Nagły przypływ rusofilii

Przez dodam , 06/05/2010 [18:18]

"9 maja zapalmy znicze na cmentarzach żołnierzy radzieckich" apeluje Mazowiecki, Wajda, Kutz, Michnik, Nałęcz, Kozłowski, ks. Boniecki i wielu innych wyznawców pojednania Polsko-Jaruzelskiego, czy w wymiarze medialnym Michnikowo-Urbanowego.

Skąd się wziął ten nagły przypływ absurdalnej, gorliwej rusofilii, przedwczesnej, biorąc pod uwagę brak choćby wstępnych wyników śledztwa mającego wyjaśnić przyczyny wielkiej tragedii smoleńskiej. Zwłaszcza w przypadku tak doświadczonych przez życie sygnatariuszy jak Wajda, czy Mazowiecki, którzy pamiętają terror lat pięćdziesiątych (nawet jeśli byli po stronie utrwalaczy) i nie raz w ciągu swojego długiego życia byli świadkami bezwzględnego rozprawienia się „władzy ludowej” z sowieckiego nadania z „wrogami ludu”. Ludzi, którzy inaczej niż „młodzi wykształceni z wielkich miast”, znają prawdę o eksterminacji polskich patriotów, bohaterów Państwa Podziemnego i ocalałych cudem przedstawicieli przedwojennych elit. Eksterminacji prowadzonej metodycznie przez „wyzwolicieli” w trakcie wyzwalania i jeszcze przez dziesięć lat po „wyzwoleniu”. Zbrodni na skalę znacznie większą niż katyńska. Zbrodni, o której dzisiaj nawet nie wspomina się by nie „psuć” „dobrych” stosunków z Putinem. 

Wyjaśnienie może być tylko jedno: casus niewolnika liżącego rękę oprawcy w przerwach między batami. Ci biedacy z przetrąconymi kręgosłupami bardziej niż inni czują podświadomie udział Kremla w tej koszmarnej tragedii smoleńskiej. Oni to wiedzą! Są przerażeni i by zachować równowagę, wypychają ze świadomości. Ich niewolnicze dusze zareagowały tak jak zawsze.