NIEIZWIESTNYJ

Przez Slavus , 28/08/2024 [13:18]
WSPOMNIENIA WACŁAWA LINIEWICZA VI /Wacław Liniewicz (l. 81) ze Szczecinka, sybirak, społecznik, patriota, świadek historii. / Jadąc do Bornego Sulinowa, często przejeżdżałem koło cmentarza pozostawionego przez Armię Radziecką. Cmentarz położony jest przy skrzyżowaniu dróg, a charakteryzuje go ustawiony przy bramie pomnik w formie ręki z pepeszą strzelającą w niebo. Z trzech stron cmentarz otaczają lasy chroniące swym cieniem 348 mogił. Wracają mi po latach wspomnienia związane z przejęciem tego cmentarza od wojsk rosyjskich przez władze jeszcze województwa koszalińskiego. Uczestniczyłem w tym osobiście, jako członek ekipy fachowców opracowujących dokumenty przejęcia Bornego Sulinowa, a w tym również cmentarza. Komisja polska i rosyjska spotykały się co 10-14 dni w Bornem Sulinowie ( w tym czasie garnizonie rosyjskim) i po skrupulatnym sprawdzeniu opracowanych i przedłożonych przez nas dokumentów – podpisywały je. Potem następował moment uroczystego przekazywania dokumentów. Procedura ta trwała prawie przez cały 1992 rok. Całe miasto podzielone było na na tzw. sektory, które w ustalonej kolejności były opracowywane i przyjmowane. Pamiętam, że plan przekazywania tych sektorów był po rosyjsku nazywany „plan oswobożdenija goroda”. W duchu myślałem sobie, czemu to oswobodzenie następuje po 47 latach od zakończenia wojny. Jednym z takich sektorów był cmentarz koło Bornego Sulinowa. Ze strony rosyjskiej odpowiedzialny za prowadzenie i przygotowanie dokumentów był podpułkownik, ale w decydującym momencie przygotowania dokumentacji dyplomatycznie „ulotnił się”. Zastąpił go major – skośnooki Ormianin, nie bardzo zorientowany w sprawie. Z udostępnionych przez niego akt wynikało, że cmentarz użytkowany był od 1946 roku. Znajduje się na nim 348 grobów. Według wykazu osób tam pochowanych, aż 136 pozycji opisanych było jako „nieizwiestnyj”, to znaczy nieznany. Na moje pytanie o dane tych osób, sprytny Ormiaszka tłumaczył, że dokumenty tych osób zaginęły w szpitalu w Białogardzie., albo, że spaliły się lub odesłano je do Moskwy. Powiedziałem temu oficerowi, że to jest niemożliwe, aby przy tak skrupulatnie prowadzonej przez nich ewidencji żołnierzy coś takiego i w takiej ilości miało miejsce. Pamiętam, jak całe oddziały żołnierzy rosyjskich z bronią i sprzętem urządzały po sąsiednich polskich wioskach istne „safari” w poszukiwaniu żołnierzy, którzy opuszczali strzeżone rejony. Szybko zorientowałem się, że bezimienne groby, to groby dezerterów, rozstrzeliwanych w Bornem Sulinowie. Pomimo moich nalegań, żadnych danych o nich nie otrzymałem. W trakcie uroczystego przekazywania dokumentów przez „naczalstwo” znów wypłynęła sprawa „nieizwiestnych”. Podczas posiedzenia komisji zarządzono przerwę „na papierosa”. Wykorzystując to, podszedłem do dowódcy garnizonu generała Bułgakowa i postanowiłem porozmawiać z nim na ten temat. Z całej ekipy „naczalstwa” (a było trzech generałów) ten wydawał mi się najbardziej przystępny.. Zagaiłem go o rodzinę i jego pobyt w Afganistanie, skąd wyniósł kilka ran i odznaczeń. Do Bornego Sulinowa został wysłany na rekonwalescencję poszpitalną. Rodzinę, tzn. żonę i dorosłego syna ma aż na Uralu i liczy na to, że wkrótce ich zobaczy. Rozmowa potoczyła się bardziej przyjaźnie, gdy mu powiedziałem, że urodziłem się na Syberii i znam ten „raj” nie tylko z opowiadań. W pewnym momencie zapytałem go o tych „bezimiennych” na cmentarzu. Spojrzał na mnie badawczo i próbował zmienić temat. Jednak nie dawałem „wyprowadzić się w pole” i zapytałem go wprost. - Panie generale, ja wiem, że są to groby dezerterów – powiedziałem. - Wiem, że każda prawie armia świata podobnie traktuje takich żołnierzy. Dziwi mnie tylko , że wasza armia pozbawia człowieka nazwiska i to nawet po śmierci. Trudno, takie są wasze prawa i my ich nie zmienimy. Powiedziałem dalej: - Wy stąd odejdziecie, a groby waszych żołnierzy pozostaną. Dla rodziców – ci dezerterzy zawsze będą dziećmi i na pewno szukać będą miejsc ich spoczynku. Jeśli dotrą tu do nas, to jak my im wskażemy, gdzie pochowano ich synów? Dlatego pana proszę, nie jako generała, ale jako ojca, który ma syna i bardziej potrafi zrozumieć ten problem, niech pan da ten wykaz. Widziałem jego zakłopotanie. Obejrzał się wokoło, wziął mnie pod ramię i powiedział tak: - Ty nie wiesz co to znaczy KGB. Tam są dokumenty, a my nie jesteśmy w stanie nawet zasugerować ich wydania. To jest państwo w państwie – chociaż to już 1992 rok. Zaskoczony byłem potem faktem, że przed wyjazdem na każdym bezimiennym grobie Rosjanie zamontowali tabliczkę z blachy nierdzewnej z wygrawerowanym napisem „Nieizwiestnyj”. Być Może moja rozmowa z generałem miała na to wpływ. W dość krótkim czasie po wyjeździe wojsk rosyjskich z Bornego Sulinowa poznikały z nagrobków cenne tabliczki, a groby stały się jeszcze bardziej bezimienne. Czas poniszczy betonowe opaski. Spadające liście z drzew przykryją, a śnieg otuli także i tych „nieizwiestnych. Wacław Liniewicz Ps. Powyższy fragment wspomnień ukazał się na łamach katolickiego pisma POSŁANIEC w 2001 r. - dop. Slavus.