bolszewicka koncepcja zmechanizowanego świata, w którym żywi ludzie staliby się bezdusznymi maszynami

Przez Bożena Ratter , 01/10/2022 [20:50]

Zbrodnia, której ofiarą padł kapłan wybitny i zacny ks. Streich, jest czymś u nas dotychczas niesłychanym. Pytamy, jak to się stać mogło, gdzie mamy szukać jej źródła? Szukać należy w zgniłej atmosferze, którą oddychamy. Wytworzyła ją propaganda sowiecka (marksistowska) tak, niestety, przez nas głupio lekceważona, a prowadzona przez nich z niezrównaną umiejętnością i zręcznością – pisał profesor Marian Zdziechowski w eseju Widmo przyszłości wydanym w Wilnie w 1939 roku. Od lat 20-tu piszę, mówię o tym, nie mówię, ale krzyczę, a jak nieliczni są ci, co głos mój słyszą. Od pierwszej chwili t. j. od listopada 1918 r. wyczułem w bolszewizmie zjawisko odmiennego rodzaju, nie podobne do tych, które tłumaczymy warunkami czasu i miejsca -wyznaję, choć niejednemu wydać się to może dziwnym, nawet śmiesznym, że charakteru, jaki przybrał terror w Rosji, nie umiałem wytłumaczyć inaczej, jak mistycznie, t. j. bezpośrednią ingerencją zaświatowych, metafizycznych potęg ciemności do rzeczy tego świata.

Pamiętam, jak w grudniu 1918 roku mówiłem o tem z młodym jezuitą niemieckim, O. Fr. Muckermannem, który wówczas był tu w Wilnie, kapelanem wojsk niemieckich…na razie pogląd mój ogromnie go zdziwił, później, po gorzkich doświadczeniach w niewoli bolszewickiej, przyznał mi słuszność. „Nie rozumie bolszewizmu - pisze on w wymienionym liście - ten, kto go nie ujmuje jako potęgę, poza którą czujemy działanie demonicznego pierwiastka we wszechświecie“ .

Bo co jest celem bolszewizmu: Walka z Bogiem, z ideą Boga, doszczętne wytrzebianie jej z duszy człowieka. Ideę zaś Boga kojarzymy z tymi najwznioślejszymi i najlepszymi uczuciami, które ogarniają nas w najwznioślejszych i najlepszych chwilach życia naszego. Człowiek chciałby się wydobyć z ciasnoty bytu doczesnego; od rzeczy małych i marnych, od tego, co przechodzi i znika, rwie się serce jego ku temu, co nie przechodzi i nie znika. Patrzymy z rozkoszą na ptaka, szybującego po błękitach, to symbol dalekiej, a nieskończonej szczęśliwości, za którą tęsknimy, obrzydzeniem przejmuje płaz, czołgający się po ziemi.

Ten pęd do góry jest wrodzony człowiekowi, kaleką jest, kto go w sobie nie czuje; bolszewizm postanowił okaleczyć człowieka. Zdawałoby się, że bolszewicka koncepcja zmechanizowanego świata, w którym żywi ludzie staliby się bezdusznymi maszynami, powinna budzić uczucie wstrętu. Niestety, - nie! Z bólem stwierdzamy, że ma ona w sobie jakiś niezdrowy urok, który pociąga człowieka współczesnego. Nie być, przestać być sobą, ażeby się stać kółkiem w maszynie nakręcanym, jak zegar, w oznaczonej porze na oznaczony czas, jest najohydniejszą karykaturą religii, jaką wyobrazić sobie można.

To antyreligia, spychająca z wyżyn człowieczeństwa w otchłań znikczemnienia. W tę otchłań spadła Rosja sowiecka i za Rosją spada, ze wzrastającą szybkością rzuconego kamienia, stara Europa. Jakże głęboko zrozumiał to Ojciec św., stwierdzając w ostatniej syntetycznej encyklice swojej Divini Redemptoris, iż niebezpieczeństwo bolszewickie nie tylko się nie zmniejszyło, lecz z dniem każdym rośnie i dzięki kreciej robocie propagandy już się wkrada do stowarzyszeń katolickich. Nic w tym dziwnego; posłuszni rozkazom moskiewskim bolszewicy, umieją ukryć zamiary swoje pod osłoną haseł katolickich i w ten sposob pociągają za sobą naiwnych katolików.

Widmo przyszłości prześladuje mnie i dręczy, we dnie i w nocy. I nie jest to sugestią strachu, ani wytworem rozgorączkowanej, chorej wyobraźni….nagle, pewnego dnia znajdziemy się wszyscy w kleszczach czerwonego terroru, nie koniecznie moskiewskiego, znajdziemy i u nas nowych Dzierżyńskich.

Nic dziwnego, iż jako doskonałego analityka ostrzegającego przed realizowanym obecnie celem marksistów (z wrogich nam narodowości ) należało go, wraz z  dziełami, ukryć za zasłoną cenzury, by nie mógł nas naiwnych uprzedzić. Pozostawił po sobie dwutomowe dzieło jako owoce wieloletnich studiów i rozmyślań nad pierwiastkiem religijnym w filozofii i literaturze europejskiej XIX wieku i wiele innych prac naukowych.

Marin Zdziechowski

Komandor Orderu Polonia Restituta, Kawaler Złotego Krzyża Zasługi, Komandor węgierskiego Orderu św. Stefana i wielu innych, profesor honorowy Wydziału Humanistycznego, b. dziekan tegoż wydziału, b. Rektor Uniwersytetu Stefana Batorego doktór honoris causa Uniwersytetu Jagiellońskiego. Uniwersytetu w Dorpacie i Uniwersytetu Franciszka Józefa w Szeged, członek Polskiej Akademii Umiejętności. członek Węgierskiej Akademii Umiejętności w Budapeszcie, prezes T-wa Przyjaciół Nauk w Wilnie, członek wielu Towarzystw Naukowych.

Urodzony dnia 30-go kwietnia 1861 r. w rodzinnym majątku w Nowosiółkach z. Mińskiej, po ciężkich cierpieniach opatrzony śś. Sakramentami, zasnął w Pana dnia 5-go października 1938 r. Pochowany na cmentarzu wojskowym na Antokolu.