejsza wiadomość. Wirtualna Polska i inne media podają ją by nam zasugerować piątą osobę w kabinie. Przeczytajmy tę wiadomość w kontekście słów Gordina. Wybolduję odwrotnie niż WP:

Świadek katastrofy prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem potwierdza Polskiemu Radiu doniesienia medialne, o tym że w kabinie pilotów przed lądowaniem mogła przebywać dodatkowa osoba.

Nikołaj Łosiew, emerytowany pilot wojskowy, właściciel pobliskiej działki, był na miejscu w 20 minut po katastrofie. Jak powiedział Polskiemu Radiu, w rozbitej kabinie widział oprócz członków załogi przypiętych pasami do foteli ciało jeszcze jednej osoby. Nikołaj Łosiew nie potrafi powiedzieć nic więcej o tej osobie.

Łosiew stwierdza więc że ciała pilotów były w dobrym stanie. Nie mówi nic o kulach w głowie, ale czemu sowiecki oddział specjalny tak je zmasakrował by można je było zidentyfikować jedynie poprzez badania DNA?

filozof grecki

Mnie też zmroziło po przeczytaniu tej wiadomości na WP. Nie mogłem uwierzyć, myślałem, że to jakaś pomyłka. Bo mówiąc szczerze, akurat tego fragmentu analizy Gordina nie dopuszczałem do siebie. Jednak fakty do siebie pasują. Ciekawe, czego jeszcze się dowiemy. Rozmawiając z ludźmi, widzę, że mnóstwo - chyba większość - jest pewnych, że to był zamach rosyjskich służb. Nie snują żadnych teorii spiskowych i nie czekają na takie. Po prostu wystarczy im dotychczasowa wiedza o rosyjskich metodach. I bardzo wiele rozsądnych osób stwierdza, że film 1:24 z internetu (ze strzałami) wcale nie jest taki "normalny", jak próbuje się nam wmówić.
Domyślny avatar

Pan Nikołaj Łosiew jest emerytowanym wojskowym. Dlaczego o tym mówi? Życie mu nie miłe ,czy dostał zadanie dalszego mieszania informacjami?
MarkD

MarkD

15 years 5 months temu

Mówi bo to pasuje do "piątej" osoby w kabinie pilota. Wersja Gordina to wersja podziemna.
Domyślny avatar

nietoperz (niezweryfikowany)

15 years 5 months temu

był wpis C2 o tej nowej wersji filmu...
Domyślny avatar

To jest jasne (trzeba wskazać polską przyczynę katastrofy ). Ale jak się to ma do wersji o zmasakrowanych ciałach załogi,które identyfikowano badaniem DNA ,bo inaczej się nie dało? Czyli tą wypowiedzią wskazuje wprost - co się ze zwłokami działo w "transporcie " do Moskwy. To jest dla mnie nie zrozumiałe : nie uzgodnili wersji,czy co?
MarkD

MarkD

15 years 5 months temu

Cały kokpit TU-154: PS.Kliknięcie przenosi na stronę rosyjską.
Domyślny avatar

Czytałam i słuchałam . Mocno namawiam męża ,żeby znalazł czas . Nawiasem mówiąc radio jest genialne.
Czarek Czerwiński

Kabina naszego tupolewa się NIE ZACHOWAŁA. To co widać na zdjęciach i filmach, to część OGONOWA. Pisałem o tym wielokrotnie. A to zdjęcie wyżej nie jest kabiną naszego tupolewa - przecież widać na nim nawet wyraźnie rosyjskie malowanie! "Świadek", którego relacje faktycznie dzisiaj przytaczały media bzdurzy na maksa. Choćby dlatego, że kabina nie przetrwała katastrofy.
filozof grecki

Pan Ckwadrat posiada dużą rzetelną wiedzę z dziedziny lotnictwa, a także stosuje własne dość ostre kryteria w ocenie wiarygodności napływających informacji. Trzeba się po prostu do tego przyzwyczaić ;) Co do zdjęcia, to faktycznie przeziera tam flaga Rosji. Nasze Tu-154 w tym miejscu były białe. Ponadto widać pewne różnice w układzie szyb (może inna wersja samolotu niż nasze). Przypuszczalnie Rosjanie wkleili do artykułu o polskiej katastrofie zdjęcie z innej katastrofy. Zeznań świadka natomiast nie odrzucałbym bezwzględnie. Warte są analizy z 2 punktów widzenia: a) co Rosjanie chcą osiągnąć przez podanie akurat takiej informacji/dezinformacji; b) co wynika z dosłownej interpretacji słów tego świadka. Ponieważ opinia publiczna nie jest informowana właściwie, trzeba niestety korzystać z tego, co nam dają. Jeszcze jedno jest bardzo istotne. Z punktu widzenia polskiej opinii publicznej zeznania takiego świadka są warte dokładnie tyle samo, co stenogramy z czarnej skrzynki. W obu przypadkach jest równie duże prawdopodobieństwo celowej dezinformacji.
Czarek Czerwiński

Choć z tą wiedzą lotniczą to przesadziłeś - lajkonik jestem w tej materii, po prostu trochę poczytałem. Ale ad rem - nie znam źródłowej relacji świadka, dlatego bym tego całkowicie nie odrzucał. Ja widziałem na zdjęciu ciało jednego z pilotów i.. było przypięte pasami do fotela. Ale nie w kabinie. Widok straszny.
Domyślny avatar

Kisiel

15 years 5 months temu

samolot uderza w ziemię z predkością dwustukilkudziesięciu kilometrów na godzinę, a w kabinie pilotów pozostaje ciało ofiary nie przypiętej pasami do fotela. Ciekawe, co jeszcze nam zaserwują? Kompromitacja zupełna. Ale może ciemny lud platfusowy to kupi i przetworzy, że to Lechu wysłał Kazana na zwiady, no i przez to samolot spadł. Przecież wybory są teraz najważniejsze, a nie jakieś śledztwo i prawda o katastrofie.
Domyślny avatar

Lena (niezweryfikowany)

15 years 5 months temu

Milczal przez tygodnie, a teraz to istny punkt informacyjny. Podal czas katastrofy. Jest postep!
MarkD

MarkD

15 years 5 months temu

Jeśli chodzi o zdjęcie to zapewne TU-204.
Czarek Czerwiński

Proponuję każdemu przeczytanie krótkiej historii najbardziej znanego zdjęcia/filmu z wojny wietnamskiej. Jest wyjątkowo drastyczne, ale tym bardziej pokazuje jak może oddziaływać obraz, nawet nie zmanipulowany. Wystarczy, że jest wyrwany z kontekstu.

 

Fotografia, która przegrała wojnę// Zaloguj się

E-mail
OnetHasło
Niepoprawne dane


Objaśnienia 
Loguj się bezpiecznie  Zapomniałem hasła', 0, 1, 1, '\"Anuluj\":\"none\"', 0) // End // ]]>Zaloguj się

E-mail
OnetHasło
Niepoprawne dane


Objaśnienia 
Loguj się bezpiecznie  Zapomniałem hasłaAnuluj

Kilka dni temu minęła 35. rocznica zakończenia wojny w Wietnamie. 30 kwietnia 1975 roku wojska Wietnamu Północnego wkroczyły do Sajgonu zwanego od tamtej pory Ho Shi Minh City. Wielka Ameryka przegrała wojnę z krajem obdartych pastuchów i wieśniaków.
Wojna w Wietnamie była pierwszym "telewizyjnym" konfliktem zbrojnym w historii, na który razem z żołnierzami ruszyli dziennikarze, fotoreporterzy i kamerzyści wszystkich liczących się mediów, a zwykli Amerykanie mogli przy kolacji oglądać najnowsze doniesienia z frontu. Długopisy, kamery i aparaty fotograficzne dziennikarzy okazały się dużo skuteczniejszą bronią niż karabiny M-16, śmigłowce szturmowe, czy napalm. I to właśnie one zadecydowały o wyniku tego konfliktu.
Najsłynniejszą fotografią zrobioną podczas tej wojny stało się zdjęcie wykonane 1 lutego 1968 roku w Sajgonie przez dziennikarza agencji Associated Press Eddiego Adamsa. Przedstawia ono szefa policji Południowego Wietnamu Nguyen Ngoc Loana zabijającego schwytanego oficera Vietcongu strzałem z rewolweru w głowę.

 
Słynne "Saigon execution photo" autorstwa Eddiego Adamsa

Fotografia szybko trafiła na okładki wszystkich amerykańskich gazet i magazynów wywołując prawdopodobnie największą burzę medialną w historii USA. Lewicowe ruchy antywojenne przyjęły ją jako swoją ikonę, prezentując ją na manifestacjach obok zdjęć ofiar Holocaustu. Jej społeczny odbiór był jednoznaczny, miażdżący i pozbawiony jakiejkolwiek refleksji. Oto południowowietnamski żołdak, najmita na jankeskiej smyczy morduje z zimną krwią skrępowanego, bezbronnego jeńca wojennego.
Nikomu nie chciało się zajrzeć głębiej w to, co się stało tamtego dnia i co doprowadziło do tej egzekucji.
Dwa dni wcześniej - 30 stycznia 1968 roku Vietcong wraz z regularną armią Północnego Wietnamu przeprowadziły Ofensywę Tet. W przeciwieństwie do dotychczasowej taktyki wojny partyzanckiej w dżungli północnowietnamscy dowódcy postanowili zaatakować główne miasta Południowego Wietnamu licząc na wsparcie ich mieszkańców, co według ich obliczeń miało doprowadzić do ogólnokrajowego, antyamerykańskiego powstania. Przeliczyli się. Ludność miejska nie popierała komunistów, a uderzając na Amerykanów w otwartym terenie ponieśli druzgocącą klęskę.
Jednym z głównych założeń ofensywy komunistów była likwidacja wszystkich "zdrajców", czyli ludzi współpracujących z Amerykanami. Przede wszystkim żołnierzy Armii Południowego Wietnamu oraz policjantów i ich rodzin.
W mieście Hue, które na krótko zostało opanowane przez komunistów zamordowano około 6000 cywilów, którzy mogli stanowić zagrożenie dla "nowego ładu społecznego". Taki wietnamski Katyń...
Na wieść o ofensywie wszyscy policjanci w Sajgonie zostali postawieni na nogi. Odwołano urlopy i wezwano do komend wszystkich funkcjonariuszy. Vietcong dzięki swoim szpiegom znał adresy większości z nich. Nie zastawszy ich w domach (policjanci byli przecież na służbie) komuniści wymordowali ich rodziny - żony, córki, synów, rodziców. Słowem - każdego, kogo zastali pod danym adresem. Dowódcą jednego z tych plutonów egzekucyjnych był oficer Vietcongu Nguyen Van Lem. Został schwytany w Sajgonie obok rowu wypełnionego ciałami zamordowanych członków rodzin policjantów. Szef południowowietnamskiej policji Nguyen Ngoc Loan wśród zamordowanych zauważył żony i dzieci swoich dwóch najbliższych przyjaciół. Kiedy doprowadzono do niego schwytanego zbrodniarza po prostu wyciągnął rewolwer i strzelił mu w głowę.
Nie złamał tym ani ówczesnego prawa, ani nie pogwałcił Konwencji Genewskiej, która chroni umundurowanych żołnierzy zaangażowanych w walkę z innymi żołnierzami. Schwytany oficer Vietcongu przebrany był za cywila i mordował Bogu ducha winnych ludzi, którzy nie mieli broni w rękach. Był zwykłym bandytą, który został natychmiast zgładzony.
Na nieszczęście dla generała przy egzekucji byli obecni dziennikarz Eddie Adams i kamerzysta NBC News.
W internecie bez trudu znajdziecie krótki film z tej egzekucji. Ostrzegam, że jest on drastyczny!
Eddie Adams otrzymał nagrodę Pulitzera za tę fotografię. Kiedy jednak zobaczył, w jaki sposób jest ona wykorzystywana zaczął żałować, że kiedykolwiek ją wykonał.
"Generał zabił zbrodniarza, ja tą fotografią zabiłem generała. Aparat fotograficzny to najgroźniejsza broń. Ludzie wierzą obrazom, ale te kłamią, nawet jeśli nie są zmanipulowane. One są tylko półprawdami. Każdy powinien zadać sobie pytanie - co ja bym zrobił na miejscu generała, gdybym schwytał zbrodniarza odpowiedzialnego za zamordowanie moich przyjaciół?" - pisał w tygodniku "Time".
W 1975 roku, krótko przed upadkiem Sajgonu generał Nguyen Ngoc Loan wyemigrował z rodziną do Stanów Zjednoczonych, gdzie założył małą pizzerię w centrum handlowym koło Waszyngtonu. W 1991 roku przeszedł na emeryturę po tym, jak w jego restauracji ktoś napisał w toalecie "Wiemy kim jesteś, skurwysynu!". Zmarł na raka 14 lipca 1998 roku.
Eddie Adams - fotograf, którego zdjęcie okryło go niezasłużoną hańbą wielokrotnie przepraszał generała i jego rodzinę. Często nazywał go bohaterem i starał się jak mógł, by społeczeństwo poznało szerszy kontekst jego fotografii. Na próżno.
Generał nie miał jednak do niego żalu. Mówił, że gdyby nie on, to kto inny wykonałby zdjęcie i efekt byłby ten sam.
Publikacja tej fotografii w znaczący sposób wpłynęła na odbiór wojny w amerykańskim społeczeństwie. Ruchy antywojenne dostały do ręki potężny, szokujący argument i przez Amerykę przetoczyła się nowa fala manifestacji. W końcu Amerykanie, mimo sukcesów militarnych zostali zmuszeni do upokarzającego wycofania się z Wietnamu.

filozof grecki

Odnośnie wojny w Wietnamie (przepraszam - dłuższa dygresja): To jest dla mnie bolesny temat. Pamiętam w Polsce czasy, gdy USA było krajem bardzo lubianym jako naturalna przeciwwaga dla znienawidzonej komuny. Jednak Wietnam był hasłem, przy którym nawet najwięksi zwolennicy USA kiwali ze smutkiem głowami, że takich zbrodni dopuścili się Amerykanie a na dodatek że tak kompromitująco przegrali (jakby te 2 stwierdzenia nie były w jakiś sposób sprzeczne). Afganistan, o którym nie wolno było mówić, ale o którym wszyscy wiedzieli - jakich strasznych zbrodni dopuszczają się Rosjanie - był powszechnie porównywany do Wietnamu. Od najmłodszych lat nie mogłem pogodzić się z tą manipulacją. Czułem i wierzyłem, że generalnie (pomijając normalne elementy wojennego chaosu) Amerykanie robili tam dobrą robotę, powstrzymując postępy światowego komunizmu. Smutne były dla mnie wieści o tym, że sami Amerykanie tak bardzo nienawidzili tej wspaniałej karty swojej historii. Gdy oglądałem "Czas apokalipsy", byłem cały czas po stronie kapitana Willarda a nie pułkownika Kurtza (pomijam tu cały dramatyzm i mistycyzm tego konfliktu). "Pluton" oglądałem z 10 razy. I wreszcie niedawno mogłem obejrzeć 3-odcinkowy dokument, w którym (w ostatniej części) weterani tej wojny ze łzami w oczach komentowali decyzję o wycofaniu się w momencie, gdy wojna była już prawie wygrana. Wbrew propagandzie, żaden z nich nie żałował tego, że brał udział w tej wojnie. I wszyscy oni byli całkowicie pewni, że żaden z ich towarzyszy broni, którzy zginęli, nie chciałby tego wycofania się. Że to było zmarnotrawienie ich ofiary. Odnośnie siły obrazu: Jak rozumieć Twoje porównanie, Ckwadracie? Czy tym obrazem/filmem, który zmieni bieg historii będzie ten filmik 1:24 ze strzałami? Jeśli ten film był zamieszczony z inspiracji służb, to powstaje pytanie, czy oni dokładnie wiedzieli, jakie procesy uruchamiają i do czego to zmierza.
Czarek Czerwiński

Chodziło mi tylko o to, że sedno rzeczy może być zupełnie inne, niż to, co na pierwszy rzut oka widać. Żeby nie dać się zwieść emocjom, nie wyłączać rozumu i logiki i nie wyciągać zbyt pochopnie wniosków.
MarkD

MarkD

15 years 5 months temu

A co na pierwszy rzut oka widać? Że nic nie widać? Deprecjonowanie materiałów, które jako jedyne mogą nam pomóc zinterpretować fakty mi się nie podoba. To zdjęcie z Wietnamu (które też dziś znalazłem na wykopie) pamiętam z dzieciństwa. Mimo iż było dla mnie przeżyciem traumatycznym nie zmieniło mojego stosunku ani do komunistów ani do USA.
Czarek Czerwiński

lecz o choćby podstawową krytykę źródeł. Jeśli na 100 000 (a może i więcej) zdjęć (w tym satelitarnych) i filmów z miejsca katastrofy, które było dostępne dla wielu ludzi, nie widać kabiny, a nagle pojawia się jedna fotka, na którym ją rzekomo widać, to przecież wiadomo, że to fake.