Kto zastąpi mecenasa śp. Stefana Hamburę

Przez Bożena Ratter , 04/05/2020 [23:05]

Niemcy wiedzą, że mają problem i dlatego nie zawarły traktatu pokojowego po 1990 roku. Zmusiłoby ich to do uregulowania reparacji. Temat reparacji nadal jest otwarty, mamy prawo do roszczeń. Patrzmy na Namibię, ofiarę niemieckiego ludobójstwa sprzed ponad 100 lat, wnieśli sprawę o odszkodowanie. Zbrodnia ludobójstwa nie ulega przedawnieniu.
W sierpniu złożyłem pozew w warszawskim sądzie o zadośćuczynienie w imieniu pani, która jako 3-letnia dziewczynka, prosto z Powstania Warszawskiego,  trafiła do Auschwitz.  Zwracam się do państwa:  jeśli  w całej Polsce będziemy wnosić pozwy przeciwko RFN to gwarantuję państwu, że rząd niemiecki sam się tym zajmie.
Śp. Stefan Hambura  wyjaśniał temat odszkodowań, które winni są nam Niemcy, podczas konferencji „Osądzić Rzeź Woli” we wrześniu 2019 r.  Stefan Hambura zwrócił się też do Polskiej Fundacji Narodowej, by ważna dla interesu Polski książka historyka prof. Bogdana Musiała została przetłumaczona na język niemiecki.

Kto zastąpi mecenasa Stefana Hamburę,  prawego prawnika miłującego Polaków i Polskę. Kto bezinteresownie i odważnie wystąpi w obronie Polski przed uzurpatorstwem niemieckiego sąsiada?  
Mecenas Stefan Hambura napisał w obronie mniejszości polskiej w Niemczech list do kanclerz Angeli Merkel, by uchyliła hitlerowskie prawo, które zabrało majątek Związkowi Polaków w Niemczech. To on doniósł  o popełnieniu przestępstwa przez Donalda Tuska i Bronisława Komorowskiego, którzy działali na szkodę RP, oddając śledztwo smoleńskie Rosjanom. To on bronił polskie dzieci przed zabieraniem ich  rodzicom w celu germanizacji w XXI wieku.

Celem RFN była ochrona niemieckich zbrodniarzy, by nie wydać ich, nie ukarać ich. Niemiecka konstytucja ma 2 paragrafy mające na celu ochronę zbrodniarzy: zakaz ekstradycji i zniesienie kary śmierci. Ludzie, którzy wymordowali miliony nie zostali skazani, ale to niemiecka opinia publiczna była oburzona, że skazuje się ich na śmierć. Niemiecki kościół katolicki wysyłał protesty sprzeciwiające się ich skazywaniu.  Do dzisiaj żyją w Niemczech zbrodniarze, którzy nawet do więzienia nie poszli a zbrodniarze z zaocznymi wyrokami są chronieni przez niemieckie prawo. Tak działa państwo, które chce uczyć inne państwa demokracji i prawa – wyjaśniał prof. Bogdan Musiał  podczas konferencji „Osądzić Rzeź Woli”.

Jako naród i państwo doświadczaliśmy wiele nieszczęść, wielkich ludzkich, kulturowych i materialnych strat wskutek prowadzonych przez wieki przez Niemców „ eksperymentów edukacyjnych”  wynikających z ich poczucia wyższości i chęć zapanowania nad światem. Zawsze też sprzeciwialiśmy się temu a  mieliśmy w naszym narodzie  rodaków, którzy posiadając merytoryczną wiedzę, doskonałą znajomość języków bronili naszego państwowego i narodowego bytu na forum światowym. Do nich zaliczam też mecenasa Stefana Hamburę.

Oswald Balzer prof. uniwersytetu lwowskiego, naukowiec erudyta napisał list otwarty w 1897 r. w odpowiedzi na oskarżenie Słowian o ich „niższą wartości”  i „barbarzyństwo” przez niemieckiego uczonego z uniwersytetu w Berlinie dr Teodora Mommsena  

Leopold Lityński odpowiadał  na propagandę niemieckiego pisma (lipiec 1905r.)  „Nowa Pressa” wyjaśniając zachowania Niemców wobec Polaków, Węgrów i Czechów:
Ogromny wzrost potęgi i wpływów państwa niemieckiego w ostatnich latach kilkunastu był niemałym bodźcem do wzmożenia się i spotęgowania energii niemieckiego żywiołu w Austryi. Potężny germański Drang nach Osten znalazł tutaj gotową expozyturę do swoich dróg i celów. Wszystkie nienawidzące się nawzajem stronnictwa polityczne niemieckie, zjednoczyły się pod sztandarem wielkiej misyi pangermańskiej i ochrony interesów czysto niemieckich.


Berlin gra bez opamiętania marsz rozbiorowy Polski, Wiedeń mu wiernie sekunduje. Mimowoli przypomina się smutna analogia, dająca się spostrzegać w działalności wszystkich Niemców względem naszego narodu. W Berlinie jest nie tylko „Wacht am Rhein” ale i „Wacht an der Weichsel”,  która ma oczy zwrócone nie tylko na Poznań, ale i na Warszawę. Stamtąd idą siecie dyplomatycznych intryg, mających za zadanie zdławić polityczne życie Królestwa i nie dopuścić do naturalnego, normalnego krwi obiegu tej najważniejszej części organizmu Polski.

Instytut Śląski w Katowicach ustosunkował się w 1934 roku  do wydanej w 1933 r. książki: Dr . Kurt Luck : Deutsche Aufbaukräfteinder Entwicklung Polens .  Ciekawe, że patronatem finansowym i pochlebną przedmową obdarzył książkę  prezydent senatu gdańskiego.

Dr Luck pisał swoją książkę z założeniem, że Polacy nie byli zdolni sami niczego dokonać, że cokolwiek się w Polsce stało dobrego lub większego, to tylko przez osiadłych w niej Niemców lub ludzi pochodzenia niemieckiego względnie przez wpływ niemiecki. Zasadniczą tezą dr Lucka jest, że jako żywo nie było żadnego „Drang nach Osten“, że do r. 1870 Niemców na ziemie polskie ściągali i zapraszali sami Polacy.
Nie zdziwi nas odsądzenie Polski od Stwosza i Kopernika, ale dlaczego chce dr. Luck zrobić Niemcami przynajmniej z pochodzenia:
Zyndrama z Maszkowic, Marcina z Wrocimowic, św. Jana Kantego, Jana Długosza i Grzegorza z Sanoka, Mikołaja Trąbę, Andrzeja Krzyckiego, St. Orzechowskiego, Kmitów , Siennickich, Sieniawskich itd., tego może być i rozsądnemu Niemcowi za dużo!

W następstwie trzeba uciekać się do przedziwnych sofizmatów, aby wyjaśnić, dlaczego Niemiec Zyndram z Maszkowic bił pod Grunwaldem Niemców -Krzyżaków , a Kopernik zwalczał ich w pismach, Niemcy zaś, biskupi Hozjusz i Kromer najskuteczniej (według
niego) zwalczali „niemiecką wiarę" (luteranizm ).

Zajęłyby kilkadziesiąt stron wybrane specjały, któremi dr. Luck obdarza Polskę i Polaków, wystarczy powiedzieć, że, według niego, w każdej wygranej bitwie w polskiej historji przeważną rolę grali Niemcy i często Rusini, od XVI w. w postaci Kozaków. Polacy zaś zwykle byli komparsami, że przedmurzem chrześcijaństwa byli najpierw Rusini, a potem koloniści niemieccy, którzy Ruś Czerwoną właściwie zdobyli, gdyż Polacy przyszli tu dopiero przez nich utorowaną drogą, że unję za Jadwigi i Jagiełły stworzyli Niemcy: z litewskiej strony Hanulo a z polskiej Spytko z Melsztyna.

Literaturę zawdzięczamy spolszczonym Niemcom Biernatowi z Lublina i Mikołajowi Rejowi oraz drukarzom niemieckim, bez których zapewne poeci polscy nie myśleliby o pisaniu, że „bracia polscy“ (arjanie) noszą fałszywą nazwę, bo to przeważnie Niemcy i t. d. w nieskończoność. Aby się Polacy nie chlubili przypadkiem Janem Łaskim , przypisuje jego rodowi żydowskie pochodzenie, lecz prócz jednego razu nie dostrzega żydów wśród wymienianych przez siebie Niemców.

W świetle wywodów dr Lucka więcej niż na cud zakrawa fakt spolszczenia się Niemców na Czerwonej Rusi, mimo ruskiego otoczenia i rzekomego braku Polaków, a rzeczywistego braku nacisku z polskiej strony.
Zdaje się, że wystarczy tych przykładów, aby wykazać ducha książki dra Lucka i stwierdzić, że tylko w niemieckim mózgu mogła się zrodzić myśl o możliwości użycia jej jako środka porozumienia polsko - niemieckiego.

Chęcią dra Lucka było przygotowanie rachunku dla swych rodaków, celem przedłożenia go w Polsce.
Zapomina o własnem stwierdzeniu, że Polska w ubiegłych wiekach zapłaciła przybyszom niemieckim za ich usługi hojnie, że uznali to oni sami jak najdobitniej, polszcząc się dobrowolnie. Rachunek więc jest zapłacony, a przekreślony nadto raz na zawsze przez rozbiory i ucisk zaborców. (Komunikat Instytutu Śląskiego w Katowicach nr 20 1934r.)
Bożena Ratter