Aleksander Weryha- Darowski dokonał analizy na podstawie danych urzędowych i wydał materiał dotyczący życia ekonomicznego na Rusi i udziału w nim Polaków - Kresy Ruskie Rzeczpospolitej, Warszawa, 1919 r.
Ruskie Kresy, czyli Ukraina, Podole i Wołyń, to nasze dawne Województwa, Kijowskie, Bracławskie, Podolskie i Wołyńskie, a jeszcze tak niedawne w rosyjskim zaborze gubernie: Kijowska, Podolska i Wołyńska (…) Wykazaliśmy już cyfrowo, jak niewielka stosunkowo garstka (7 %) polaków dźwiga ogromną część krajowej produkcji rolnej (40%), bierze bardzo znaczny udział w wytwórczości przemysłowej (36%) i utrzymuje na swych barkach główne brzemię podatku państwowego (34%). Wykazaliśmy również, jak ta polska mniejszość stanowi na Rusi prawie jedyną siłę intelektualną i fachową wśród ludności miejscowej, jakie położyła zasługi cywilizacyjne. Możemy śmiało powiedzieć, że Polacy stanowią na tych ziemiach jedyne ŹRÓDŁO I JEDYNĄ OSTOJĘ KULTURY ZACHODNIEJ.
Ogromny rozwój rolnictwa Ruś w ostatnich dwudziestu latach zawdzięczała tylko Polakom, ich TWÓRCZEJ PRACY, PRZEDSIĘBIORCZOŚCI I ENERGII, a w dziedzinie przemysłu Polacy byli tu pierwszymi pionierami. Wielką zasługę ziemiaństwa polskiego na Rusi było utrzymanie dotąd tak znacznych jeszcze obszarów ziemi nie bacząc na nieprzerwanie półwiekowe ograniczenia, trudności, kontrybucje, krzywdy i prześladowania. A tysiące tych co stracili prawa własności, nie wyzbyli się swych obowiązków narodowych i pracowali dalej wytrwale, stanowiąc w ten sposób wierną załogę polskich ośrodków kulturalnych na Ziemiach Ruskich.
Polscy technicy, polscy inżynierowie są na pierwszym planie i żadna instytucja poważniejsza bez nich się nie obchodzi. Jedna z najlepszych dróg żelaznych rosyjskich - kolej Południowo-Zachodnia -zbudowaną jest w znacznej mierze przez Polaków.
Wobec obfitości pokładów fosforytów na Podolu, grupa ziemian Polaków, zorganizowawszy duże towarzystwo pod nazwą: „Podolskie przemysłowe towarzystwo akcyjne" wybudowała w Winnicy i w 1911 roku w ruch puściła fabrykę superfosfatu, kwasu siarczanego i azotowego, które i dotąd prosperują jak najlepiej. Fabryka ta jest i dziś w kraju jedyna i należy wyłącznie do Polaków.
Wiejski lud polski, potomkowie osiadłych tu ongi mazurów i zaściankowej szlachty, prowadzi życie wieśniacze, zbliżone swym typem do życia ludu rusińskiego. Zachował on jednak swoją wiarę, a przez to i swoją odrębność kulturalną i narodową. Pomimo niebezpieczeństw i trudności, lud ten polskiej książki nie zarzucił, a elementarz polski stanowił przez długie lata moskiewskiego ucisku najcenniejszą relikwię familijną w chacie polskiego chłopa. Olbrzymie zasługi na polu zachowania ludu polskiego od wynarodowienia położyli tu niewątpliwie księża polscy. Gdy nauczanie polskie było surowo wzbronione to świątynia parafialna stała się tym jedynym przybytkiem, gdzie wieśniak polski słyszał ojczystą mowę i ducha narodowego żywił.
W 1917 roku gdy nareszcie groza prześladowań minęła, to jak grzyby po deszczu, powstawały po całym kraju szkoły polskie i w ciągu paru miesięcy liczba ich przekraczała już 1200. Szczególnie wartą jest zaznaczenia działalność następujących towarzystw i organizacyj oświatowych polskich na Rusi: Polska Macierz Szkolna na Podolu, Towarzystwo Macierz Polska na Wołyniu, Macierz Polska na Ziemi Kijowskiej, Wydział Oświaty Polskiego Komitetu Wykonawczego na Rusi, Kijowska Rada Okręgowa Pomocy Ofiarom Wojny, Towarzystwo popierania szkół średnich w Kijowie, Sławucie, Równem, Ostrogu, Płoskirowie, Zrzeszenie Rodziców i Nauczycieli w Kijowie, T-wo Szerzenia Oświaty Polskiej w Lipowcu, T-wo Oświaty Ludowej w Kijowie, Kooperatywa wydawnicza środków i pomocy naukowych w Białej Cerkwi, Towarzystwo popierania nauki i kultury polskiej na Rusi, Polskie Tow: Krajoznawcze na Rusi, T-wo Prawników Polskich, Polskie T-wo Lekarskie, Powszechny, 2 Uniwersytety Ludowe w Kijowie, Domy Ludowe itp.
NADSZEDŁ CZAS KOMUNISTYCZNEJ REWOLUCJI 1918 r. a W ZIEMIĘ ZAGOSPODAROWANĄ przez POLAKÓW WSIĄKŁA ICH KREW. Kto ocalał stawał się uchodźcą.
Oszalałe ciemne masy chłopstwa, podjudzane mącącym podszeptem, runęły na dwory…Wobec żywiołowego natarcia uchodzili z gniazd własnych ziemianie, zostawiając za sobą dymy pożarów i zwierzęco pomordowane ofiary. Chłopstwo waliło w gruzy budowle, przypominające mu istnienie „krwiopijców”, młóciło cepami saską porcelanę, wykluwało oczy portretom dziedziców, tarzało się w cukrze wysypywanym z worów na podwórza fabryczne, topiło fortepiany i meble w stawach, szalało z uciechy …„Smert panam!! Rizaty lachiw!– wspomina Maria Dunin-Kozicka, uchodźca z ogarniętej rewolucją bolszewicką Kijowszczyzny (1918-1920).
Aleksander Weryha- Darowski wspomina przyjęcie ocalałych uchodźców w Warszawie.
Dziś, gdy te liczne rzesze wygnańców widzi na swym bruku Warszawa, niechętnie na nich spoziera, więcej skora w nich widzieć gości nieproszonych, niźli takich samych dobrych synów Polski jak i jej synowie. A jednak te rzesze, poza zasługami ogólno narodowymi i kulturalnymi, mają jeszcze i swoje specjalne zasługi wobec tej samej Warszawy. Statystyka przedwojenna dowodzi, że większość produktów wywożonych z Rusi (jak mięso, mąka, słonina, kukurydza dla gorzelni, jęczmień dla browarów) szła do Królestwa na wyżywienie ludności miejskiej, a przede wszystkiem dla Warszawy.
Jedna Warszawa rocznie konsumowała 75,000 sztuk bydła tuczonego na Rusi. Inne polskie miasta konsumowały 35,000 sztuk, razem więc polskie miasta konsumowały 110,000 sztuk, co stanowi 72% ogólnego rocznego wywozu Rusi. Podobny objaw znajdziemy i co do innych produktów, a więc przede wszystkiem co do mąki. Królestwo konsumowało 80% mąki, wywożonej kolejami z Rusi i zapotrzebowanie to tak samo całkowicie było pokrywane przez polaków. A że te obydwa rodzaje produktów są jedyną podstawą żywienia ludności miejskiej, stąd wniosek, że głównymi karmicielami Warszawy i innych większych miast polskich (aż do czasów okupacji niemieckiej) byli Polacy Ziem Ruskich.
Jeśli Polacy, po przebyciu tylu dziejowych nawałnic, wrogich ucisków i niszczeń wszystkiego co polskie, lub wiąże się z polskim imieniem w jakikolwiek sposób, nie tylko że nie wyginęli, ale przeciwnie, jeszcze więcej zakorzenili się tu i wzmocnili, jeśli wreszcie dawniejsze hajdamackie pożogi i mordy nie pozbawiły ich chęci dalszego wytrwania, to nie pozbawią ich one i dzisiaj poczucia obowiązku ostania się trwale na wywalczonych wiekami przez siebie placówkach - nie pozbawią ich zatem nigdy dalszej pracy na tych rubieżach ojczystych, i nie ugiętych za żadną cenę dążeń do zlania się wiecznego ze swoją Macierzą! (Kresy Ruskie Rzeczypospolitej 1919)
CZY WYGINIEMY W XXI WIEKU?