W 1916 roku z okazji Jubileuszu 950-lecia Chrztu Polski (966—1916) ks. Henryk Haduch T. J. pisał:
W tym roku głos Polski winien się wznieść nawet ponad straszliwy szum przewalających się fal wojny wszechświatowej, powinien być słyszany na krańcach ziemi, powinien podnieść serca i napełnić ducha mocą, by ten rok uczynić odnową początków naszych, powrotem do tych źródeł życia, z których ono tak potężnie, tak wspaniale wypłynęło. 950 lat mija, jak woda Chrztu św. po raz pierwszy skropiła czoło polskie i we krwi Chrystusowej obmyła jego serce z grzechu, a wrzucając na jego grunt bujny zdrowe ziarno, dała mu na ziemi święte i wielkie życie (odbitka z miesięcznika „Sodalis Marianus", zeszyt 7—8. Kraków nakładem apostolstwa modlitwy, Kopernika 26)
W 1055 rocznicę Chrztu Polski (966-2021) ponownie jesteśmy świadkami straszliwego szumu przewalających się fal wojny wszechświatowej toczonej z człowieczeństwem nie zbrojnym orężem ale ideologią. Wojny wywołanej przez nielicznych w celu zagłady człowieka ukształtowanego przed wiekami w cywilizacji łacińskiej bo „przyjęcie wiary katolickiej, która narodowi dała jeden prawdziwy, szlachetny pogląd na świat, a czynnikiem swoim wychowawczym wpłynęła zbawiennie na wytworzenie siły moralnej, mocą nadprzyrodzoną zastępując braki cnót naturalnych w życiu społecznem, jak wzajemnej życzliwości, jedności i karności - zrobiło to, że naród się ideowo podniósł, jednym duchem skupił i rychło w potęgę niebywałą urósł – wyjaśniał ks. Henryk Haduch.
Wielką była Polska – kontynuuje autor. Polska jako państwo sięgała od morza do morza, ale słupy graniczne biliśmy nie tam, dokądeśmy mieczem i ogniem sięgali, ale tam, gdzieśmy krzyże i kościoły stawiali ; wiele narodów schroniło się pod sztandar biały i czerwony, ale nie w roli niewolników, uciemiężanych, wynaradawianych i odzieranych, ale jako bracia, równością się wspólną i wolnością cieszący. To też w jeden herb polski splotły się w miłości bratniej z Orłem białym i Pogoń Litwy i św. Michał Rusi, a w środku wspólna Matka, Marya. Unia horodelska (1413) i Unia lubelska pozostaną na zawsze najpiękniejszym pomnikiem polityki polskiej, opartej na wierze katolickiej, z niej wyrastającej.
Sławną była Polska orężem i rządem poprzez Łokietka i Kazimierza Wielkiego aż do Jana Sobieskiego, sławną we wszystkich swoich hetmanach i wodzach, w Chodkiewiczu, Czarneckim czy Potockim; we swym rycerstwie, od bohaterów, zakutych w stal pod Grunwaldem, czy od owych pancernych znaków z pod Cecory i Chocima, z pod Kirholmu i Wiednia, aż po owych kresowych Mohortów, aż po owych bohaterów, walczących o wyswobodzenie Ojczyzny, poprzez Kościuszkę i Konfederatów Barskich, poprzez rok 1831 i 63, aż do dzisiejszych Legionów, na których znaku widnieje napis: za Wiarę i Ojczyznę.
Ale to wszystko rosło na gruncie wiary katolickiej.
Za nią to przelali rycerze polscy krew swoją w wyprawach krzyżowych; Henryk legł pod Lignicą, Władysław pod Warną, Ludwik pod Mohaczem, Żółkiewski pod Cecorą — więksi oni w tej przegranej, niż w zwycięstwie. Oni nie umieli oddzielać miłości Ojczyzny od miłości Kościoła.
Jan Zamojski w testamencie napisał: „Lepiej nie żyć, niż w tej świętej wierze nie żyć“. Jan Chodkiewicz, wyjeżdżając do Inflant, krwią z palca takie śluby notuje: „Za Wiarę i Ojczyznę wojować do ostatniego tchu życia".
Jakób Sobieski taką synowi ostatnią wolę przekazał: „Wiarę i Kościół katolicki, gdzie się tylko poda sposobność, radą, ręką, językiem pod ojcowskiem błogosławieństwem bronić nakazuję".
Zacytował autor prof. Harnacka, jednego z najwybitniejszych protestanckich uczonych, który głosząc odczyt w Warszawie, wypowiedział to swoje przekonanie, że Polacy są narodem przyszłości, a to dla swej niezłomnej siły, która żadnym uciskom nie dała się złamać.
Kiedy zaś pytał się, co może być źródłem tej siły? nie zawahał się ani na chwilę głośno wyznać, że to, iż Polacy byli zawsze rdzennie katolikami.
Dlatego nie pomylił się jeden z wybitnych patryotów, twierdząc, że ten, który burzy wiarę katolicką w sercu Polaków, spełnia rolę tyfusu plamistego w obozie, zdobywanym przez nieprzyjaciół.
Przywołał autor wezwanie ks. Hieronima Kajsiewicza do Emigracyji, gdy Polska zniknęła na 123 lata z map świata: „Kochajcież ten Kościół, który pochwycił plemiona lechickie w pieluszkach barbarzyństwa, związał na zawsze w jeden naród i pomieścił wśród europejskich, oświeconych. Kochajcie ten Kościół, który przez cały ciąg niepodległego życia, wyłącznie prawie uczył i oświecał, który wam spisał dzieje i pamiątki przeszłości. Kochajcie ten Kościół, który podczas nowego rozczłonkowania narodu przez podziały, hierarchią swoją, po całym kraju rozpostartą, jedność jego utrzymał i język po szkołach swych i na ambonach, od zalewu obczyzny uchował, którego Sobór był zarazem pierwszą izbą prawodawczą narodu. Kochajcie ten Kościół, którego apostolstwem, Świętymi męczenniki takeście z małego wyrośli, po Litwie i Rusi szeroko się rozpostarli, a imienia sławnego na świecie dostali. Kochajcie ten Kościół, którego przodkowie przez lat tysiąc, nie zsiadając z konia, w tysiącznych bitwach, przeciw sąsiedniej i azyatyckiej dziczy osłaniali i takiej wielkiej sławy nabyli.
Niech Polak nie oddziela miłości Ojczyzny od miłości Kościoła. Więc ten rok jubileuszowy naszego Chrztu świętego niech będzie odnowieniem naszego ducha we Wierze św. katolickiej. Idźmy dziś duchem, kiedy nie możemy ciałem, idźmy dziś do Stolicy Piotrowej, do tego Ojca, który nasze przysięgi odbierze, a nam na żywot lepszy pobłogosławi. (ks. Henryk Haduch T. J. Jubileusz 950-lecia Chrztu Polski (966—1916))