Dziennik - Mały promyczek wolności i nadziei.

Przez jjr , 24/02/2017 [02:02]
Miałem wtedy może 5 lat, mieszkaliśmy w wynajętym domku, rodzice kupili plac po drugiej stronie ulicy, znaleźliśmy się po raz pierwszy na swoim, dali mi szpadelek i pozwoli kopać dołki gdzie tylko chcę, był rok 1955. Od tego czasu zakres mojej wolności stale się powiększał, pojawiła się telewizja, nie pamiętam już dokładnie kiedy dostałem wkładkę paszportową do dowodu osobistego. Studia, syrenka, pojawił się internet i komputery, po rozgłośni harcerskiej, radiu Luxemburg, czy Trójce mogłem posłuchać w sieci jak chór armii ENERDe wyśpiewywał z przejęciem „Stalin unsehr freund und genosse”. Ustawa Wilczka, Balcerowicz i koniec, od tego czasu konsekwentne nieustanne przykręcanie śruby. Mijały lata no i proszę co za niespodzianka, kto by pomyślał? Dożyłem tego czasu i to kto – ten Kaczyński to sprawił, na tym placu, gdzie rodzice pozwolili mi kopać dołki, wolno mi znów ścinać drzewa. Historia kołem się toczy. Nie sądziłem, że takich czasów dożyję. Dziękuję Panie Prezesie dziękuję.