Ta doktryna jest duchem, źródłem i fundamentem wszelkich absolutyzmów, dyktatur, faszyzmów, komunizmów, stalinizmów, hitleryzmów, wszelkiej lewackiej bolszewii. Warszawska "reprywatyzacja" spowodowała rozpacz, dramatyczną krzywdę, ordynarną niesprawiedliwość a nawet śmierć wymierzoną w majestacie prawa dziesiatkom tysięcy polskich obywateli. Tak wygląda karykatura starej łacińskiej zasady dura lex sed lex
Czy prawo jest tylko prawem, nawet jeśli jest głupie, absurdalne, albo nawet zbrodnicze?
Aktualnie zeznający świadek Marcin Bajko powołuje się na swój zawód tradycyjnego prawnika i mówi wprost - jego nie interesują skutki stosowania prawa w zakresie jego kognicji. On nie umie ocenić, czy skutki decyzji reprywatyzacyjnych, są dobre czy złe. Dobro i zło, nie należą do jego kognicji. Takie są cechy polskiego systemu prawnego, tak kształci się prawników, oni tak myślą. Widzę w jakie osłupienie wprawia pana Marcina Bajko samo postawienie sprawy etycznej oceny jakichkolwiek skutków decyzji reprywatyzacyjnych.
I jeszcze na dokładkę kolejny objaw patologii. Faktyczne procedury stosowania prawa zostały tak rozmyte, w taki sposób, że instytucje stosujące prawo realizują procedury o tak cholernie rozproszonych kompetencjach, że każdy z nich nie jest odpowiedzialny za nic.
W samym ratuszu, w postępowaniu dekretowym kto inny podejmował decyzję, kto inny ją weryfikował, a jeszcze kto inny miał prawo podpisu. Procedura była rozproszona wewnątrz jednego organu. Ale także była rozproszona pomiędzy organami, które niezależnie zajmowały się, według różnych kryteriów, różnymi fragmentami tej samej procedury.W jednej procedurze reprywatyzacyjnej część sprawy należała do kognicji sądu, a część do podzielonych na plasterki odrębnych kognicji różnych urzędów w postępowaniu administracyjnym. Czyli burdel. Nikt nie panował nad całością. Nikogo nie interesuje po co pracuje. I taka jest właściwość całego systemu prawnego.
Gdy tak wielu nie odpowiada za NIC, to za WSZYSTKO nie odpowiada NIKT.
Pierwszy wniosek mówi, że wtedy, przy tak rozległym rozproszeniu tych kognicji, cała władza należy do złodzieja - ponieważ tylko złodziej jest zainteresowany końcowym wynikiem stosowania prawa - skuteczną kradzieżą.
Drugi wniosek jest przypowieścią, którą poddaję pod rozwagę.
Stary indianin mówi małemu wnuczkowi:
- W mojej duszy walczą dwa wilki, jeden dobry pełen miłości i zrozumienia, a drugi zły do szpiku kości.
- Dziadku, a który z nich zwycięży?
- Ten wilk zwycięży, którego będę karmił.
I jeszcze jedno. Wszystkie te prawnicze stworzenia używaja bez przerwy wrednego słowa kognicja. Cóż to cholerne słowo znaczy, zaglądam do słownika:
Kognicja - badanie, rozpoznanie, czyli ogół czynności procesowych sędziego mających na celu ustalenie stanu faktycznego.