Jestem euroentuzjastą!

Przez uparty , 12/06/2016 [10:03]
Przeczytałem na Blogpress`ie wpis Gadającego Grzyba, który zastanawia się nad tym jak żyć w Unii pod ciągła jej presją. Myślę też, że wszyscy w Polsce tę presję czują i mało komu się ona podoba, choć są i tacy, którzy w niej pokładają nadzieję na swój interes. Przeczytałem na Blogpress`ie wpis Gadającego Grzyba, który zastanawia się nad tym jak żyć w Unii pod ciągła jej presją. Myślę też, że wszyscy w Polsce tę presję czują i mało komu się ona podoba, choć są i tacy, którzy w niej pokładają nadzieję na swój interes. Z drugiej strony narodami najentuzjastyczniej podchodzącymi do bycia w Unii są Polacy i też będący pod presją Unii Węgrzy. Czy nie ma tu jakiejś sprzeczności? Otóż, z zewnętrzną presją na nasz kraj musimy się liczyć stale , jeśli chcemy mieć swoje państwo. Ponieważ presja na sąsiadów jest stałym elementem kultury europejskiej, to między innymi po to tworzymy sobie państwo, by się tej zewnętrznej presji przeciwstawiało, by ochraniało ludzi przed bezpośrednim naciskiem sąsiadów. Nam po prostu wydaje się, że presja wywierana przez Unię, której jesteśmy członkami jest słabsza niż byłaby wywierana przez obce państwa, gdybyśmy członkami Unii nie byli i dla tego nam się Unia podoba. O ile dobrze pamiętam początkiem Konfederacji Barskiej był problem wyboru 3 senatorów. Rosjanie chcieli sami ich mianować a my nie chcieliśmy akurat tych osób w Senacie. Analogie do obecnych problemów z Trybunałem Konstytucyjnym są aż nazbyt widoczne, by je tłumaczyć. Tyle, że obecnie ze względu na możliwość zwrotnego wpływu naszego rządu na sytuację w Unii możemy presję z jej strony wytrzymać bez większych szkód. Gdybyśmy byli poza Unią najprawdopodobniej presja naszych sąsiadów była by o wiele bardziej dokuczliwa, vide: doświadczenie historyczne. Po pierwsze były by stosowane najprostsze metody a my nie mieli byśmy bezpośredniego wpływu, ani na stosunki np. Niemiec z innymi krajami, ani też nie byłoby zwrotnego przebiegu informacji. Wbrew pozorom, to co jest w naszej „strefie wolnej myśli” z dużym opóźnieniem ale jednak ma wpływ na media w Niemczech i paradoksalnie poprzez w sumie wrogie nam instytucje Europejskie. Pamiętajmy, że nic tak nie wpływa na ujednolicenie poglądów na jakąś sprawę jak konflikt. Przy czym w każdym konflikcie zawsze strona, która na bardziej przemyślane poglądy narzuca swoje rozwiązania drugiej stronie, bez względu na wynik tego konfliktu! Tak było zawsze w historii. Zwycięzcy Rzymianie przejęli od pokonanych Etrusków cały system organizacji państwowej, w tym organizacji wojsk. Pominęli w zasadzie jeden tylko element, czyli całkowicie nieracjonalne czekanie na znak od bogów do rozpoczęcia walki, np. grzmot pioruna. Również i teraz mamy w zasadzie realizowaną koncepcję Europy będącą u podstaw wybuchu II wojny światowej mimo, że główni wykonawcy tej koncepcji, czyli Niemcy sromotnie wojnę przegrały a program ten zaczęli realizować zwycięzcy Amerykanie, vide tzw. Runda Kennedy`ego, bez której nie procesy integracyjne nie ruszyły by na przód. Również i tu odrzucono jeden w zasadzie element koncepcji pokonanych, czyli wyróżnik narodowy. Być może pewien wpływ na to miała radosna działalność żołnierzy rosyjskich, którzy postanowili zastąpić w dziele prokreacji zabitych przez siebie czy też wziętych do niewoli Niemców. Trudno więc teraz komukolwiek mówić o jednolitej rasie Niemców. Ponieważ my, podobnie jak i Węgrzy, mamy własną, dość dobrze przemyślaną koncepcję funkcjonowania w strukturach unii państwowej i w historii obu narodów te koncepcje się sprawdziły, to nasze społeczeństwa nie przeciwstawiają się pomysłom integracji europejskiej co do zasady. Jest również oczywiste, że te zasady, których dopracowali się przede wszystkim Polacy ale i Węgrzy jako jedyne, które sprawdziły się w historii będą przyjęte przez pozostałe kraje Europy, bo innych nie ma. O ile Węgrzy dość krótko byli w federacji z Austrią o tyle my mamy bardzo długą historię Rzeczpospolitej Obojga Narodów i było dość czasu by sprawdzić wszystkie możliwe warianty organizacyjne, oraz stwierdzić co jest zagrożeniem dla tych koncepcji. Okazało się, że największym zagrożeniem dla doktryny wspólnego państwa był „statusowy sposób widzenia państwa” i teraz, gdy Naród Polski zaczyna się odbudowywać pierwszym krokiem jest właśnie jego likwidacja. Jeżeli popatrzymy się, czy na bunt korporacji prawniczej, czy na bunt środowisk medycznych, czy wreszcie na dopiero rodzący się bunt tzw. biznesu vide: chęć utrącenia Kurskiego, to mają one jeden wspólny mianownik – status społeczny. Rzepliński i reszta Trybunału uzasadnia swój bunt tym, że jako osoby o wysokim prestiżu formalnym głoszą słowa ważniejsze od tych wypowiadanych przez osoby co mają niższy status. Czyli ich status postawą słuszności ich poglądów. My zaś uważamy, że jeśli ktoś głosi użyteczne dla społeczeństwa poglądy, to ma wysoki status społeczny. Dla nas status społeczny jest pochodną cech osobowych a dla nich jest on cechą osobową. Jest to dokładnie to, co pokazał Sienkiewicz w słynnym dialogu między Kmicem a Radziwiłłem. Radziwiłł buntował się przeciwko Rzeczpospolitej, bo nie mógł się pogodzić, iż ktoś o niższej od niego pozycji społecznej nagle zostanie wybrany królem i on Radziwiłł będzie musiał mu czapkować. Czyli nie cechy osobiste mają być podstawą statusu społecznego a status społeczny ma być podstawą możliwości decyzyjnych. Swego rodzaju znakiem zwycięstwa naszych koncepcji jest to, że w sumie potomek tamtego Radziwiłła jest w rządzie zwalczającym statusowy charakter państwa. My wszyscy wiemy, że postawa prezentowana przez TK jest zabójcza dla państwa i dla tego go zwalczamy. Również zabójcza dla państwa jest postawa znacznej części środowisk medycznych. Oni bowiem przyjęli za zasadę, że o możliwościach decyzyjnych co do zdrowia pacjenta decyduje status formalny lekarza a nie jego dotychczasowe wyniki leczenia. Stąd też sformalizowano dopuszczalne działania lekarzy przez opracowanie tzw „procedur medycznych” a prawo do odstąpienia od nich przyznano tylko profesorom. Jest w tym jednak pewien haczyk, otóż profesorem jest osoba o dorobku naukowym a nie leczniczym. W związku z tym o zdrowiu pacjenta decyduje ktoś, kto być może świetnie zna jakiś element sztuki lekarskiej ale wcale nie jest wykluczone, że zna go tylko teoretycznie i wie co inni na ten temat napisali. Natomiast pacjent jest całościowym organizmem i specjalizacja oczywiście jest ważna, ale jako przedmiot konsultacji dla lekarza leczącego a nie jako podstawa decyzyjna w leczeniu. W rezultacie w powszechnym odczuciu służba zdrowia wcale nie działa. Do tego dochodzą kwestie finansowe. Osoba, która się wyspecjalizowała w jakimś szczególe chce ze swej maestrii uczynić podstawę do zarobków, a jedyną podstawą do zarobku zgodną z celem służby zdrowia jest całościowe zdrowie pacjenta. Czyli podstawa do zarobków w służbie zdrowia jest sprzeczna z interesem społecznym i może być utrzymana tylko w wadliwym systemie politycznym opartym o autorytet formalny. Również i w działalności gospodarczej mamy mnóstwo ludzi, którzy twierdzą, że jak są „kimś” to muszą dobrze zarabiać nawet kosztem firmy, którą zarządzają. To jest już tak powszechnie znane, że nie chce mi się o tym pisać. Tak więc podsumowując można powiedzieć, że ponieważ jesteśmy w Unii, to w sposób naturalny chcemy nadać jej sprawdzony w naszej historii kształt instytucjonalny, a ci ci się temu przeciwstawiają działają na szkodę własną, na szkodę Polski a w końcu i na szkodę całej Europy. Swoją drogą czy można się dziwić, że naszymi największymi przeciwnikami są Niemcy, którzy mają jeszcze w dalszym ciągu hopla na punkcie swojej wartości narodowej- czyli statusu ?
PiotrKraczkowski

Mnie ciekawi tylko jedno: skąd pan bierze brednie i głupoty aż tak wielkie, nie mające nic wspólnego z realnie istniejącą rzeczywistością? Jak można napisać coś tak nielogicznego, tak kretyńskiego, tak kosmicznie głupiego jak: "Rzepliński i reszta Trybunału uzasadnia swój bunt tym, że jako osoby o wysokim prestiżu formalnym głoszą słowa ważniejsze od tych wypowiadanych przez osoby co mają niższy status. Czyli ich status podstawą słuszności ich poglądów." ???? Dlaczego nie przyjdzie panu do głowy tak prosta myśl, że słuszność zależy nie tylko od stanowiska, ale od zawodu? Przecież oficer, geolog, lekarz, architekt, nauczyciel, inżynier mają rację wypowiadając się w dziedzinie, w której są ekspertami. I co, kto ma wg pana wyższy status formalny, większy "prestiż": lekarz nad inżynierem, czy architekt nad geologiem? Jak można ponosić intelektualną porażkę w tak prostych sprawach? Tak prostych, że słowo "intelektualną" staje się językowym nadużyciem? Sędziowie Trybunału Konstytucyjnego znają się na prawie lepiej niż lekarze, czy architekci i są w ramach grupy zawodowej najlepsi, ale nie są jedynymi najlepszymi. ____To co wyróżnia wypowiedzi sędziów zawarte w wyroku Trybunału Konstytucyjnego od wypowiedzi innych najlepszych prawników, to nie jest -- jak pan kosmicznie bredzi -- "status osób", lecz status instytucji, bo nie ma znaczenia, kto z najlepszych prawników, zasiada w Trybunale, to co się liczy, to wyrok Trybunału -- nie ma wyroku Nowaka, Kowalskiej i kilku innych. Gdyby Nowak, Kowalska itd., cały skład Trybunału, zginął w wypadku samolotowym, to dany wyrok będzie nadal obowiązywał, bo to wyrok instytucji, wyrok Trybunału. Jak można pieprzyć głupoty o "buncie", skoro działania obecnego Trybunału są zgodne z prawem? "Bunt" polega na odrzucaniu całego systemu prawnego lub jego części, a nie na wykonywaniu prawa. ____Obowiązujące prawo, aby było stosowane przez sędziów, przez dowolnego sędziego, a więc także sędziego Trybunału, musi być zgodne z konstytucją. Przed wydaniem wyroku, na początku swej pracy nad daną sprawą, każdy sędzia czyta ustawę którą ma stosować i jeśli dojdzie do uzasadnionego wniosku, że ustawa narusza konstytucję, to nie wolno mu jej stosować. Różnice między sędziami polegają na tym, że: 1. Sędziowie Trybunału mają do stosowania tylko jedną, jedyną ustawę, tj. ustawę o Trybunale, czyli o jego funkcjonowniu, o jego procedurach, a pozostali sędziowie stosują tysiące ustaw. 2. Sędziowie Trybunału Konstytucjnego decydują ostatecznie, czy ustawa jest zgodna z konstytucją, czy nie. Pozostali sędziowie odstępują tylko od stosowania ustawy uważanej przez nich, ich zdaniem, za niekonstytucyjną, ale nie mogą jej uznać za niekonstytucyjną, czyli "unieważnić" dla całego państwa, lecz tylko jako np. Sąd Rodzinny Kielc przesłać do Trybunału Konstytucyjnego do ostatecznej decyzji, czy mają rację. Jeśli Sąd Rodzinny Kielc ma rację i dana ustawa niekonstytucyjna zdaniem jego sędziego jest niekonstytucyjna także wg Trybunału Konstytucyjnego to (i dopiero wtedy) jest ona taką dla całego państwa. Trybunał zgodnie z prawem nie wykonał przedmiotowej ustawy PiSu o Trybunale Konstytucyjnym, bo jego sędziowie przystępując do pracy i po jej przeczytaniu doszli do wniosku, że nie mogą stosować tej ustawy (dokładniej złośliwie księżycowej nowelizacji przez PiS poprzedniej ustawy) bo jest ona sprzeczna z konstytucją. Tą sprzeczność z konstytucją tej PiSowskiej ślepej złośliwości Trybunał ogłosił w wyroku, którego rząd PiS nie chce wykonać i wydrukować. _____Przykładowo jest oczywistym, że są sprawy wymagające prawniczych studiów naukowych nad danym problemem, w tym konsultacji np. ekspertów z innych krajów UE oraz przetłumaczenia ich literatury - to musi trwać. Mogą jednak pojawić się sprawy wymagające natychmiastowego rozstrzygnięcia, gdy np. zmieniane są przepisy od których zależy życie i zdrowie oraz wolność ludzi, np. areszt wydobywczy, poziom podejrzeń usprawiedliwiających zatrzymanie na dłużej niż 24 godziny, udział w wojnie typu napaść na Irak, zwiększenie zadłużenia wysokooprocentowanym kredytem, zakup szczepionek, obowiązek szczepień, zestrzelenie samolotu pasażerskiego przez wojsko (niemiecki TK odrzucił ustawę pozwalającą zestrzelić samolot pasażerski) itp. Szybkość działania TK musi odpowiadać szybkości działania Sejmu - nie może być inaczej. ____Ustawa PiSu jednak złośliwie wymusza decydowanie tylko i wyłącznie w kolejności wpłynięcia spraw do TK, czyli stopniuje niezgodność z konstytucją do poziomu bezsensu, na którym znajduje się np. wymóg orzekania na Księżycu. Ludzie byli już na Księżycu, powie na to PiS, Księżyc nie należy do żadnego państwa, a zatem nic nie stoi na przeszkodzie, by orzekał na nim polski TK. Ha, ha, ha. ____Trybunał oparł się zatem o istniejące i zgodne z konstytucją prawo: dotychczasową ustawę o Trybunale oraz samą Konstytucję, a nie zastosował sprzecznej z konstytucją nowelizacji ustawy, a następnie ogłosił tą jej niekonstytucyjność przedmiotowym wyrokiem. ____O "buncie" można mówić zatem tylko wobec PiSu łamiącego konstytucję najpierw naruszeniem zasady efektywności działania państwa swą małpio złośliwą ustawą o Trybunale, a potem odmową wykonania wyroku Trybunału Konstytucyjnego uznającego tą księżycową ustawę za łamiącą konstytucję. I tak jest z bredniami całego tekstu.
Domyślny avatar

uparty

9 years 4 months temu

W zasadzie nie odpowiadam na komentarze, ale teraz muszę. Po pierwsze prawo ma charakter powszechny , wszyscy mamy obowiązek je znać i stosować a co za tym idzie i rozumieć. Prawnik zaś jest tak samo rzemieślnikiem jak np. kucharz. Nie ma nauki prawa, bo jest to rzemiosło. Była by nauka prawa, gdyby istniały jakieś prawa obiektywne, podobne do fizycznych, gdyby istniała jakaś prawda prawna, która trzeba odkryć. Wszystkie normy prawne są dziełem człowieka i chronią jakiś konkretny interes a podlegają ocenie przez każdego z nas pod kątem użyteczności tej normy w życiu, czyli stopnia w jakim chronią nasze interesy. Razem tworzą rzeczywiście obraz sytemu wartości osób je tworzących, ale na podstawie prawa nie można odtworzyć tego systemy, bo sposób w jaki jest tworzone prawo nie jest, mówiąc językiem matematyki, funkcją odwracalną. Czyli wiadomo, że 2+2 zawsze równa się cztery , ale ja widzimy liczbę 4 to nie możemy jednoznacznie stwierdzić, że wzięła się ona z sumowania dwóch dwójek. Tak więc nie ma nauki prawa i być nie może. Porównałem prawników do kucharzy, bo tak jak każdy z nas stosuje na co dzień prawo i wie do czego służy tak samo każdy z nas na co dzień robi sobie coś do jedzenia lub przynajmniej wybiera z potraw gotowych a mimo to, że przygotowywanie jedzenia jest czynnością powszechną, to istniej zawód kucharza, który zawodowo zajmuje się gotowaniem. Oczywiście , każda potrawę może przygotować każdy człowiek ale powierza te czynność kucharzowi, bo jemu dobre wykonanie bardziej skomplikowanej potrawy zajęło by dużo czasu i przez to było by nie praktyczne - ale jest możliwe. Głównym zaś zajęciem prawników jest tworzenie uzasadnień dla różnych poglądów prawnych i uznaje się, że słusznym jest ten pogląd, który tak na prawdę jest łatwiej uzasadnić, a uzasadnienie wydaje się być przekonywujące. To jest dokładnie jak z obiadem. Nawet jak sam nie potrawię czegoś ugotować, to wiem, które dani mi smakuje a które mi nie smakuje. Jeżeli jeszcze po objedzie czuje objawy niestrawności, to wiem, że potrawa jest zła. Mamy wiec taką sytuację jak z TK. Widzimy, że pozbawia on Sejm suwerenności państwowej, że próbuje on ograniczyć wolność podejmowania decyzji ustawowych przez legalnie wybrany parlament i jeszcze oświadcza nam, że jest to zgodne z praem ustanowionym przez ten parlament. Czyli kompletna aberracja polegająca na stwierdzeniu, że jest takie prawo, które jest prawem ponadczasowym i nie jest to prawo fizyczne! Gdy wykazujemy, ze jest to bzdura, że przyjęte rozwiązania są nieskuteczne dla interesu narodowego, czy społęcznego odzywa się Rzpliński i mówi iż on jako starszy cechu prawników tak orzeka i to jest prawda, bo jest on starszym cechu. A ja się pytam, jeśli mi obiad zaszkodził a starszy cechu kuchazrzy stwierdził, że jest dobrze zrobiony to czy z tego wynika, ze mój żołądek przestanie się buntować? Czy z tego, że Rzepliński orzekł iż jego działanie jest prawidłowe wyniknie pozytywny dla nas wszystkich skutek. Nie, z tego tylko wynika, że przedkłada on pozytwny skutek jakiegoś działania dla siebie nad skutek dla mnie. Czyli on uważa, ze jego interes jest ważneijeszy niż mój. To zaś niewątpliwie jest naruszeniem równości ludzi wobec prawa, bo jego zdaniem prawo ma chronić bardziej jego interes niż mój. I jeszcze jedno. Rzepliński, gdy studiował prawo dowiedział się, i musiał to uznać, że prawo jest "narzędziem klasy panującej przenaczonym do realizacji jej interesów". Bo taka była wtedy definicja prawa. Cały jego dorobek jest realizacją tej zasady, bo gdyby nie był nie znalazł by uznania wśród kolegów. Wszyscy bowiem by móc zostać po studiach na uczelni musieli tę zasadę przswoić i stosować w praktyce. Tak więc drogi Panie jest pan w wielkim błędzie
PiotrKraczkowski

"Po pierwsze prawo ma charakter powszechny , wszyscy mamy obowiązek je znać i stosować a co za tym idzie i rozumieć. Prawnik zaś jest tak samo rzemieślnikiem jak np. kucharz." To, że prawo ma charakter powszechny, wcale nie ouznacza, że mamy obowiązek je znać i je znamy - więcej, nie istnieje ani jeden człowiek, który zna całe, powszechne prawo. Pan po prostu wypisuje nieziemskie głupoty. Ludzie wiedzą, że nie należy szkodzić innym ludziom, częściowo znają przepisy drogowe, a jak mają problem, to idą do adwokata. ___Rzemiosła można się nauczyć w trzy lata i nie wymaga ono studiów. Prawnikiem można zostać tylko po studiach, a tylko nieliczni prawnicy są tak wybitni, że się nadają na sędziego Trybunału Konstytucyjnego. ___Obok nauk przyrodniczych, są nauki społeczne - pan temu przeczy, ponieważ wypisuje pan głupoty. "Mamy wiec taką sytuację jak z TK. Widzimy, że pozbawia on Sejm suwerenności państwowej, że próbuje on ograniczyć wolność podejmowania decyzji ustawowych przez legalnie wybrany parlament i jeszcze oświadcza nam, że jest to zgodne z praem ustanowionym przez ten parlament." Czy pan jest nienormalny? Parlament uchwalił konstytucję, a na dodatek przyjęli ją Polacy w referendum - choć to miało charakter symboliczny, bo referendum ma sens ewentualnie wobec pojedyńczego sformułowania konstytucji, ale nie wobec całej. Konstytucja określa sposób działania Trybunału Konstytucyjnego i innych sądów, ale także określa sposób działania prezydenta. Wg pańskiej logiki, ponieważ np. prezydent na mocy konstytucji musi odmówić podpisania ustawy sprzecznej z konstytucją, to także prezydent wg pana "pozbawia Sejm suwerenności państwowej". ____Niech do pana w końcu dotrze, że Sejm nie ma "suwerenności państwowej", NIE MA, rozumie pan?! Skoro zaś nie ma, to nie możliwe jest "pozbawienie Sejmu" czegoś, czego Sejm nigdy nie miał! "Suwerenność państwową" ma całe państwo i jego cały suweren, a nie kawałki państwa i pojedyńczy obywatele. ____Suweren ustalił w konstytucji jakie prawa i obowiązki ma Trybunał i Trybunał się tego trzyma, a pan BREDZI i WYPISUJE NIEZIEMSKIE GŁUPOTY. Do tych obowiązków Trybunału należy uniemożliwianie Sejmowi wprowadzenia na stałe ustaw sprzecznych z konstytucją. Jak się panu to nie podoba, to musi pan mieć pretensje do suwerena, a nie do Trybunału. Dla obsłużenia interesu narodowego wystarczają aż nadto ustawy zgodne z konstytucją i wyrokami Trybunału Konstytucyjnego. Rzepliński nic nie mówi, bo chodzi o wyroki Trybunału, a nie Rzeplińskiego. Mam dość pańskich głupot!