Przypomniał mi się ten fragment po obejrzeniu filmu dokumentalnego o Zbigniewie Lubienieckim. Potomek arystokratycznego rodu miał zdecydowanie inny pomysł na walkę z komunistami. W filmie opowiada o prywatnej zemście na sowietach. Prześladowany wraz z całą rodziną poprzysiągł sobie, że nie spocznie, aż zabije stu prześladowców. Z tego co twierdzi ślubowania dotrzymał. Pierwsze efekty miał już jako dziecko. A to skierował sowieckie czołgi na bagna, a to bronią ręcznej roboty odstrzeliwał pojedyńczo sołdatów lub w inny sposób doprowadzał do ich zgładzenia.
W porównaniu z drogą wybraną przez ks. Jerzego Popiełuszkę, taka postawa może odruchowo budzić opór. Można oczywiście dyskutować czy wszystkie działania bohatera wspomnianego filmu są moralnie usprawiedliwione. Ale z drugiej strony - etyka żołnierska dopuszcza (a nawet nakazuje) działania obronne i walkę z okupantem.
Droga żołnierza jest inna, niż droga kapłana. Obaj mają też inne cele. Ks. Jerzy walczył ze złem, a żołnierze walczą o wolność narodu. Dlatego i metody tej walki muszą być różne.
