Blisko połowa ofiar tego ludobójstwa to moi lwowscy nauczyciele, lekarze i przyjaciele. Tablicę poświęcam ich pamięci

Przez Bożena Ratter , 04/07/2023 [23:06]

Ulica Abrahamowiczów we Lwowie, ostatnia droga, jaką przebyli o świcie 4 lipca 1941 roku, profesorowie prowadzeni z bursy na Wzgórza Wuleckie. Z okien budynku ZUS, znajdującego się w pobliżu bursy, grupkę prowadzonych ludzi widzi jeden z asystentów profesora Rudolfa Weigla. Nie wie, że za chwilę zostanie rozstrzelanych 37 osób, profesorów aresztowanych na podstawie listy, przygotowanej dużo wcześniej, przez ukraińskich studentów.  Zaaresztowany prof. dr Kazimierz Bartel, kierownik Katedry Geometrii Wykreślnej, wielokrotny premier Rzeczypospolitej Polskiej zostanie zamordowany 26 lipca 1941 roku.

Czy pamiętamy o nich i przypominamy kolejnym pokoleniom elitę polską uczestniczącą w życiu naukowym i kulturalnym Europy i świata?  Rządzącym w Polsce Ludowej ideologia marksistowska nie pozwalała pamiętać, co dzisiaj jest przyczyną? W 1956 roku zmarł profesor Lesław Węgrzynowski, który po ukończeniu studiów na Uniwersytecie Lwowskim w roku 1910 uzyskał dyplom doktora wszech nauk lekarskich. Obok formacji uzyskanej w Klinice Gluzińskiego, odbył staże naukowe w Instytucie im. Roberta Kocha oraz kliniczne w Berlinie, Hamburgu, Davos. Po powstaniu warszawskim zajmował się ewakuacją rannych i chorych, a po oswobodzeniu kraju zorganizował i uruchomił Sanatorium PCK w Zakopanem.  Profesor nie został pozytywnie zweryfikowany w PRL . Śmierć politycznego wroga nie zasłużyła na wzmiankę w mediach.

Pani Danuta Nespiak napisała  o profesorze Rudolfie Weiglu: Studenci medycyny nie wiedzą nic o światowej sławie biologu, który był o krok od nagrody Nobla i który w czasie okupacji niemieckiej Lwowa ocalił dziesiątki polskich profesorów, młodzieży akademickiej i licealnej, wśród nich wiele członków AK. Gdyby natomiast zapytać ich, kogo i co kojarzą z "Listą Schindlera" sądzę, że odpowiedź byłaby zupełnie wystarczająca”.

Artur Hutnikiewicz, wybitny historyk literatury polskiej, cytuje w swoim Dzienniku Zdzisława Dębickiego, który po przymusowym pobycie w Rosji przybywa w 1898 roku do Lwowa na studia:

„W jego murach, w jego atmosferze intelektualnej nauczyłem się od moich niezapomnianych profesorów, Oswalda Balzera i Stanisława Starzyńskiego, rozumieć przeszłość, szukać w niej prawdy, oceniać krytycznie teraźniejszość i pragnąć lepszej przyszłości dla narodu, który mimo pozornych różnic, wytworzonych przez zabory , był jeden i ten sam we wszystkich dziedzinach, jedną żył tradycją i jedną nadzieją. (…)Toteż po czteroletnim pobycie we Lwowie wróciłem do Warszawy z poglądami z pewnością bardziej europejskimi niż te mgławicowe aspiracje rewolucyjne, z którymi wyjeżdżałem za kordon po powrocie z Orska”.

Absolwentem Uniwersytetu Lwowskiego był generał Stanisław Maczek, dowódca I Dywizji Pancernej. Ukończył gimnazjum w Drohobyczu a na Uniwersytecie Lwowskim studiował filozofię ścisłą pod kierunkiem innych, wielkich luminarzy nauki, prof. Kazimierza Twardowskiego oraz filologię polską u profesorów Wilhelma Bruchnalskiego i Józefa Kallenbacha.

Wielki dowódca, wielki człowiek, autorytet nie tylko dla żołnierzy, po wojnie zostaje pozbawiony obywatelstwa polskiego i świadczeń wraz z 75 innymi bohaterami narodowymi zasłużonymi wielce dla wolności Polski i Europy. Pracuje, jako sprzedawca i barman w hotelach w Edynburgu. Na wniosek 40 tysięcy mieszkańców Bredy, (którą uratował przed zniszczeniem) zostaje honorowym obywatelem Holandii.  "Żołnierz polski walczy o wolność wszystkich narodów, ale umiera tylko z myślą o Polsce " to znane słowa Generała Stanisława Maczka. Ale Polska o Nim nie myślała, do 1995 roku nie postawiła mu żadnego pomnika, gdy tymczasem na szlaku bojowym w Europie jest 300 miejsc upamiętnień Jego postaci. Pierwszy pomnik Generała Maczka w Warszawie powstał z inicjatywy i pieniędzy jego żołnierzy i mieszkańców Europy Zachodniej, państwo polskie nie dołożyło złotówki.

Do 2012 roku państwo polskie nie postawiło w Warszawie żadnego pomnika ku czci polskich profesorów zamordowanych we Lwowie przez Niemców i ich sojuszników. Inicjatorem i fundatorem jedynego w Warszawie pomnika jest profesor Wacław Szybalski, w latach 1960-2003 profesor na Uniwersytecie Wisconsin w Madison.  Na tablicy ufundowanej przez niego ku czci profesorów lwowskich umieszczonej w Instytucie Biochemii i Biofizyki PAN przy ul. Pawińskiego 5a znajduje się napis:

„Blisko połowa ofiar tego ludobójstwa to moi lwowscy nauczyciele, lekarze i przyjaciele. Tablicę poświęcam ich pamięci”.

Profesor Wacław Szybalski, patriota i społecznik, miał w rodzinie doskonałe wzorce. Cioteczny Pradziadek, dr. Wacław Lasocki to Sybirak z 1863 roku, również lekarz, społecznik i patriota. Po powrocie  z Syberii  współpracował z doktorem Fortunatem Nowickim i Konradem Chmielewskim, Sybirakami. Dzisiaj wszyscy trzej nazywani są "wskrzesicielami Nałęczowa". Wacław Lasocki ufundował Muzeum Ziemi Lubelskiej w Nałęczowie. 

Andrzej Chciuk (1920-1978), urodzony w Drohobyczu pisał na emigracji w Australii :

„Wbrew oczekiwaniom reżymu ciągle istniejemy, pomimo trzydziestu z górą lat.(…) Pokazaliśmy jednak, że w normalnych warunkach praworządnego państwa, nawet żeby było to państwo obce, potrafiliśmy energicznie pracować, dorobić się i organizować-czego Polak w kraju na skutek systemu nie może. Potrafiliśmy przechować dla przyszłych pokoleń pewne wartości ludzkie i zdobyć osiągnięcia naukowe i artystyczne, jakich nie uzyskała żadna inna emigracja w nowożytnej historii. Nie tylko literatura emigracyjna do skarbca wartości ogólnonarodowych wniosła to, czego zniewolony naród nie może stworzyć pod cenzurą i presją reżymu, ale i nauka polska na emigracji, mogąca się poszczycić dziś tysiącami pracowników naukowych o kalibrze światowym, wzbogacając kulturę świata, Polaków i polskich Żydów, spełniła swą rolę na medal, jak się to mówi w Polsce, i należy się jej za to duża buźka. Iż nie chcieliśmy być tylko emigracją zarobkową, którą łatwo doić i sprowadzić do rzędu Polaka drugiej klasy niemalże z wodewilu (…). Na pewno kiedyś wymrzemy, na co reżym tylko czeka, ale też na pewno pozostawimy po sobie wiele ważnego, tego, co przejdzie do skarbca narodowego…(Andrzej Chciuk)

Niby reżymu już nie ma a pamięć o nich nie wróciła do powszechnej świadomości.  Nie ma też zainteresowania przechowaniem i przekazaniem kolejnym pokoleniom ważnego skarbca narodowego tworzonego przez 600 lat na ziemiach zabranych właśnie przez nich.

Andrzej Chciuk : rodacy w Polsce, kłamliwie nazwanej Ludową, przez 20 lat żyjący tam pod ciśnieniem i codzienności i propagandy, głównie bez możliwości porównania z pierwszej ręki, na skutek propagandy i rodzimej prowincjonalności  nie umieją zrozumieć zwykłej prawdy, że PRL nie jest NORMALNYM państwem, bo państwo bez opozycji, ale za to z cenzurą, bez wolnych wyborów, ale za to z wszechwładzą i ponad prawem stojącą tajną policją, nie jest, bo nie może być, państwem normalnym i ludzkim.