WSPOMNIENIA WACŁAWA LINIEWICZA cz. XVIII
/Wacław Liniewicz (l. 82) ze Szczecinka, sybirak, społecznik, patriota, świadek historii./
Szczecinecki dworzec kolejowy, kiedyś chluba Szczecinka, to jeden z najpiękniejszych stylowych budynków w mieście. W latach 1950-1980 tętniło tu życie. Tu zbiegały się kolejowe szlaki z różnych kierunków. Tu przetaczano wagony, formowano sznury wagonów towarowych, kierując je w odpowiednie strony Polski. Na peronach trakcji osobowej trwał ciągły ruch pasażerów, spieszących się robotników i pracowników do pracy, a także uczniów do szkół, a potem do pracy. Pod peronową wiatą nieraz oglądałem przygotowaną do transportu upolowaną zwierzynę leśną. Były to sarny, jelenia, dziki, a raz widziałem upolowanego wilka. Leżał ten basior pospołu z inną zwierzyną. Zastanawiałem się, czy on też będzie wchodził w skład kiełbasy myśliwskiej, którą nieraz można było kupić w sklepie mięsnym za 100 zł za kilogram (1/9 mojej miesięcznej pensji).
Dziś dworzec kolejowy stoi jako mało użytkowany obiekt. Po pustym holu, niegdyś gwarnym i głośnym hula wiatr. Czasem zbłądzi tu jakiś pociąg, pojedynczy pasażerowie przemkną koło rzadko otwieranych kas. Tylko bezdomni mają tu stałe miejsce bytowania. Trwają dziwne targi między rządem PiS a miejskim samorządem z PO o sposobie przebudowy i użytkowania dworca.
Kiedyś mieściła się tu wielka dworcowa restauracja z zapleczem, bar piwny w obszernej poczekalni, piękny wysoki hol z mapą Szczecinka i herbami miast. Tu były kasy, biura kolei i poczta. Tu też mieściła się wydzielona strefa dla przeznaczona dla podróżujących żołnierzy Armii Sowieckiej i ich rodzin. Z pobliskiego Bornego Sulinowa, bazy wojsk sowieckich. Rosjanie dowożeni byli autobusami, a dalej po załatwieniu swoich formalności w swoim biurze, wsiadali do wydzielonego wagonu i jechali w swoje strony.
Szczecinecki węzeł kolejowy zatrudniał wielu mieszkańców Szczecinka i okolic. Tu pracował też mój teść. Kiedyś opowiadał mi o pewnym dość ciekawym zdarzeniu. Otóż jako pracownik fizyczny dostawał bony na posiłki regeneracyjne, które można było wykorzystać w dworcowej restauracji. Wstąpił tam ze swoim kolegą na przysłowiową zupę z wkładką. W barze pobrali talerze z zupą i usiedli przy swoim stoliku. Dosiadł się do nich rosyjski oficer. Teść i jego kolega jako ludzie „starej daty” przeżegnali się przed posiłkiem. Zdziwiony oficer i zapytał: „ Co to znaczy ten dziwny gest przed obiadem?”. Odpowiedzieli: „A modlimy się za to, że dzięki Bogu możemy się najeść, a ten posiłek pójdzie nam na zdrowie”.
- A gdzie jest ten wasz Bóg? - zainteresował się rosyjski oficer. - A tam wysoko w niebie – odpowiedzieli. - E… kłamiesz, my tam w kosmos latali i żadnego Boga nie widzieli. Ja nie modlę się, dobrze jem i jestem zdrowy – stwierdził Ruski.
Na to teść mu odpowiedział, że przy domu w chlewie ma takiego osobnika; jest duży, zdrowy, dobrze żre i nie modli się.. Oficer zrozumiał porównanie do wieprza, obraził się, wstał od stołu i wyszedł.
- O chyba będziemy mieć kłopoty – stwierdził teściu, jak zobaczyli wracającego do stołu oficera. Podszedł do nich, poklepał teścia po placach i powiedział – Ty mądry człowiek, taki naród, który ma Boga za przewodnika daleko zajdzie.
Z tym zdarzeniem kojarzy mi się po latach nasz samotny opuszczony dworzec.
Wacław Liniewicz
Ps. Wspomnienia pochodzą z 27.03.2019 r. Obecnie zabytkowy dworzec kolejowy w Szczecinku jest intensywnie remontowany. Infrastruktura około-dworcowa jest zrobiona, ale w samym dworcu trwają prace. Kasy są nieczynne, a przed gmachem na zimę ustawia się koksowniki dla podróżnych – dop. Slavus
- Zaloguj się aby dodawać komentarze
- 105 widoków