Treść i relacje

Przez Czarek Czerwiński , 29/11/2009 [11:45]

W Internecie najważniejsza jest społeczność. W Polsce tego jeszcze nie widać, ale na Zachodzie od dawna tak, gdzie najróżniejszych portali społecznościowych jest całe mnóstwo. Jesteśmy trochę zapóźnieni technologicznie, a w szczególności jako blogosfera polityczna - mocno nakręceni emocjonalnie (od czego wolne są inne blogowe "branże"). Prawicowym blogerom wydaje się, że mają jakąś misję do spełnienia, że to co piszą, to nie jest li tylko dyskusja ze znajomymi czy przypadkowymi czytelnikami, tylko niewiadomoco wielkiego. Trzeba to archiwizować, zagregować przynajmniej na kilku portalach i jak największej liczbie agregatów, zajawiać na Twitterze, Facebooku i Bóg wie, gdzie jeszcze. Otóż, o ile tak było lat temu jeszcze może dwa czy trzy, gdy blogi raczkowały, a na rynku nie było praktycznie żadnego prawicowego medium oprócz "GP", mogło tak być. Czyli treść i misja były bardzo ważne. Teraz treści prawicowych jest w bród, aż za dużo. Są nawet w mainstreamie - np. "Rzeczpospolita", czasem w TVP. Blogów na samym Salonie jest kilkaset. Czy ktoś jest w stanie przeczytać nawet te najlepsze? Czy normalny, pracujący człowiek jest w stanie przeczytać więcej niż kilka niezbyt długich notek w ciągu dnia? Oczywiście, że nie. Czyżby więc na blogach gromadzili się sami bezrobotni, renciści i emerycie? Z doświadczenia wiem, że głównie tak :) Bo przecież nie ma sensu, a na ogół czasu żeby to wszystko czytać. A czy na dodatek blogi są wartościowsze od np. artykułu Ziemkiewicza, Mazurka, Semki czy Lichockiej? Oczywiście, że na ogół nie. Blogi siłą rzeczy to amatorskie produkcje, które z profesjonalnymi nie mogą się równać. Dlaczego więc sami prowadzimy blogi i odwiedzamy inne? Czy tylko po to, aby przekazać treść, którą w lepszym wykonaniu przekażą dziennikarze? Blogi wygrywają z prasą nie treścią (co zdarza się niezwykle rzadko), a głównie tym, że ich autor potrafi utrzymać relacje z innymi. W prasie nie ma czasu na relacje z czytelnikami. Od dawna odwiedzało się głównie tych blogerów, którzy nie tylko dobrze pisali, ale też i komentowali (często było to równoznaczne z komplementowaniem :) komentujących. W czasach nadmiaru treści jest to tym bardziej istotne. A zatem: zamiast "copy-paste" (czy RSS) na inne portale, wybrać jeden i osobiste relacje..

filozof grecki

Cenny przyczynek czy może zaczyn dyskusji, która powinna mieć miejsce. Wydaje mi się jednak, że nie można się zgodzić z główną tezą jaką jest chęć przygaszenia zaangażowania emocjonalnego blogerów, dystansowania się od takiego zaangażowania. Nie rozumiem tego. Dlaczego od lat w Polsce jest lansowana w każdym medium (chodzi nie tylko blogi) opinia, że lewicowe treści można nagłaśniać w każdej formie od jakiś pseudofilozoficznych esejów, przez agitację po wulgarne i prymitywne odmiany typu "Nie" itp. Natomiast twórcy treści prawicowych muszą się koniecznie hamować - a to dlatego, że muszą uważać, by nie wyjść na oszołomów, a to znowu - bo rzekomo są śmieszni, niepoważni, "nakręceni emocjonalnie", wydaje im się, że mają misję, a są tylko marnymi mrówkami. Dla mnie takie tezy są nie do przyjęcia, choć trzeba przyznać, że szachując nimi prawicowych publicystów od lat udaje się utrzymać w mediach lewicowy przechył. Szkoda, jeśli przyjmujemy takie opinie za swoje. Jest to bowiem tylko manipulacja - swego rodzaju ustawienie warunków debaty w sposób korzystny dla jednej strony. Zwolennik PO czy nawet SLD nie musi się tłumaczyć ze swojego wyboru, ale już zwolennik PiS - tak. Blogi są oczywiście fenomenem zasługującym na oddzielną dyskusję. Pojawiły się dość nagle, początkowo wydawały się dziwnym wymysłem, a tu proszę. Dziś mamy tu dość żywe i ciekawe środowisko. Dla mnie wielu blogerów jest zdecydowanie lepszych od dziennikarzy. Klasa dziennikarska jest zresztą u nas - jak wiadomo - całkowicie zdemoralizowana i stronnicza. Chwalenie dziennikarzy dziś to jak na początku transformacji - wywyższanie byłych komunistów, bo to są tak potrzebni "fachowcy". Mimo wszystko stawianie pytań o sens i dalszy rozwój blogów jest celowe. Mam tu wiele przemyśleń, na które nie miejsce w tym małym komentarzu. Podam więc tymczasem tylko najprostszy i najbardziej oczywisty fakt. Blogi przez swój autentyzm stanowią dziś ogólnie ważny głos i to właśnie jako masa. Nie ma znaczenia, że na jeden wchodzi 100.000 czytelników a na 1000 innych po kilkunastu. Pokazują one że opinia publiczna nie jest tak jednostronna, jak przedstawiają to media i mocno przekłamywane sondaże. Co więcej dużo daje też porównanie języka. Okazuje się, że blogi i komentarze prawicowe są zwykle o wiele bardziej kulturalne niż opcji przeciwnych. A to kolejny ważny wniosek obalający mity propagowane przez zakłamane media i naszych pseudodziennikarzy.
filozof grecki

Może jestem dziś w nastroju polemicznym, ale niestety też nie zgadzam się z tezą o konieczności wyboru jednego portalu. Trochę paradoksalnie, bo ja korzystam obecnie tylko z "Blogpressa" oprócz wyjściowego bloga. Jednak nie mogę pogodzić się z interpretacją, że jedyną wartością takiego portalu ma pozostać tworzenie i integracja społeczności (jest to bardzo ważny element, ale nie jedyny). Ważne są też treści, które pozostają otwarte i dostępne w Internecie. Natomiast jako platforma typowo dyskusyjna nie wiem czy nie lepiej sprawdzają się klasyczne fora. Taka platforma jak Blogpress to połączenie zalet blogów i for dyskusyjnych, ale nie może jednak ona całkowicie zastąpić funkcjonalności forów (np. wygodnej hierarchicznej struktury).
Czarek Czerwiński

Filozofie - a propos nakręcenia emocjonalnego to wcale nie mam zamiaru go gasić. Bo to mnie też napędza :). Jak mnie coś wk.. to przecież siadam i piszę ;). Chodziło mi tylko i wyłącznie o to, że to nakręcenie przysłania pełną perspektywę tego, czym tak naprawdę są blogi.
Czarek Czerwiński

Przeświadczenie o misji to już inna para kaloszy. Moim zdaniem zaślepia. Ci z misją nie widzą tego, że mogą być śmieszni, że mogą ośmieszyć sprawę, są na ogół bezkrytyczni wobec siebie i głoszonych przez siebie poglądów. Są zamknięci na poglądy innych (bo przecież mają misję), odbijają się od innych poglądów czy choćby dróg rozwiązań jak od muru. W efekcie zamykają się w coraz mniejszej niszy. Nie przygaduję tu bynajmniej żadnemu innemu portalowi. Kilka dni temu odszedł od nas jedyny zwolennik PO (traktujący PO jako mniejsze zło), pisząc do mnie, że właśnie jesteśmy niereformowalni, zbyt ostrzy itd. Był niemal od samego początku. Nie potrafiliśmy go przekonać, ani nawet przytrzymać, żeby mógł chociaż rzucić okiem na fakty, które w mainstreamie (z którego zapewne korzysta) są chowane na dalszy plan. I on mi się Filozofie ze swojego wyboru PO wytłumaczył :)
Czarek Czerwiński

Filozofie - ja chwaliłem tylko tych z Rzepy :) Moim zdaniem naprawdę warto zaglądać na Rzepę, a nawet ją kupować, nawet za cenę 3,40 zł i kilku(nastu) blogów, których się w tym czasie nie przeczyta ;) Bo większy będzie z tego dla czytelnika pożytek. Takie je oczywiście moje zdanie. PS. Moim zdaniem wielu blogerów zatraciło miarę wartości tego co piszą. Znajdą się na SG Salonu24, obok profesjonalnych dziennikarzy i wydaje im się, że są tacy sami. Nie, na ogół wiele im brakuje. Do tych najlpeszych oczywiście. Bo niektórych rzecz jasna przerastamy :) Nie będę pisał po nazwisku, ale wiadomo ;)
Czarek Czerwiński

To ja też nie wiem, jaka struktura byłaby najlepsza. Zrobić z niego forum to żaden problem. Zresztą forum jest, specjalnie okrojone żeby nie odciągać uwagi od notek. Ale temat na forum jest równoprawny z notką na blogu - też z automatu pojawia się na SG. Skoro wszyscy jesteśmy blogerami to blogi jako podstawa portalu jest naturalna. Najlepsze moim zdaniem forum polityczne to FF, tyle tylko - o dziwo - zupełnie nieustrukturyzowane. Forum z rozbudowaną hierarchiczną strukturą ma z kolei tę wadę, że nic na nim nie widać, bo wszystko ginie w tej strukturze. A tak jak u nas czy na FF - każdy temat jest ważny. Na FF jest to oczywiście nadużywane i tematy bardzo ważne przeplatają się z błahymi, czy wręcz z chamskimi prowokacjami. Ale - wracam do tego, co napisałem w notce - czy to blogi, czy to forum, to tak naprawdę dyskusja, rozmowa. Ważne jak jest prowadzona, a nie gdzie.
filozof grecki

Wydaje mi się, że trochę się rozmijamy w tej dyskusji. Ja zgadzam się, że dobre jest podawanie treści starannie wyważone i argumentacja z najwyższą kulturą i szacunkiem do przedstawicieli przeciwnego obozu. Ty zgadzasz się, że warto zaangażować się w dany temat emocjonalnie... A więc, w cziom dieło? Otóż ja mówię cały czas o rzeczy całkowicie oczywistej, którą Ty (świadomie, jak sądzę) całkowicie przemilczasz, a ja - dla odmiany - uważam za podstawową. Tą rzeczą jest niejako odgórne ustawienie wszelkiej debaty publicznej. W tym schemacie z prawicowych poglądów trzeba się tłumaczyć z absurdalną drobiazgowością, a przedstawiciela prawicy wystarczy "złapać" na trzeciorzędnej pomyłce, mało istotnym błędzie logicznym, czy na użyciu - powiedzmy - słowa "dupa", i już jest po nim. Przegiął. Na takim poziomie, prawda, nie dyskutujemy. A lewicy (czy zwolennikom PO, dla mnie to jedno) w tym schemacie wolno wszystko, jak - nie przymierzając - takiemu Palikotowi. Nie chcę bynajmniej zniżać się do poziomu Palikota. Ale nie zgadzam się też na ustawianie się na z góry przegranej pozycji w debacie przez nadmierne ograniczanie. A o to właśnie chodzi przeciwnikom i takie samoograniczanie po naszej stronie gotowi są oni wspierać ze wszystkich sił. Przypomnijmy akcję przeciw chamstwu w sieci, dziwnie skojarzoną akurat z Kataryną. Podajesz przykład osoby, która tłumaczy się z popierania PO, ale wiesz, że mi nie chodziło o żaden jednostkowy przykład. Sam mam na pęczki argumentów 'za PO' - znam je z naszych mediów doskonale. "Mniejsze zło" to przecież argument naczelny w tej narracji "byle nie PiS". Chodzi mi - powtórzę jeszcze raz - o ustawienie debaty tak że, na mocy zafundowanego społeczeństwu kilkuletniego prania mózgu, zwolennik PiS traktowany jest jako osobnik jakiś... przynajmniej nietypowy. Uważam, że ten schemat trzeba ostro zwalczać. Niestety, czasem podejmując działania z punktu widzenia jakiś "wyższych intelektualnych sfer" nieeleganckie (moim zdaniem kapitalny przykład takiej strategii dał Marek Migalski). Na koniec: Nie idealizowałbym "Rzepy". Dobrze, że jest, jest lepsza od innych dzienników. Ale wbrew obraźliwym tezom rządu, że to "pisowski" dziennik piszą tam także takie ciemne typy jak np. Żakowski. Do równowagi w mediach publicznych jest bardzo bardzo daleko. A wiadomo, że i "Rzepę" w tej formie Tusk chętnie zlikwiduje jak będzie okazja. Dziennikarzom daleko do jakiś wyżyn publicystycznego rzemiosła a widać to szczególnie dobrze na S24, gdzie właśnie do dziennikarzy można mieć wiele zastrzeżeń. Ich tezy są często płytkie, mało odkrywcze, nieciekawe i co najgorsze: poprawne politycznie za wszelką cenę...
Czarek Czerwiński

Chyba trochę Filozofie to ustawianie debaty demonizujesz. Jeśli już, to jest to bardziej robienie ustawki niż ustawianie. Bo ustawka jest bardziej medialna i dzięki temu media (w szczególności "informacyjne" jak TOK FM, x24; TVP Info jeszcze na szczęście nie) są w stanie przytrzymać uwagę widzów. Ustawka stała się więc paliwem dla tego typu mediów. Oczywiste, że "sędziowie" (czyli dziennikarze) tych ustawek nie są obiektywni. Nie dość, że szczują jednych na drugich, to faworyzują swoich pupili, bo im z nimi po drodze (biznesowo, ideologicznie, czy po prostu towarzysko). Z PiS-em nie da się wejść w układy, PiS jest śmiertelnym zagrożeniem dla wszelkiego rodzaju sitw, obraża się na dodatek na media i te media obraża, więc nigdy nie będzie ich ulubieńcem. Jarosławowi Kaczyńskiemu raz udało się wygrać może nie tyle z mediami, co wbrew nim. Ale chyba tylko dlatego, że medialny salon nie docenił jego możliwości. Ale gdy się już pozbierali, uradzili taką nagonkę, że żubr nie miał szans. Nawet rozjuszony ugryzieniem..
Czarek Czerwiński

Schemat, że wszyscy (komuchy, złodzieje i inne łachudry) lepsze od PiS nie wiem przez kogo jest uznawany. Sitwy, którym PiS zagrażał mogły coś takiego rozpowszechniać. Niestety, Kaczyński walczył na zbyt wielu frontach przez co poległ jak Jurek w sprawie aborcji. Koalicja z Lepperem i Giertychem to było najgorsze, co mogło się PiS-owi przydarzyć. Ale to tylko kwestia estetyki, choć właśnie tę lubią podkreślać media, bo ślizgają się po zewnętrznych atrybutach czegokolwiek. Wystarczyło pokazać opalonego Leppera albo naburmuszonego Giertycha, aby ośmieszyć/zohydzić wszystko co robił rząd. A np. nieudolny PSL obsiadający wszystko jak szarańcza jest gorszy niż Samooobrona, która była przynajmniej trzymana przez Kaczyńskiego na dystans.
filozof grecki

Wybacz, Ckwadracie, ale nie rozumiem do końca Twojej argumentacji. Przyznajesz, że Kaczyński walczył o dobrą sprawę, a media skupiły się tylko na estetyce - przypadek? sami esteci w tych mediach? wszyscy są głupsi od nas i nie kojarzą prostych faktów, o co w ogóle idzie ta gra? a może media uważają, że widzowie nie chcą znać prawdy i dobrotliwie ją przykrywają nieistotnymi detalami? Czyli w końcu, jak to jest: PO działa gorzej, a my tę całą argumentację o estetyce mamy przyjmować za swoją i zastanawiać się, jak zrobić, by teraz wygrać wybory i rządzić bardziej estetycznie? Z drugiej strony uważasz, że Kaczyński walczył na zbyt wielu frontach, to które pola miał oddać? Może zostawić w sercu państwa raka WSI? Myślę, że gdyby to zrobił i jeszcze parę "drobiazgów", to może i porządziłby 2 lata dłużej, tylko po co? Jeden z Twoich przykładów zaprzecza sam sobie. Właśnie Jurek poległ, a Kaczyński zachował w tej sprawie zimną krew i polityczną roztropność. Więc jednak nie był taki jak Jurek. Zresztą piszesz też, że demonizuję sprawę ustawiania debaty, a za chwilę piszesz "uradzili taką nagonkę, że żubr nie miał szans". Nie rozumiem tej argumentacji, bo ona skazuje sprawę naprawy Polski na niepowodzenie. Łatwo stanąć z boku i pokpiwać, że ci z PiS chcą coś niby zrobić, ale trochę za dużo na raz i w ogóle słabo się starają dobrze wypadać w mediach, a przecież media dają im aż 5% szans na dotarcie z przekazem w porównaniu z 95% dla PO. Ja stoję na stanowisku, że w tej chwili zmiana władzy jest celem nas wszystkich, którzy chcą naprawy Polski. Inaczej mówiąc - to nie PiS ma dobrze, że są tacy, którzy go popierają bezinteresownie w sieci. To my mamy dobrze, że jest PiS, że ktoś jeszcze bierze na siebie walkę z systemem. Kwestia jest by zaistniała wspólnota, która poczuje siłę do zrealizowania wspólnego celu...
Admin

Admin

15 years 11 months temu

Fakt. Miotam się z myślami. Nie wiem, jakie jest z tej matni wyjście. Ale nie do końca. Przy ustawie antyaborcyjnej Kaczyńskie zachował się oczywiście racjonalnie, a Jurek nie. Mnie chodziło o to, że Kaczyńskie przyjął generalnie taką postawę pójścia na udry z całym skorumpowanym, politycznie poprawnym establishmentem. Co oczywiście jest OK. Ale być może pójście na wojnę z łże inteligencją, to był krok za daleko. Bo to dąło niektórym asumpt do tego, żeby z dumą się do przynależności do tej grupy przyznawać. No idioci.. :) Ale polityka widać rządzi się innymi prawami niż czysty zdrowy rozsądek. I kadencja została jednak skrócona do połowy. Porażka na własną prośbę. Choć oczywiście nie wiadomo czy długoterminowo to wyjdzie na plus. Ale na razie to PO ma większe szanse na reelekcję niż PiS.
filozof grecki

Myślę, że przeceniasz trochę sondaże. Warto więcej wpatrywać się w ruchy na scenie politycznej. Moim zdaniem jest tam trochę paniki przed możliwym upadkiem. I to nie są żarty. Sprawy zmierzają w dramatycznie złym kierunku. Walka po stronie PO i ich mocodawców nie toczy się już o nic - jeśli chodzi o władzę to teraz mają wszystko i więcej już nie mogą mieć i nie będą mieć (sprawa zmian w konstytucji to tylko ruch PR-owy, jak zwykle zresztą, a obecny prezydent w niczym nie przeszkadza - przeciwnie - jest dobrą wymówką, reform i tak nie miało być, a tylko przekręty). Teraz gra jest o to, by za każdą cenę (dosłownie każdą - nawet jeśli to będzie zniszczenie państwa) dotrwać do takiego momentu, gdy niezadowolenie społeczne osiągnie rozmiary i formy, które pozwolą władzy uzasadnić rozwiązania siłowe i... dalsze trwanie. PiS jest tak zwalczany i taki groźny właśnie dlatego, że stanowi ostatni bezpiecznik, który daje realną szansę na walkę z systemem w ramach demokratycznych reguł. Im chodzi o to by ten bezpiecznik wykręcić i zacząć jazdę całkowicie bez trzymanki... Oczywiście nie chodzi o likwidację PiS-u, układ zadowoli się także pacyfikacją - zmianą lidera, podziałem, i innymi tego typu pacyfikacyjnymi ruchami.
Czarek Czerwiński

Filozofie - rozwiązania siłowe to już przeżytek. Nie są zresztą potrzebne, bo działa warunkowanie medialne. Że znowu użyję terminu z "Nowego Wspaniałego Świata"..
filozof grecki

W poprzednim wpisie nazwałem tę metodę staromodnym, ale trafnym, określeniem "pranie mózgu". Myślę, że ten "NWŚ" jest ciągle pewnym eksperymentem. I póki co jeszcze bardzo to wszystko trzeszczy. A wspomniana metoda ma swoje granice i powyżej pewnego punktu przegięcia zacznie ona działać przeciwskutecznie. Coraz więcej ludzi przekonuje się, że media kłamią, jak za komuny, tylko sprytniej. Nabranie takiego przekonania staje się automatycznie szczepionką na "pranie mózgu". I gdy już ta metoda "medialna" zawiedzie, naiwnością byłoby sądzić, że ta władza (nie mówię nawet o pajacach z PO, tylko o tych nad nimi) grzecznie podziękuje, przeprosi i pójdzie do kąta.
Bernard

ale się wątek rozbujał :) Ale temat w ogóle to ciekawy. Kieyś chciałem napisać tekat o znaczeniu politycznej blogosfery. I nadal mam ochotę :) Caly czas uważam, ze jest przereklamowana, ale znaczenia bym jej nie pozbawiał i nie bagatelizował. To koty za płoty. Jeśli chodzi o "misję", to również mam podobne zdanie jak i do znaczenia blogosfery - polityczne pisanie ma sens wtedy gdy łączy się z jakimś przesłaniem i prezentowanymi wartościami. Czyli misja :). Oczywiście bez bufonady, "wyciągania z cienia" itd. Trzeba mieć reralny ogląd sytuacji :) Na razie tyle, skrobnę tu coś dłuższego, ale najwcześniej jutro wieczorem :)
Bernard

"Kilka dni temu odszedł od nas jedyny zwolennik PO (traktujący PO jako mniejsze zło), pisząc do mnie, że właśnie jesteśmy niereformowalni, zbyt ostrzy itd" No to skuteczność słaba :( W pracy też nikogo nie przekonałem :(
Rzepka

Rzepka

15 years 11 months temu

niepotrzebnie wielu blogerów chce się dziś ścigać z zawodowymi publicystami przez co polityczna blogosfera zatraciła swój dawny urok. Wydaje mi się, że wcześniej wpisy na blogach miały bardziej kameralny charakter, zawierały więcej osobistej, autorskiej refleksji na temat tego co nas otacza. Dzięki temu można było mieć wrażenie, że są skierowane bezpośrednio do czytelnika. Być może właśnie to ułatwiało z nim kontakt i dyskusję. To był taki świeży powiew nieskrępowanej i szczerej myśli w publicznej debacie... Dziś wielu blogerów chce naśladować lub zastąpić dziennikarzy idąc w czystą publicystykę, komentarz czy nawet informację. Tu zgadzam się z Ckwadratem, że tych treści jest w internecie aż nadto i nie ma sensu ich powielać. Tu nie chodzi o warsztat, ale o to, że dziennikarstwo i blogosfera to są - moim zdaniem - dwie różne dyscypliny sportu, inny rodzaj pisania. Powiem więcej, blogosfera jest znacznie bogatsza i ciekawsza. A przez to naśladowanie dziennikarstwa i próby ścigania się z nim staje się, niestety, coraz nudniejsza. Stąd moja refleksja: nie konkurować z dziennikarzami, co najwyżej kontrolować, poprawiać, wyśmiewać. A czytelnika traktować tak, jakby się pisało do kogoś bliskiego...
Czarek Czerwiński

To widać, słychać i czuć, że chyba każdy z nas w pewnym sensie taką misję czuje na własnych barkach. Misję zbawiania lemingów ;) Tyle tylko, że oni wcale tego nie potrzebują.. Diabeł tkwi oczywiście w szczegółach, bo misję można wypełniać w różny sposób. Moim zdaniem - im mniej tę misję widać, tym lepiej. Jedynie zwykłe pisanie, opisujące rzeczywistość, ma szansę trafić do innych. Notki misyjne mogą wywołać poruszenie tylko we własnym obozie. Jak odpisał Galba - każdy chce przekonywać innych, a opisywać rzeczywistości nie ma komu. Choć oczywiście są wyjątki - GW1990, Kataryna. Ale to też nie znaczy, że blogowanie bardzo emocjonalne nie ma racji bytu. Nie ma na pewno sensu pisanie w każdej notce, jakie te "Platfusy" okropne, dziennikarze sprzedajni, media manipulacyjne itd. Trzeba się wyrwać z pewnego schematu i poszukać innych dróg dotarcia do tych, których chcemy przekonać. Ba - trzeba! (ach ta misja ;)
Czarek Czerwiński

Też tak uważam. Nie stało się to oczywiście samo. To wina Salonu, który promuje na SG na ogół właśnie takie pisanie. I który z blogerów chce zrobić "publicystów". Moim zdaniem to zupełnie niepotrzebne. Choć oczywiście wielu blogerów powinno znaleźć sobie miejsce w prasie. To z jednej strony dobre, bo pozwala ucywilizować blogerską tłuszczę ;) ale pozbawia blogi uroku, rodzi zachowania konformistyczne (pisanie pod adminów) i wyścig szczurów na SG :) Nie tędy droga.
filozof grecki

Wydaje mi się, że próby jednoznacznego opisania tzw. blogosfery nie są możliwe. Porównywanie z gazetami też może być jałowe, bo należałoby określić ścisłe ramy takiej "konkurencji" - najlepsi blogerzy vs. najlepsi dziennikarze czy na poziomie przeciętnym. Do tego dochodzą blogi pisane właśnie przez dziennikarzy, gdzie paradoksalnie często pokazują oni (dziennikarze) oblicze ludzi małostkowych i konformistów. Jakie więc powinny być blogi? Różnorodne. I te z misją, i bez. I felietony, i dziennikarskie śledztwa. Myślę, że w każdej kategorii można podać kilka przykładów blogów zawierających świetne treści, z powodzeniem wygrywające z gniotami, które tak często można przeczytać w rozmaitych gazetach. Oczywiście w przypadku artykułów śledczych bloger jest ograniczony organizacyjnie, ale w Internecie można znaleźć nadspodziewanie dużo materiałów - czasem odnosi się wrażenie, że dziennikarze "oficjalni" pewnych rzeczy nie chcą widzieć i pisać o nich. Ja napisałem obszerne wpisy o sprawie Doktora G. oraz o zestrzeleniu Dionizego Bielańskiego na rozkaz Jaruzelskiego w 1975. Myślę, że w obu przypadkach dogrzebałem się kilku informacji, które oficjalne media pominęły. Ponadto samo sporządzenie takiego przekrojowego opisu coś daje, bo media w sprawach niewygodnych lubią stosować taktykę zaciemniania i chaosu. Jest zatem dużo do zrobienia. Oczywiście, dużo pary idzie w gwizdek przez powielanie treści, nadmiar felietonów (które mało wnoszą poza potwierdzeniem przynależności do określonego stronnictwa i powtórzeniem ogólnie znanych argumentów); także przez trudności wypłynięciem do szerokiej publiczności treści najcenniejszych. Muszę tu jednak skrytykować podejście polegające na pacyfikowaniu poczucia misji. Przecież osobisty kontakt z czytelnikiem, o którym słusznie pisze Bernard, to także (a może - przede wszystkim) - pewne odsłonięcie się i pokazanie swojego zaangażowania. Ja zwykle nie piszę o "Platfusach", choć na pewno zdarzyło mi się użyć tego określenia, choćby w jakimś komentarzu. Ale już sprawę manipulacji opinią publiczną przez media podkreślam bardzo często, bo uważam to za jedną z głównych bolączek naszej demokracji. I nie mogę zrozumieć, że przypominając o tym jestem oszołomem i narażam się na śmieszność, a lewicowym blogerom można do znudzenia powtarzać żenujące dowcipy o podobieństwie nazwiska Kaczyński do kaczki itp. "mądrości", a o zwolennikach PiS pisać "pisiory" (to w wersji soft). I przez to są nadal szanowanymi członkami blogerskiej społeczności. Mało tego. Uważam, że to my sami wchodzimy w taki krzywdzący schemat, powtarzając - uważajmy, by przypadkiem nie pisać, za ostro, "oj - bo powiedzą, żeś oszołom". Dajmy sobie z tym spokój. Piszmy dobrze, ale bez sztucznych ograniczeń!
filozof grecki

Muszę też zaprotestować przeciwko takiemu postawieniu sprawy: "To widać, słychać i czuć, że chyba każdy z nas w pewnym sensie taką misję czuje na własnych barkach. Misję zbawiania lemingów ;) Tyle tylko, że oni wcale tego nie potrzebują." Otóż żadnej takiej misji nie ma. Ja przynajmniej nikogo nie chcę zbawiać. Zgoda na takie postawienie sprawy oznaczałaby, że chcemy jedną uniformizację myślenia zastąpić inną uniformizacją. I obawiam się, że Ckwadrat to właśnie tu sugeruje - a niesprawiedliwie! Dorabiając sami sobie gębę "zbawiaczy" czy jakiś apostołów objawionej prawdy o "układzie" czy czymkolwiek tam, odbieramy sobie jeden z głównych atutów. Tym atutem jest intelektualny wysiłek, który jest dziś konieczny, by przyjąć prawicową argumentację. To lewicowo-platformerski punkt widzenia jest jednostronnie nagłaśniany. Problem tzw. lemingów polega na tym, że oni nie podejmują wysiłku myślenia, wnikania głębiej pod powierzchnię wydarzeń, kojarzenia rozmaitych faktów. Chyba m.in. stąd ich nazwa. Punkt widzenia prawicowy wymaga podjęcia wysiłku: już samo dotarcie do takich treści wymaga czegoś więcej, niż włączenie telewizora, czy wejście do jakiegoś mainstreamowego portalu. Podkreślam, że nie chodzi o zbawienie lemingów. Jednak, jeśli już, ktoś z osób określanych tym mianem trafi choćby przypadkiem na treści wymagające od niego wysiłku i przewartościowania swojego myślenia, to właśnie będzie jego szansa. I oto chodzi. Decyzję podejmie jednak sam. Na tym polega nasza wyższość. W ten sposób powstała - jak sądzę - ta wspólnota dwudziestu kilku procent elektoratu PiS, która nie ma w tym żadnego szemranego interesu poza ogólnie pojętym dobrem Polski. Jak na razie wspólnota ta jest odporna już na 4 lata medialnego bombardowania, a to nieźle i dobrze rokuje na przyszłość. My nie nawracamy, my dajemy szansę na samodzielne myślenie.
Czarek Czerwiński

Podsumowałeś temat tak dobrze, że ja już dalej pola do dyskusji nie widzę. Zgadzam się z Tobą. W zasadzie zawsze się z Tobą generalnie zgadzam. Myślimy bardzo podobnie. Bo w końcu jesteśmy, jak zauważyłeś, we wspólnocie pewnych wartości. Nie chciałem też opisywać całej blogosfery politycznej, bo to się nie da. Moje wątpliwości dotyczyły tylko poszukiwania ścieżek dotarcia do inaczej myślących. Ale chyba nawet takich ścieżek wyznaczyć się nie da. No może trochę o ostrość mi chodziło, bo wiem po wielu, wielu rozmowach wiem, że im ostrzejszy przekaz z naszej strony, tym większy opór i odpór. Wiem oczywiście, że ci co się oburzają na każde ostrzejsze słowo z prawej strony (polityka lub blogera), w poważaniu mają Palikmiotka czy Niesiołowskiego albo przynajmniej uważają ich za niegroźny folklor polityczny. Ale jakoś trzeba się od nich pozytywnie odróżnić. Może to jest metoda?
filozof grecki

Muszę przyznać, że po takim komentarzu aż "urosłem". Bardzo mi miło :) Jaka jest metoda? O tym postaram się skrobnąć w tym miejscu później wieczorem.
filozof grecki

Ale metoda na co? Na przekonanie zwolenników PO? Nie żartujmy. Prawie wszystko zostało już powiedziane. Nie istnieją magiczne formuły. Ani powaga 100-letniego mędrca, który ma 10 doktoratów, ani głupota a la Palikot, nie zmienią czyiś przekonań za jednym zamachem. Mój wniosek jest taki, że źle stawiamy tu problem. W ogóle nie chodzi o to "jak dotrzeć", a stawiając problem w ten sposób właśnie dochodzimy do takich błędnych wniosków jak np. łagodzenie przekazu za wszelką cenę, by nie urazić przypadkiem tych platformersów o jakże delikatnych uczuciach i wrażliwych duszyczkach. To nie ta misja, nie ten kierunek. My powinniśmy raczej szukać metod na budowanie i łączenie wspólnot. Takich jak Blogpress - wirtualnych i realnych, na różnych poziomach. Siła i atrakcyjność takich wspólnot to prawdziwe zaangażowanie, rozmowa o sprawach realnych a nie wałkowanie na tysięczny sposób, co jeszcze śmiesznego może wyniknąć z tego, że Kaczyńscy są bliźniakami i mają niski wzrost. Muszę zresztą przyznać, że Blogpress ma ogromną siłę także dzięki solidnej dawce wiedzy, którą zapewniają regularne wpisy o historii i ekonomii, które zawsze robią na mnie duże wrażenie. Nie należy się martwić, że jeden czy drugi leming nie rozumie, o co nam chodzi. Raczej można się martwić o to, jak oni się poczują, gdy wreszcie zrozumieją - a prędzej czy później to nastąpi - całą pustkę tego przekazu, w który zostali wmanewrowani. Całe oszustwo, w które tak się angażują, które legitymizują. Ci porządniejsi na pewno poczują się głupio, dlatego trzeba im pomagać, jeśli tylko zechcą zacząć samodzielnie myśleć. Podsuwać świadectwa prawdziwych autorytetów moralnych, które coraz częściej pojawiają nawet na YT (Wyszkowski, Walentynowicz). Ci mniej porządni pozostaną do końca w kulturze arogancji, zakłamania i nienawiści do tradycyjnych wartości. To jest ich wybór. Ale musimy mieć świadomość, że między tymi światami wartości będzie toczyć się ostra walka, przynajmniej publicystyczna. Więc nie starajmy się stępić naszego polemicznego ostrza na własne życzenie.