Normal 0 21 false false false MicrosoftInternetExplorer4 /* Style Definitions */ table.MsoNormalTable {mso-style-name:Standardowy; mso-tstyle-rowband-size:0; mso-tstyle-colband-size:0; mso-style-noshow:yes; mso-style-parent:""; mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt; mso-para-margin:0cm; mso-para-margin-bottom:.0001pt; mso-pagination:widow-orphan; font-size:10.0pt; font-family:"Times New Roman"; mso-ansi-language:#0400; mso-fareast-language:#0400; mso-bidi-language:#0400;}
Uroczystości na Skwerze Wołyńskim zakończyły się złożeniem kwiatów pod pomnikiem 27. Wołyńskiej Dywizji Piechoty Armii Krajowej, której oddziały w okresie od stycznia do marca 1944 r. walczyły na Wołyniu przeciw bojówkarzom tzw. UPA, wspierając jednostki samoobrony, a później z frontowymi jednostkami niemieckimi na Wołyniu, Polesiu i Lubelszczyźnie. Pomnik ma kształt wielkiego kamiennego miecza. 13 lipca 2003 ustawiono 11 kamiennych kolumn-świec upamiętniających męczeństwo Polaków z 11 wołyńskich powiatów, ofiar ukraińskiego ludobójstwa. W 2020 roku Biuro Upamiętniania Walk i Męczeństwa IPN przeprowadziło renowację pomnika 27. Wołyńskiej Dywizji Piechoty Armii Krajowej.
Nienawiść wrosła w krew pobratymców i była motorem okrucieństwa. Dlatego tak wielu naszych Rodaków (obywateli polskich czyli Polaków, Żydów, Ormian, Ukraińców, Czechów i innych mniejszości żyjących zgodnie od wieków na Kresach Wschodnich RP ) w tak okrutny sposób poniosło śmierć. Ale budujemy tutaj również wspólnotę wdzięczności wobec weteranów walk o niepodległość, wobec rodzin ofiar pomordowanych za to, że przez tyle lat walczyli o prawdę. W sposób szczególny chciałbym podziękować zarówno odznaczonym Medalem Pro Patria ale i księdzu Tadeuszowi Isakowiczowi –Zaleskiemu, za walkę o prawdę. Chylimy czoła przed męczennikami Kresów, starcami, kobietami i dziećmi i żołnierzami Armii Krajowej, którzy bronili ludności cywilnej przed oprawcami z OUN UPA”- te słowa powiedział w 2017 roku minister Jan Józef Kasprzyk z okazji 73 rocznicy rozpoczęcia Akcji Burza i Narodowego Dnia Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów.
I w tym roku ks. Tadeusz Isakowicz Zaleski nie złożył broni w walce o prawdę. Zabrakło dawnych obecnych, weteranów i świadków. Nie było pana Witolda Kołodyńskiego, ostatniego ocalałego z rzezi kolonii Parośla, powiat Sarny. „Po traumie” to tytuł jego wyznania w albumie Polskiego Radia z r. 2011, Wołyń 1943. Żona pana Witolda, zaproszona wraz z mężem i burmistrzem miasta Wschowa przez Tomasza Kubę Kozłowskiego do DSH na promocję albumu, powiedziała na spotkaniu o początkowej niechęci męża do wspominania i o wielkiej uldze, jaką odczuł po 70 latach gdy podzielił się prawdą z redaktor Anną Lisiecką.
Tym razem obecność ks. Tadeusza Isakowicza Zaleskiego przywiodła na uroczystości 80. rocznicy ukraińskiego ludobójstwa na Polakach mieszkańca Woli. Mówił wzruszony:
Jestem tutaj, bo tu jest porządny ksiądz. A prezydent? Mnie się wydaje, że porządny Polak to powinien być człowiek. Nikt mi nie powie, że jeżeli jesteśmy na takiej wielkiej uroczystości to Ukraińcy nie mogą się pogodzić z nami. Na każdej ulicy jest bandera, póki oni nie pogodzą się z nami w sensie takim, że przyznają się i przeproszą, to mnie wstyd stać z takimi mordercami. Proszę powiedzieć ks. Zaleskiemu bo to jest bardzo porządny człowiek, że kłaniam mu się nisko.
Teściowa pochodziła spod Włodzimierza Wołyńskiego, to było 3 tygodnie po ludobójstwie 11 lipca 1943 roku w niedzielę. Przyszli Ukraińcy z następnej wsi pod wodzą syna popa (podał nazwisko ale nie potrafię rozszyfrować), oni napadli. Moja teściowa miała dwoje dzieci. Jedno miało 2 lata drugie miało 4 lata. Ona była w takim malutkim stawiku i wszystko widziała. Bała się, mówiła mi to przed pogrzebem. Zbili głową o ścianę, to było tak coś okrutnego, myślała, że tych dzieci nie pobiją… najpierw stłukli, ucięli głowy i potem powiesili je na na płocie a dzieci wrzucili do chałupy. Ona to wszystko widziała. (mieszkaniec Warszawy)
Pani Anna Anna Ostromęcka – Lewakowa od kilkunastu lat organizuje uroczystości upamiętniające 27 WDP AK. Również jej stryj Włodzimierz uczestniczył w samoobronie ludności przed barbarzyństwem ukraińskich sąsiadów. Poszukiwała wiele lat informacji o stryju, po którym zaginął ślad w 1943 roku. We wspomnieniach Śladami Ostrołęckich herbu Pomian pisze o jego śmierci: A więc pseudonim przyjęty przez mego stryja Włodzimierza to „Pomian”. Nawiązał tym do herbu rodowego. Odpowiedź na pytanie znalazłam u Edwarda Prusa w relacji Wincentego Romanowskiego, oficera AK:
Od sierpnia 1943 roku w lasach Starej Huty biwakował oddział partyzancki Armii Krajowej pod dowództwem „Bomby"'-„Wujka" Władysława Kochańskiego. Przybył tu po wyparciu przez banderowców w lipcu 1943 polskiej ludności ze Stepańskiej Huty i jej okolic. Dla zaopatrzenia w żywność wielotysięcznych rzesz uciekinierów w nocy z 5 na 6 września (poprawnie z 3 na 4 września) 1943 roku wysłano do Wilii około 300 drabiniastych wozów po pozostające w kopkach i stertach zboże.
Do zabezpieczenia taborów przydzielono po 20 ludzi z oddziału „Wujka" pod dowództwem podporucznika Pomiana i oddziału pod dowództwem byłego felczera z Korpusu Ochrony Pogranicza - Szafrana. W tej grupie byli m.in. Fortunat Wilczyński, Bagiński i Netupski. O świcie zastrzelono 7 budzących się ze snu pod stertą bulbowców, a wśród nich Petra Dowatiuka. Ledwo krzyknął: Stasiek, nie strzelaj!... Boroweć spał na strychu sąsiedniego budynku.
Rozpierzchły się tabory, w zażartym długotrwałym boju zginął Pomian, bulbowcy dobili Szafrana i Sawkę, kilku rannych Polaków popełniło samobójstwo w obawie przed torturami. Łącznie zginęło ich 14 (inna wersja - 23). Nie wyklucza się jednak większych strat wśród rozproszonych furmanów. Bulbowcy zostali pochowani w Medwiedówce, a Polacy - w Moczulance.