Skacząc jak piłka po kamiennych bulwach przedmieść Pragi doskonały pojazd wydostał się na szosą radzymińską, na ów niepozorny szlak, co przed dwoma tygodniami ściągał na siebie oczy całej Polski, a nawet oczy całego świata. Wkrótce ukazał się Radzymin ze zgliszczami w środku rynku jeszcze dymiącymi, z domami poprzewiercanymi od pocisków i cmentarną pustką, która legła w zbombardowanych placach i zaułkach. Z Radzymina posunęliśmy się już żywiej do Wyszkowa- pisał Stefan Żeromski w reportażu Na probostwie w Wyszkowie wydanym w 1920 roku z jego wędrówek w roli korespondenta wojennego po Polsce rodzącej się do niepodległości. Wcześniej, 15 sierpnia 1920 na plebanię do Wyszkowa zjechał dwoma eleganckimi automobilami „urząd komunistyczny” wysłany przez sowiety do Polski złożony z naszych rodaków Marchlewskiego, Dzierżyńskiego i Feliksa Konna …na odgłos strzałów, rozlegających się za Bugiem dali drapaka z Wyszkowa – pisał Stefan Żeromski. Zawsze zadaję sobie pytanie, czym też ludzie tego rodzaju zarabiają na to dostatnie życie? Głosząc zasady prawa opartego jedynie na pracy, sami stoją na poziomie wszystkich zwyczajnych władców, którzy swe stanowisko odziedziczyli, lub posiedli na mocy takiej, lub owakiej, intrygi.
Któż to byli ci -trzej goście, którzy w tych izbach mienili się rządem polskim ? Czy ich lud polski wybrał, czy ich ktokolwiek na tej ziemi mianował ? Lud polski, czy naród polski, tak rozumiany, jak to jest w ich zwyczaju, nie naznaczał żadnego z nich na godność , którą sobie przyznali. Naznaczeni zostali przez kogoś z wyższa, w obcym kraju, w swym zespole, w swej partii. Jako takich można by ich nazwać -tylko KOMISARZAMI w znaczeniu, jakiego ten wyraz nabrał w opinii ludowej polskiej, podczas długoletniej, działalności KOMISARZY za poprzedniej inwazji carów moskiewskich na ziemię polską. I tamci stawali przecie w obronie ludu polskiego wobec ucisku szlachty. Tamci także opierali pomoc swoją dla chłopów polskich na nieprzeliczonej ilości bagnetów. Jedna tylko różnica : tamci KOMISARZE nie byli z naszego rodu. Krew polska nie płynęła w ich żyłach. Ci rodacy dla poparcia swej władzy przyprowadzili na nasze pola, na nędzne miasteczka, na dwory i chałupy posiedzicieli, na miasta przywalone brudem i zdruzgotane tyluletnia wojną - obcą armię, masę złażoną z ludzi ciemnych, zgłodniałych, żądnych obłowienia się i sołdackiej rozpusty, w pierwszo dniu wolności, kiedyśmy po tak strasznie długiej niewoli ledwie głowy podnieśli, całą Moskwą na nas zwalili.
Na ich sumieniu leżą zgwałcenia przez dzicz sołdacką naszych dziewcząt i kobiet. Na ich sumieniu leży zniweczenie nie zasobów i skarbów materialnych, bo te mają wartość względną i mogą być powetowane, lecz zniszczenie zabytków przeszłości, unikatów, pamiątek po pradziadach, ojcach, dzieciach…Za zniszczenie tych przedmiotów ci KOMISARZE są odpowiedzialnie. Oni to te wszystkie pisma, druki, zabytki i rzeczy sztuki podali do rąk nie wiedzącego motłochu. (Stefan Żeromski Na probostwie w Wyszkowie 1920 )
Nawała bolszewicka przed 100 laty została zatrzymana a KOMISARZE przepędzeni- na krótko. Stanowisko KOMISARZA obecne jest w administracji UE tak jak i ideologia marksistowska inaczej nam dzisiaj "zwalana".
Jacek Trznadel pisał w „Kolaborantach”: Bowiem i przed wojną (agresja Niemiec 1 września 1939 r i agresja Rosji 17 września 1939 ) polscy komuniści reprezentowali nie tylko ideologiczny totalitaryzm, ale także zdradę stanu wobec państwa polskiego. A nadto ludzi tych, którzy w większości uciekli do Związku Sowieckiego po wybuchu wojny niemiecko sowieckiej (22.06.1941r.) , nie przekonało żadne świadectwo zbrodni i wobec człowieka, i wobec Polski. Wrócili po wojnie z Armią Czerwoną, tak jak szedł z nią do Polski w1920 roku Julian Marchlewski, Feliks Dzierżyński, Feliks Kohn, ukazani przez Stefana Żeromskiego. Tym razem jednak komuniści wrócili z armią bolszewicką zwycięską.
Współpracujący z ZSRR komuniści pojawiają się w historii Polski, ale nie należą do historii polskości, pozostają właśnie – zwłaszcza w odniesieniu do ostatniej wojny, często dosłownie- „sowieckimi spadochroniarzami”. Podobnie PPR podczas okupacji nie należała do polskiej partii i nie należały do polskich sił zbrojnych jej nieliczne oddział zbrojne. Były to oddziały sowieckich najemników polskiego pochodzenia. Podporządkowane były Moskwie a nie polskiemu państwu podziemnemu, w podobnym kontekście należy umieścić także pisarzy – najemników sowieckiej kultury, co postaram się pokazać dalej – pisał Jacek Trznadel o kolaboracji polskich komunistycznych pisarzy we Lwowie.
Nikt nie postawił im zarzutu kolaboracji, choć była często przedłużeniem przedwojennych powiązań agenturalnych, nie wydał wyroku a nawet nie zabronił im (i ich potomkom) kontynuować pracy od PRL do dzisiaj, czy promować ich, czego przykładem była niedawno obecność bilbordów z Zuzanną Ginczanką , członkiem Związku Radzieckich Pisarzy Ukrainy umieszczonych przez Muzeum POLIN na przystankach Warszawy. Zarzut kolaboracji natomiast postawili komuniści wielkiemu pisarzowi Józefowi Mackiewiczowi, którego Adam Michnik oskarżył o „zoologiczny antykomunizm”. Ciekawe, dlaczego w ramach bojkotu barbarzyńskiej Rosji nie bojkotujemy Gazety Wyborczej - naczelnego organu utrzymującego przez lata kontakty z komunistami Rosji czy Ukrainy.
Jacek Trznadel pisał : Kto opowiadał się za władzą sowiecką do wybuchu wojny niemiecko – sowieckiej- opowiadał się i za okupacją niemiecką. Co więcej, opowiadał się przeciwko walce koalicji antyhitlerowskiej na Zachodzie, w tym przeciwko walce oddziałów polskich we Francji czy Anglii. To już była zdrada stanu podniesiona do którejś potęgi . Duża liczba pisarzy grupy lwowskiej miała żydowskie korzenie . Według słów Tyrmanda związek Żydów z komunizmem jest zjawiskiem równie konkretnym jak fatalnym….
A działo się to gdy dawny Lwów, polski Lwów wyrwano, wywleczono, wywieziono, rzucono na stepy głodowe, w bagniste lasy północy, do martwych kołchozów Kazachstanu. W lepiankach z gliny i nawozu krowiego, zżarci przez wszy, spaleni głodem, rażeni rozpaczą wymierali najstarsi i najmłodsi. Każda zima rosyjska to sto tysięcy trupów dzieci polskich na zesłaniu. Jeśli w stolicy ukuł się termin „naród na froncie” to Lwów od początku żył przeciw dwóm naraz frontom, najeźdźców i Ukraińców. We Lwowie mordował nie kto inny, tylko ten sam znienawidzony milicjant bolszewicki, który przemienił młot i sierp na ukraiński trójząb, a raczej należałoby powiedzieć widły. Heroiczne wysiłki tworzenia konspiracji niepodległościowej na terenach wschodnich pod okupacją sowiecką były o wiele mniej skuteczne niż w GG ponieważ działała denuncjacja nacjonalistów ukraińskich. (Jacek Trznadel Kolaboranci ).
W eseju Stefana Żeromskiego widać wrażliwość na ludzką krzywdę i żarliwą miłość Ojczyzny w opisie wojny polsko bolszewickiej 1920 roku:
Polacy - Niech wasze ręce składają się do modlitwy, albowiem ci bezrolni i bezdomni Polskę wybrali. To nic, że tam i sam , ten i ów poszedł z rozpaczy za wrogiem. Cały bowiem lud polski poszedł w bój za ojczyznę; Opasali się pasem żołnierskim nędzarze, którzy na własność w ojczyźnie mają tylko grób i z męstwem, na którego widok oniemiał z zachwytu świat, uderzyli w wojska najeźdźców. Od krańca ziemi polskiej do drugiego krańca, gdziekolwiek brzmi nasza mowa, jeden się podniósł krzyk: NIECH ŻYJE OJCZYZNA i alboż nie było tak? Alboż nie widział świat tego nieopisanego zjawiska? Zapomniane zostały wszelkie, czyjekolwiek winy i jak Grecy pod Maratonem, zniweczyliśmy wroga. Kto w chwili najazdu moskali na kraj stawał do obrony swego pałacu, dworu, domu w mieście, swej posiadłości, mieszkania pełnego mebli, obrazów i pamiątek, swej chaty na działku ziemi, zagrody i dobytku, swej posady i stanowiska - wiedział czego broni, BRONIĄC OJCZYZNY. Lecz ten kto nie posiadał nic zupełnie stając do obrony ojczyzny nie wiedział o co walczy. Bronił PRZYSZŁEGO DOBRA W OJCZYŹNIE. Bronił dóbr cudzych, bronił nietykalności pałacu, szczęśliwego prosperowania dworu, praw do komornego z domu w mieście, bronił mieszkań, których nigdy nie widział i nie zobaczy, bronił wreszcie władzy, która jego samego depcze częstokroć bezlitosną stopą.
Człowiek bezdomny ….ujął karabin i pospołu z panami, z mieszczaństwem, z inteligencją, z gospodarzami na roli i robotnikami fabrycznymi ruszył na wroga, w boju krwią ociekał i zwycięstwo pospołu z innymi wywalczył, to ten jego uczynek chyba nas wszystkich obowiązuje. Ta sama krew ofiarna i na zawsze dla nas święta, co wyrosła na polu bitwy pod Warszawą z sercem bohatera narodu księdza Skorupki, płynęła strugą z ran bezimiennych polskich żołnierzy, bezrolnych chłopów. Ci RYCERZE za przyszłość Polski polegli (Stefan Żeromski Na probostwie w Wyszkowie 1920 )
Tak samo zachowała się polska elita chłopska (i nie tylko chłopska) podczas i po drugiej wojnie światowej, nie oddając się w niewolę sowieckich i polskich komunistów i płacąc za to wysoką cenę. A część RYCERZY broniąca ojczyzny w 1920 roku i mieszkająca na zabranych ziemiach wschodnich Rzeczypospolitej ginęła z rąk ukraińskich nacjonalistów - WINNIŚMY IM PAMIĘĆ i potępienie zbrodni.