Oszołomienie

Przez Dariusz Zalewski , 05/03/2010 [05:22]
Francuski socjolog Roger Caillois dokonał kiedyś klasyfikacji gier i zabaw. W podziale tym wymienił zabawy charakteryzujące się naśladownictwem (np. dziecięce w sklep, strażaków itp.), w których dominuje czynnik losowy (loterie, kości), współzawodnictwo (gry sportowe) oraz oparte na ... oszołomieniu. I chociaż autorowi książki Gry i ludzie chodziło o zabawy w rodzaju wirowania na karuzeli, skakania na trapezie, jaździe na nartach, to wydaje się, że jest ich znacznie więcej.
W oszołomienie wprowadza dziś ludzi głównie telewizja. Kawalkada kolorowych obrazków, która przewala się przed oczami widzów, teledyskowy sposób postrzegania świata, prowadzi do swoistej hipnozy umysłu. Ludzie popadają w swoisty amok oglądając te wszystkie „Tańce z gwiazdami” i tym podobne. Telewizja wciąga, jak narkotyk, w efekcie trudno im się od niej oderwać. Nawet, gdy zajmują się w domu czymś innym, czują się bezpieczniej, gdy telewizor jest włączony. Spełnia on zadanie kominka, od którego ma płynąć ogrzewające dom ciepło.
Inny rodzaj współczesnego oszołomienia powodują centra handlowe czy hipermarkety. Sterylna czystość, nieskończone ilości tłumów, atmosfera tzw. „wielkiego świata”, wielość kolorowych towarów - po prostu oszałamia. Nie bez znaczenia jest również fakt, że centra handlowe przemieniają się powoli w parki rozrywki (występy zespołów rockowych, tancerzy, miejsca zabaw dla dzieci). To wszystko sprawia, że ludzie zachowują się nieracjonalnie. Wypełniają kosze niepotrzebnymi rzeczami. 
Wyjścia do hipermarketów przypominają dawne polowania na zwierzynę. Łączy je interesowność z zabawą. Na królewskie łowy wyruszano przecież także w celach na poły rozrywkowych. Coś podobnego mamy tutaj: rozrywka oparta na oszołomieniu łączona jest z polowaniem na tanie produkty. Zdobycze wykłada się później na stole i przegląda, niczym ustrzeloną zwierzynę.
Tak lud trwa w oszołomieniu, świat mu wiruje przed oczami, a biznes się kręci.  image
Bernard

to jedne z ulubionych zabaw wczesnego dzieciństwa. Oszołamialiśmy się głównie zabawą w chowanego, berka itd... W centach handlowych są kina, kawiarnie, knajpki, a nawet siłownie i fitnesy. Ostatnio było głośno o pomyśle otwarcia kaplicy (nie wiem czy się zrealizował). To trochę jak średniowieczny rynek. Świat się zmienił, i zatrzymać tego nie można.
filozof grecki

To znakomity wpis - chciałbym umieć tak celnie wyrażać myśli w kilku akapitach. A umieszczone tu skojarzenie tv oraz hipermarketów jako podobnych schematów z naszego życia i potraktowanie ich jako zabawy polegającej na oszołomieniu jest dokładnie zgodne z moim od dawna żywionym głębokim przekonaniem. Najgorsze jest to, że mamy tu do czynienia z czymś, co w wielu aspektach przypomina narkotyk (silnie uzależnia!) i dotyczy najszerszych mas społeczeństwa. U wielu osób sytuacja jest beznadziejna. Sam przeszedłem okresy uzależnienia i od tv, i od centrów handlowych, a ludzi uzależnionych do dziś często spotykam. Jak w przypadku każdego uzależnienia, by z tego wyjść, trzeba przeprowadzić ciężką pracę nad sobą. Najgorsze jest jednak to, że większość osób w ogóle nie dostrzega tu problemu! Dziś ostrożnie dozuję sobie tv (głównie kanały naukowe, do polityki wystarcza mi internet, choć to też uzależnienie). Preferuję też zakupy w małych sklepach, na bazarkach, gdzie trzeba rozmawiać z ludźmi, czasem nawet się sprzeczać. Nie bez znaczenia (w odniesieniu do centrów handlowych) jest to, że unikam korzystania z kart kredytowych. Każdemu to gorąco polecam.
filozof grecki

Ja nie mogę pogodzić się z centrum handlowym - świątynią kiczu bądź też kiczowatą świątynią - jako średniowiecznym rynkiem. Wbrew pozorom dla zdrowia psychicznego i wewnętrznej równowagi lepiej jest dokonywać zakupów w tradycyjnych sklepach a oferty kulturalnej świadomie szukać w lokalnej gazecie.
Bernard

Odkryto tabliczki ze starożytnego Egiptu a na nich inskrypcje, że świat schodzi na psy, młodsi nie szanują starszych… Więc przekonanie o upadku cywilizacji jest tak stare jak sama cywilizacja. Oczywiście jest to przekonanie zwykle słuszne, ponieważ okresy rozwoju i wspinania się na wyżyny są zwykle dużo krótsze niż następujący po nim czas stopniowej, często powolnej lecz zauważalnej degrengolady. Ale jednak po upadku Egiptu nastąpił rozwój Grecji, Rzymu, czy Bizancjum by pozostać w sferze starożytnej. Stąd nadzieja, że jeżeli dziś cywilizacja upada, to kiedyś będzie się podnosić, a jej wzrost będzie szybki, tym gwałtowniejszy im upadek głębszy. Oczywiście osobiście mnie to nie cieszy, bo są to procesy pokoleniowe, ale daje nadzieje dla dzieci, czy wnuków.
Bernard

Świetnym przykładem centrów handlowych jest scena z „Blues Brothers”, gdy główni bohaterowie uciekając przed policją wjeżdżają do takiego centrum i oglądają wystawiane tam towary przejeżdżając przez poszczególne stoiska . To prawda, jest to pseudokultura odmóżdżona, plastikowa i szklana, a właściwie bardziej pewnie z pleksi niż szkła. Z drugiej strony w dużych hipermarketach jest taniej niż w małych osiedlowych sklepach i nie jest to mit. Trudno odmawiać ludziom prawa do tańszych zakupów. Choć oczywiście jest presja na kupowanie niepotrzebnych rzeczy i uleganie reklamie. Są też manipulacje samych sklepów jeśli chodzi o dobór towarów i tzw. politykę promocyjno-półkową. Osobiście lubię bazarki warzywne, chociaż ich wygląd często pozostawia dużo do życzenia ale głównie jednak latem. A same centra handlowe trochę przypominają mi średniowieczne rynki z handlarzami, grajkami, sztukmistrzami, czy cotygodniowe lub odpustowe targi które mimo zmian jednak przetrwały. Przynajmniej na tzw. prowincji.
filozof grecki

Pewnie pozostaniemy tu w sporze. Może mam nieadekwatny nick, bo z punktu widzenia filozofa powinienem spokojnie przyglądać się upadkowi cywilizacji. Ja jednak wyrażam tu sprzeciw, choć argument o odrodzeniu kultury w nowych formach w przyszłości jest jak najbardziej uprawniony. Haczyk jest w czasie. Dzieje ludzkości w skondensowanej wersji można przeczytać w jeden dzień. Ale nie oddadzą one wtedy prawdy o pożogach i dumnych ludach, które całe pokolenia i wieki spędzały w niewoli lub też nigdy się z niej nie wydobyły i rozpuściły się w ludach barbarzyńskich. Nawet historia nie odda dawnej chwały pokonanych, bo historię - jak wiadomo - piszą zwycięzcy. Łatwo też wpaść w pułapkę determinizmu, a przecież historię tworzymy wszyscy. Dziś jest wielu takich, którzy walczą o odrodzenie naszej cywilizacji, mając jako inspirację niezłomną postawę papieża Jana Pawła II. Jest to - nie bójmy się tych głęboko uzasadnionych określeń - wojna cywilizacji życia z cywilizacją śmierci. Początkowy wpis tutaj mówi o tv i hipermarketach, i chyba nieprzypadkowo łączy nam się ten temat ze sprawą upadku cywilizacji - czujemy tu związek, ale dokładna analiza musiałaby zająć więcej miejsca. Kwestia oszczędności pieniędzy przez klientów w przypadku hipermarketów jest trzeciorzędna, niestety. Wystarczy popatrzeć na klientów - do rzadkości należą łowcy okazji i znawcy wszelkich przecen i promocji. Nie ma co się oszukiwać - hipermarket to jest maszyna do zarabiania wielkich pieniędzy - poczynając od zmuszania dostawców do absurdalnego obniżania kosztów i cen, do podprogowych działań na psychikę klientów. Faktycznie najdroższe do bieżących zakupów są peryferyjne sklepy spożywcze o bardzo małej powierzchni i takich na ogół unikam. Natomiast małe sklepy samoobsługowe są już całkiem dobrym miejscem do bieżących zakupów, bazarki też lubię o każdej porze roku. Od centrów handlowych wolę hale kupieckie, gdzie zarabiają konkretni ludzie, tacy jak ja, a nie bezosobowe sieci. Myślę, że świat tętniący handlem i życiem na każdym kroku i jest lepszy od świata sterylnych centrów handlowych. A oszust, który gdzieś na rynku naciąga przechodniów na grę w trzy karty jest mniej groźny od sytuacji, w której 90% rynku konsumenckiego należy do kilku globalnych korporacji.
Bernard

do siebie. Faktycznie to wymaga dłuższego zastanowienia i stosownego komentarza. Bo temat z jednej strony niepokojący, z drugiej ciekawy. Porównując centra handlowe do średniowiecznych rynków, czy współczesnych targów starałem się pokazać, że dzisiejszym ich i odpowiednikiem są właśnie owe centra handlowe. Na rynkach odbywały się chłosty, ścinano głowy przestępcom, czy po prostu wrogom panujących. A lud oglądał to z zapartym tchem. Napęd kulturze czy cywilizacji nadają przede wszystkim wybitne jednostki, zwłaszcza jeżeli maja wpływ na władzę. To nie ubogie chłopstwo średniowieczne, czy rzymscy niewolnicy (no chyba, że byli grackimi filozofami ) nadawali kształt literaturze, architekturze, prawu, czy obyczajom. Jeśli już to raczej jako gwałtowny ruch sprzeciwu znoszący zastaną rzeczywistość, z której dopiero w perspektywie jakiegoś czasu wykluwało się coś nowego. Tak jak tłum oglądający walki gladiatorów nie stanowił (chyba) jądra rzymskiej cywilizacji, tak dzisiaj nie stanowi go tłum wypełniający hipermarkety. Aczkolwiek są też pewne istotne różnice. W związku z tym że w naszym „kręgu kulturowym’ zwyciężyła demokracja (i to w jakiejś koślawo-medialnej wersji) wpływ tłumu na przyszłość cywilizacji okazuje się potencjalnie duży... Tak więc potrzebne są jakieś ośrodki "oporu" kulturowego, tworzenia idei, przestrzegania wartości. Nie muszą być masowe choć powinny być wpływowe :). pozdrawiam
filozof grecki

Fakt, prosty lud potrzebuje prostych rozrywek. W każdej epoce pewnie doszukamy się także jakichś form dekadencji, zbuntowanej młodzieży itp. Jakie wobec tego są różnice, dawniej i dziś? Otóż, wydaje mi się, że współczesna wiedza i technika spowodowała totalne oddziaływanie na społeczeństwo i człowieka. Autor tego wpisu podkreśla to, pisząc trafnie o permanentnym oszołomieniu, w którym utrzymywane jest społeczeństwo. To totalne oddziaływanie kojarzy się (nie tylko językowo) z formą totalitaryzmu. Oddziaływanie twarde, policyjne, zastąpiono oddziaływaniem pozornie miękkim, ale równie zniewalającym. Demokracja pozostaje u nas fasadą - jak w putinowskiej Rosji, choć sterowanie jest trochę bardziej wyrafinowane. Przykład: Jeżeli przejdzie globalny szwindel z CO2 to będzie znaczyło, że z ogłupionym społeczeństwem można zrobić wszystko, wcisnąć mu nawet dziecinnie głupią narrację, jeśli tylko jest podana w odpowiedniej oprawie medialnej. Ludzie w jednej chwili zapominają szkolną wiedzę o cyklach klimatycznych, epokach lodowcowych itd., i wierzą w ten cyrk z ociepleniem wywołanym przez antropogeniczny CO2. Nie jestem pewien, czy przekreślałbym istotę demokracji jako pozytywną wartość, natomiast dziś demokracja wyraźnie wykoślawia się i degeneruje, z tym że na razie trudno nam jest to zjawisko dokładnie opisać. Częścią tej degeneracji jest wspomniana gra polegająca na oszołomieniu społeczeństwa. Kryzys demokracji wiąże się też zapewne z atomizacją społeczeństwa - zanikaniem więzi międzypokoleniowych, rodzinnych, lokalnych społeczności. Nasz opór powinien więc polegać na przeciwstawianiu się złym tendencjom. Trywializując - lepiej, by idolem młodzieży był Wojciech Cejrowski niż Kuba Wojewódzki. Moim zdaniem, nie możemy liczyć, że jakieś elitarne ośrodki idei same z siebie zmienią postawę znaczącej części społeczeństwa. Musimy raczej liczyć na naturalne mechanizmy obronne w społeczeństwach Zachodu, które sprawią, że zwrócą się one w kierunku wartości konserwatywnych, w kierunku cywilizacji życia. Natomiast owe ośrodki idei są niezbędne, by nadać tym tendencjom konkretny ideowy kształt. Naturalne tendencje społeczne i ośrodki idei powinny nawzajem z siebie wynikać i się wzmacniać - to naturalna droga do ewentualnego zwycięstwa tego co nazywamy cywilizacją życia i co jest szansą na przetrwanie naszej zachodniej cywilizacji i utrzymanie jej dominacji w świecie, a nawet atrakcyjności dla pozostałych kultur.
Bernard

Też lubię Cejrowskiego. Moje dzieci zaczytywały się w jego książkach podróżniczych, robił też świetne filmy o tej tematyce. Niestety nie prowadzi chyba żadnego programu stricte politycznego. A należy do tych ludzi, którzy swoim bezkompromisowym stylem bycia mogą pociągnąć młodsze pokolenie. Ale... musi mieć możliwość dotarcia do młodego pokolenia, czyli wracamy do massmediów, a głównie telewizji, czy też do występów w centrach handlowych :) Czy oznacza to, że trzeba samemu wejść w system "oszołamiania", medialny, czy choćby taki jak imprezy w centrach handlowych? Ciekawy problem. A co do demokracji - nie widzę innego sposobu, jednak daje szansę na odwrócenie sytuacji. Choć przewaga PRu nad treścią jest b. zniechęcająca. I to chyba od czasów debaty Nixon - Kennedy, którą Nixon przegrał w telewizji, a jednocześnie wygrał w radio...
filozof grecki

Przywołując Cejrowskiego i Wojewódzkiego jako przeciwstawne przykłady miałem na myśli raczej kod kulturowy, którym się posługują, niż konkretne zalecenia polityczne. Cejrowski zresztą zrobił dużo dobrego dla prawicy w latach 90. Udało mu się przy tym pozostać poza niszczącymi walkami wewnętrznymi. Co do nieszczęsnego współczesnego PR-u, to nie należy go zaniedbywać, ale - moim zdaniem - należy postawić sobie inne cele. Główny kierunek powinien iść w kierunku takim, by ludzie stopniowo uświadomili sobie, że ten stan oszołomienia telewizją czy centrami handlowymi (trzymając się tych dwóch przykładów) jest stanem negatywnym, sprawia on że życie jest w istocie puste. Rozrywka, choćby nie wiem jak wyrafinowana, nie jest w stanie wypełnić życia prawdziwą treścią. Wiem, że z jednej strony trudno stawiać ludziom wysokie wymagania - pracę nad tym trzeba zaczynać od rodzin, od szkoły podstawowej. Z drugiej strony jednak, prawie każdy w głębi duszy zdaje sobie sprawę z tego co jest dobre a co złe, co czyni życie pustym, a co daje pełnię życia. Trzeba jakoś obudzić w ludziach tę lepszą stronę. Te zalecenia jakoś przekładają się na politykę. Jeśli dziś niezdecydowany wyborca szuka w polityce prawdziwych treści - a takich ludzi będzie moim zdaniem coraz więcej - to właściwie nie ma żadnego wyboru poza PiS. W debatach politycy PiS używają czasem mocnych sformułowań - ale widać że wynikają one z konkretnych głębokich przekonań. Natomiast w PO używają całej kanonady inwektyw, ironii, ośmieszania - tyle że bez ładu i składu, bez odniesienia do realnego świata, jedynym celem jest jak najbardziej spektakularne przywalenie PiS-owi. W pewnym sensie dobrze by było, i mam nadzieję, że w przyszłości to nastąpi, by PiS miał jakiegoś prawdziwego ideowego konkurenta, a nie tylko zjednoczone siły establishmentu i służb.
Bernard

Generalnie pytanie jest takie, na ile można wykorzystywać pijar do walki z pijarem, na ile (pozostając w poetyce) centra handlowe do walki z centrami handlowymi. Czyli np. na ile głosząc hasła antyesteblishmentowe sam stajesz się częścią establishmentu. Stając poza tracisz możliwość wpływania, wchodząc - możesz, nawet mimowolnie, stać się jego częścią. Prawdziwe wartości są kluczowe, ale zasięg ich oddziaływania jest ograniczony. Na skalę masową objawiają się rzadko, takim wydarzeniem była np. pierwsza pielgrzymka Papieża. Dziś nie widzę by coś takiego miało się wydarzyć. Co nie znaczy, że należy załamywać ręce. I kończąc, piszesz o PiSie - zgadzam się z Twoją diagnozą. Ale czy PiS może zyskać przewagę np. bojkotując takie kanały komunikacji jak symboliczne tv czy "eventy" w centrach handlowych? Z drugiej strony zawsze istnieje zagrożenie, że upodobnisz się do tego co zwalczasz... pozdrawiam