każdy kapłan prześladowany przez rząd, jako podejrzany o „czynności rewolucyjne"

Przez Bożena Ratter , 02/10/2022 [20:38]

Profesor Feliks Koneczny pisał o stosunkach między „chatą” a „dworem” w zaborze austriackim, gdzie od 1772 r. księża szerzyć oświaty nie mogli, bo każdy kapłan, który by się tym zajmował, był prześladowany przez rząd, jako podejrzany o „czynności rewolucyjne" . Przedstawił dwóch kapłanów „z opinią świętości”, Karola Antoniewicza i proboszcza wiejskiego Wojciecha Błaszyńskiego, którzy troszczyli się o moralność ludu. Karol Antoniewicz po prymicjach we Lwowie w r. 1844, udał się do klasztoru w N. Sączu i tam wypadło mu mieć pierwsze kazanie przy zakładaniu bractwa wstrzemięźliwości; a w tej właśnie dziedzinie miał potem zasłynąć, tak dalece, iż nazywano go „chorążym trzeźwości". Doniosła to była sprawa! Żydzi uważali to za „antysemityzm" i wezwali opieki rządu przeciw bractwom wstrzemięźliwości, robiąc donosy na zajętych przy tym księży, że w bractwach tych uprawia się politykę buntowniczą! Wywiązała się walka na ostre, a chłop szedł nieraz z Żydem przeciwko księdzu! Taka była ciemnota i taki brak moralności u rozpitego ludu (Feliks Koneczny).

Widać, jak wielka była moc słowa, o którym Norman G. Finkelstein pisał : Pod przykrywką starań o „odszkodowania za Holokaust”, amerykańskie organizacje żydowskie oraz pojedyncze osoby ze wszystkich szczebli rządu i segmentów społeczeństwa zawiązały spisek-to w tym przypadku właściwe słowo-aby szantażować Europę. (Wielka Hucpa. O pozorowaniu antysemityzmu i fałszowaniu historii - Norman G. Finkelstein)

Feliks Koneczny: Nie sprzyja też moralności nędza, a właśnie szczególnie ciężkie były lata 1844 i 1845, a to z powodu strasznych powodzi. Ksiądz Antoniewicz jeździł z płomiennymi kazaniami, wzywając do składek na włościańskich powodzian. Powódź zatapiała oczywiście jednako mienie dworskie i chłopskie, ale dwory nie szczędziły pomocy z tego, co im zostało. Zdawało się, że z tej wspólnoty klęski wytworzy się poczucie wspólności interesów i jakiś wspólny duch rodaków obydwóch warstw rolniczych, a bractwa trzeźwości wyprowadzą lud z nędzy i z niewoli karczmarzy żydowskich.

Karol Antoniewicz był synem adwokata lwowskiego, który był zarazem ziemianinem. Posiadał wieś Skarzawę  w okręgu żółkiewskim. Była to rodzina ormiańska. Ormianie, lud kupiecki z Azji Przedniej, szerząc swój handel do Europy, odkryli nową drogę handlową od ujścia Dniestru w górę tej rzeki do granic państwa polskiego. Założyli własną osadę handlową we Lwowie i potem jeszcze kilkanaście innych, mniejszych. Posiadając odrębny obrządek, pozakładali własne parafie, a biskupowi ich we Lwowie przyznała Stolica Apostolska godność arcybiskupa i tak jest dotychczas. Ci przybysze ormiańscy stali się prawymi obywatelami Polski i zlali się najzupełniej z polszczyzną. Od wielu już pokoleń obrządek stanowi jedyną różnicę pomiędzy Ormianinem polskim a resztą Polaków; a obrządek ten starożytny otaczamy czcią i szacunkiem.

Karol Antoniewicz przyszedł na świat we Lwowie w r. 1807, a chował się pod opieką matki. Dla jej wielkich cnót porównywał ją potem Karol nieraz do św. Moniki, a zawdzięczał jej tym więcej, skoro ojca utracił w 16 roku życia. Studia gimnazjalne i prawnicze odbył we Lwowie i miał je uzupełnić w Wiedniu. Wybrał się tam jesienią roku 1831, a w drodze wstąpił do Krakowa. Tam dowiedziawszy się o wybuchu powstania „listopadowego" (listopad 1831 r.), zmienił kierunek podróży z szosy wiedeńskiej na warszawską i wstąpił zaraz do wojska polskiego. Odbył kampanię jako oficer w korpusie generała Dwernickiego. Potem osiadł w dziedzicznej Skarzawie, a w r. 1833 ożenił się z kuzynką wujeczną, Zofią z Nikorowiczów. Mieli pięcioro dziatek; lecz oto każde po czterech do pięciu miesiącach życia zapadało ciężko na zdrowiu i wszystkie, jedno po drugim, poumierały. Nad trumną ostatniego dziecka powiedzieli sobie, że odtąd poświęcą życie tylko służbie Bożej i miłości bliźniego. Antoniewiczowie zamieniali się w rodzinę zakonną. Matka od kilku już lat mieszkała u lwowskich Bernardynek. Młodzi, żeby być blisko matki, przenieśli się także do Lwowa. Tam Zofia chodziła co piątku na usługi do szpitala Szarytek, a wkrótce złożyła za zgodą męża wstępne śluby Szarytek. Zostać całkiem zakonnicą mogłaby, o ileby i mąż także wstąpił do jakiego klasztoru. Było to postanowione, lecz Zofia tego nie doczekała, zgasłszy w r. 1839, pochowana w habicie Szarytki. Młody zaś wdowiec, liczący zaledwie lat 32, wybrał się do jezuickiego nowicjatu w Starej Wsi na Podkarpaciu. (Feliks Koneczny Święci w dziejach narodu polskiego)