Międzynarodowe łańcuchy dostaw prowadzące przez Ukrainę do Polski zostały przerwane. Zatrzymanie tranzytu, w tym przewozu na Jedwabnym Szlaku to bezprecedensowa decyzja Ukrainy - Leszek Sykulski cytuje oficjalny komunikat członka zarządu PKP w Zamościu. Polska traci gospodarczo na tej blokadzie, która miała już miejsce w grudniu 2021r. Zatrzymane są transporty z Chin do Polski ale o dziwo, tą sama trasą wjeżdżają pociągi z rosyjskim węglem, który Polska importuje.
Ukraina zawsze zawierała sojusze z wrogami Rzeczypospolitej.
Krytykę wrogiej i roszczeniowej postawy Ukraińców wobec państwa (Rzeczypospolitej) i kościoła głosił bp Grzegorz Chomyszyn. W jednym z oświadczeń w organie oficjalnym swojej diecezji „Wistnyk" potępia działalność Rydnoj szkoły i Proświty, oraz inteligencji ukraińskiej, występującej rzekomo w obronie Kościoła katolickiego dla swoich celów politycznych, a prowadzącej w rzeczywistości akcję antykatolicką. Przytoczywszy szereg drastycznych przykładów szkodliwości dla Kościoła katolickiego obu tych instytucyj, biskup Chomyszyn kończy oświadczenie następującemi słowy: „I te nasze towarzystwa chwiejne i niepewne lub nawet wrogie dla Kościoła i wiary, ci nasi inteligenci, indeferentyści liberalni, albo cynicy religijni mają jeszcze czoło udawać się, nieraz domagać się, albo nawet dyktować duchowieństwu, aby dawało pieniądze”. (Katolik Polski, Katowice)
Mniejszość ukraińska zawsze domagała się i domaga. Pisze o tym Polska Zachodnia, Katowice, czwartek 29 listopada w 1928 roku : Interes Państwa jako rozstrzygający sprawdzian.
Do jednych z najważniejszych zadań administracji Państwa należy walka z żywiołami destrukcyjnemu, od których nie są wolne nawet najsilniejsze i najlepiej urządzone organizmy państwowe zachodniej Europy. Z wywrotową robotą, inspirowaną i opłacaną czy to przez Berlin czy przez Moskwę, ma również do czynienia Polska. Knowania komunistów i destrukcyjna robota antypaństwowych odłamów mniejszości narodowych obliczona jest wprost na zgubę i zniszczenie Polski, to też tępienie tego szkodnictwa jest jednym z ważnych obowiązków każdorazowego ministerstwa spraw wewnętrznych. W akcji przeciwdziałania wrogiej robocie elementów antypaństwowych szczególną rolę odgrywa odpowiednie użytkowanie t.zw. funduszu dyspozycyjnego, którym ministerstwo z konieczności rozporządza w sposób poufny.
Fundusz dyspozycyjny, będący potrzebnym czynnikiem w resorcie każdego ministerstwa, stanowi w pracach ministerstwa spraw wewnętrznych pozycję wprost konieczną, bez niej bowiem żaden minister nie mógłby wykonywać obowiązków, związanych z koniecznością zabezpieczenia państwa.
Skoro tedy Sejm zdobywa się na odmowę odmówienia funduszu dyspozycyjnego ministrowi spraw wewnętrznych, choć wie, że zmiany na stanowisku ministra lub całego, solidarnego z nim, Rządu, przeprowadzić nie może, wówczas takie postępowanie Sejmu pozbawione jest wszelkiego poczucia odpowiedzialności.
Rząd, świadom swych obowiązków wobec Państwa, nie mógł ulec taktyce szpilkowania, zaczerpniętej ze smutnego okresu sejmowładztwa. Dla zadowolenia demonstracyjnego rozpędu opozycyjnych pp. posłów nie można Państwa narażać na kryzysy rządowe lub wieczną zmianę ministrów, którzy nie mają szczęścia podobać się kapryśnym „suwerenom“.
Prosty rozum i podstawowy instynkt państwowy dyktuje, że rząd, świadom swych zadań i odpowiedzialności za losy Państwa, nie mógł ulec metodzie sejmowych dokuczliwości. To też wybrał rząd drogę jedynie w tym wypadku możliwą i na wniosek p. Ministra Składkowskiego Rada Ministrów przyznała mu niezbędny fundusz dyspozycyjny.
Fakt ten uzasadnił p. Minister Szadkowski w onegdajszej swej mowie w sposób ujmująco szczery, męski i przekonywający:
„Miałem do wyboru - mówił Minister Składkowski - albo popełnić wykroczenie formalne wobec panów, gdybym był tego wniosku nie postawił, albo przestępstwo wobec najżywotniejszych interesów państwa. Nikt z panów nie wątpi, co wybrałem. Uważam, że Minister Spraw Wewnętrznych, któryby się zgodził urzędować bez funduszu dyspozycyjnego, popełniłby zdradę stanu, gdyż Polska, mając zawiązane oczy, nie wiedziałaby, kto i którędy na nią dybie, a sumy wydawane przez czynniki obce na wrogą nam politykę wewnątrz kraju wielokrotnie przewyższają żądaną przeze mnie sumę funduszu dyspozycyjnego".
W oświadczeniu P. Ministra Składkowskiego, dotyczącym funduszu dyspozycyjnego brzmi mocno i nieodparcie argument rozstrzygający, sprawdzian decydujący:
„Salus Rei publicae suprema lex esto“. -„Zbawienie Rzeczypospolitej to najwyższe prawo".
… poczucie podstawowych interesów Państwa, oto miernik, którym winien się kierować każdy poważny obywatel i polityk, a którym musi się kierować Rząd, chcący z pożytkiem kierować nawą państwową. Toteż w nowym sporze Rządu z opozycją sejmową, spowodowanym przez puste doktrynerstwo i system „opozycji za wszelką cenę“ cała zdrowa opinja publiczna stoi po strome męskiego i światłego oświadczenia P. Ministra Składkowskiego, stoi po stronie Rządu, który ponad formułki stawia interes Państwa i obronę jego bezpieczeństwa. ( Polska Zachodnia, Katowice, 1928)
Minęło 100 lat, „opozycję za wszelką cenę” mamy, tylko czy w Sejmie i Senacie czy Rządzie mamy jeszcze przedstawicieli polskiego narodu czy tylko żydowskiej, ukraińskiej i niemieckiej mniejszości, dla których Salus Rei publicae suprema lex esto nic nie znaczy?
Inteligentnie i mężnie myśleli i działali nasi Rodacy w Rzeczypospolitej, o tym wiedzieli odwieczni wrogowie i zgotowali im holocaust podczas II wojny światowej ( i po jej zakończeniu).
Masy chłopskie ukraińskie nigdy nie zdradzały chęci do oderwania się od Rosji i wszystkie próby patrjotów ukraińskich w tym kierunku kończyły się niepowodzeniem. Chwilowy tryumf swój Ukraińcy niepodległościowi zawdzięczali zawsze poparciu obcego mocarstwa: Polski, Turcji, Szwecji i Niemiec. Gdy pomoc ta zawodziła, Ukraina wracała do Rosji… Myśleć, że Ukraina w ręku polskim może stać się taranem do rozbijania Rosji to znaczy budować program na przyszłość, oparty nie na przeszłości dziejowej i nie na prądach życiowych teraźniejszości, a na fantazji poetyckiej, na koncepcji takiej Ukrainy, jakiej w rzeczywistości nie było i nie ma – przewidywał Leon Kozłowski w 1922 roku.