Jedność chrześcijan rzymskokatolickiego wyznania

Przez Bożena Ratter , 30/01/2021 [20:41]

W tygodniu Modlitwy o Jedność Chrześcijan zabrakło przypomnienia jedności chrześcijan rzymskokatolickiego wyznania, jedności jego duchowieństwa i wiernych, dzięki tej jedności naród polski przetrwał i wolność nam potomnym wywalczył . Dlaczego w rocznicę Powstania Styczniowego 1863r. nie mówimy o naszej wierze i o jedności duchownych z wiernymi?

Duchowieństwo w powstaniu Styczniowem tak wielki, powszechny udział wzięło, jak w żadnym z poprzednich, chociaż wróg srożył się i pastwił nad nim, wcale nie ukrywając, iż jednym z głównych celów Moskwy w Polsce jest ustalenie prawosławia nad Wisłą- jak go już zaszczepiono między Dnieprem a Bugiem, i poniesienie jego sztandaru nad Łabę, w głąb Europy. Duchowieństwo polskie ówczesne, szczególnie w Królestwie, na Żmudzi i w innych prowincjach Rzeczypospolitej, również świeckie, jak i zakonne, zszeregowało się w obronie ideałów narodowych i religijnych, wstrzymywało nacisk schyzmy na Polskę, broniło wschodnich szańców katolicyzmu... W tej szlachetnej obronie poniosło ono strat niemało. Wieszano księży za to, że nieśli słowo pociechy religijnej; tracono ich również w Warszawie, na stokach cytadeli, w Wilnie, na Łukiszkach i w miastach mniejszych; dziesiątkami wysyłano ich na Sybir... Wówczas świeciły przykładem duchowieństwu naszemu nigdy niezapomniane postacie takich biskupów, jak Szczęsny Feliński i Paweł Rzewuski, dobrzy pasterze, co dawali życie za owieczki swoje; poszli i oni drogami wygnania podobnie, jak całe zastępy kapłanów – pisał Marian Dubiecki w Echach powstania w 1922 roku.

Utrzymywali ten lud w polskości i odrębności przede wszystkim księża, mający doń z natury rzeczy najłatwiejszy i najmniej uwagi zwracający dostęp. Nie znaczy to wcale, aby duchowieństwo nasze wolnem było od prześladowań caratu. Przeciwnie - pisała Maria Dunin Kozicka w 1928r.

Natychmiast po wcieleniu Podola, Wołynia, Ukrainy do rosyjskiego imperjum, poddano ścisłej kontroli korespondencję katolickiego kleru z Rzymem. Po 1831 roku rząd kasuje klasztory dominikanów, kapucynów, franciszkanów, trynitarzy, zostawiając szlachetnie, zamierające powoli karmelitanki i dominikanki w Dubnie, brygidki w Łucku, reformatów w Dederkałach, kapucynów w Winnicy, Chodorkowie i Starym Konstantynowie i konfiskuje ich dobra. Na ogólną liczbę 291 klasztorów ostało się wówczas zaledwo 89. Po zniesieniu unii w r. 1839 zamknięto wiele parafii. Księża świeccy zostali również ujęci w żelazne rękawice przez konfiskatę kościelnych dóbr (1841) i wyznaczenie im w zamian jako stałej „intraty” od 16 do 50 rubli miesięcznie. Po 1863 roku zasypano piachem martwoty resztę ocalałych dotąd klasztorów, zamknięto wiele kościołów, skasowano (w 1866) kamieniecką diecezję, wzbroniono budowy nowych świątyń i restaurowania dawnych. Nawet wzniesienie krzyża na rozstajnych drogach wymagało pozwolenia władz, które wszelako zawsze odpowiadały przecząco.

Prawosławie - stało się religią panującą, zmuszając w razie małżeństw mieszanych do brania ślubu w cerkwi - dzieci zaś z tych stadeł zrodzone należały obowiązkowo do wyznania wschodniego. I tu nasi księża cudów istotnie dokazywali. Tędy to wiódł najniebezpieczniejszy podkop pod twierdzę ducha narodowego i nierozerwalnych z sobą od lat tylu u Polaków uczuć patriotyzmu i wiary.

Wśród ustawicznych zatargów z urzędami o wydawanie metryk, o jakiś chrzest, czy też niepożądany ślub, używali księża różnych sposobów, byle ochronić lud polski od zachłanności wrogiego żywiołu. Ileż to razy przynosił chłopak polski do swego proboszcza na zapowiedzi z prawosławną dziewczyną. -Dlaczego chcesz się z nią żenić? -Bo ona ma, proszę ojca, sto rubli posagu. -Masz tu sto rubli - oddaje ksiądz swoje pieniądze - a żeń się ze swoją. Pod osłoną świątobliwych bractw, żywego różańca i związków tercjarzy księża wprowadzali pomiędzy ludem towarzystwa kredytowe, wzajemnej pomocy, pogrzebowe kasy i różne pokrewne im organizacje społeczne, zaprawiając go do wyznawania zasady : -Wiara bez uczynków jest martwa. -Więc na przykład, zachorował ktoś na wsi z Mazurów. Ksiądz proboszcz woła do siebie przełożoną żywego różańca i wydaje jej krótkie zlecenie: — Zbierzecie zboże dla chorego Jaśka. Dopomożecie rodzinie w pielęgnowaniu go. -Albo spalił się dom. Do odbudowy stają tercjarze, bez grosza zapłaty, a z jaką chęcią, jak sprawnie idzie robota!

W tym kierunku pracowało wielu księży na Rusi, a linie ich usiłowań zbliżały się do jednego wspólnego punktu. Ksiądz Rozenberg w Murafie, rzadkiej gorliwości i świątobliwości asceta, działacz społeczny, ksiądz Horkiewicz w Tynnej, ksiądz Michałowski w Sinotryczu i Makarowie, ksiądz Nosalewski w Płoskirowie, ksiądz Tokarzewski w Barze i inni, których nazwisk dziś przytaczać jeszcze nie można.

Mieli też tercjarze obowiązek uczenia dziatwy - na spowiedzi zaś księża zalecali jako pokutę wyuczenie jednego polskiego dziecka czytania i pisania. Początek tajnych szkół polskich stanowią wędrowni nauczyciele, sprzedający całe lato obrazy święte lub udający druciarzy -na zimę osiadali w jakiejś wsi i zasiewali ziarna oświaty w dziecinnych, chętnych do nauki głowach. Na wiosnę szli dalej i znów handlowali, a potem w innych kraju zakątkach spełniali swą misję, a wszędzie zostawał po nich zasiew wzrastającego uświadomienia polskości, gdyż ich uczniowie w starych rodziców przelewali zasoby nabytej wiedzy.

Ks. Lisiecki w Tynnej, ks. Tarnawski w Skazińcach, ks. Wińcza w Sołobkowcach i wielu innych - kształcili w ten sposób całe zastępy młodzieży, która potem stawała się pionierami polskości we wsi rodzinnej, ucząc dzieciarnię za skromną opłatą. Takim nauczycielem był w Karabczejówce - Józef Krymski, w Udryjowcach - Witkowski, w Skazińcach i Frampolu - Franek, chłop polski.

Jednym z przedstawicieli wojującego na kresach kapłaństwa - był również ksiądz Tokarzewski, proboszcz rozlicznych parafij, gdyż za swą nieustającą, wrogą dla ortodoksji działalność zaznał wieloletniego tułactwa. Ksiądz Marjan obiecywał najszczerzej, że będzie „umiarkowanym”, lecz skoro wstąpił na ambonę i spojrzał z góry na ten tłum wieśniaczych głów, wpatrzonych weń z ciekawością, albowiem sława jego ognistych kazań szeroko się niosła - skoro uprzytomnił sobie, jak mocnym jest napór rusyfikacji i prawosławia na tych, rozproszonych po ruskich siołach Mazurów - unosił się własną wymową - grzmiał, piorunował, za odstępstwo od wierzeń przodków wiekuistym ogniem i piekłem groził - ze wzniesioną w górę ręką, z błyskawicami w oczach - zdawał się ten wiejski proboszcz z tego samego ducha groźnej przestrogi powstały, co złotousty prorok polski - Piolr Skarga.

Tak więc, w przygnębiającym przebiegu faktów po 1863 roku - w ręce kleru naszego przeszła pochodnia wojującej polskości. Tylko w kościołach Wołynia, Podola, Ukrainy dawała się słyszeć w czasie kazania polska, publicznie głoszona mowa. Tylko na plebanii, po nabożeństwie wolno było liczniej się zebrać bez meldowania o tem policji. Kościół był w tym okresie miejscem rozrywki i ukojenia, placówką Bożą i polską, gdzie wszyscy, pomimo różnic społecznych, czuli się braćmi we wspólnem wyznaniu wiary i dziedzicami lechickiej, wzbronionej w urzędach mowy. (Maria Dunin Kozicka Przeorane szlaki)

Normal 0 21 false false false MicrosoftInternetExplorer4 /* Style Definitions */ table.MsoNormalTable {mso-style-name:Standardowy; mso-tstyle-rowband-size:0; mso-tstyle-colband-size:0; mso-style-noshow:yes; mso-style-parent:""; mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt; mso-para-margin:0cm; mso-para-margin-bottom:.0001pt; mso-pagination:widow-orphan; font-size:10.0pt; font-family:"Times New Roman"; mso-ansi-language:#0400; mso-fareast-language:#0400; mso-bidi-language:#0400;}