2 lata pracy – to musi być ulga?
- Właściwie to trochę więcej. Specjalnie sięgnąłem teraz do wymiennego dysku i widzę po dacie pierwszego rozdziału, że tak naprawdę to zacząłem tę książkę pisać na początku 2013, a jej pierwsza wersja powstała już we wrześniu 2013. No i zbieranie materiałów, które zaczęło się niemal po 10 kwietnia 10 roku. To będzie dłużej niż dwa lata. Znacznie dłużej. Więc masz rację, ulga jest tym większa. Tym bardziej, że zamknąłem nią ponad pięcioletni etap poszukiwań. To może wydawać się trochę dziwne, bo książka jest bardzo niepokaźna, a materia w niej zawarta budzi wiele wątpliwości. A to czy źródła na które się powołałem nie są zatrute, czy właściwymi ścieżkami wędrowało moje rozumowanie, czy nie pominąłem czegoś istotnego... skończywszy na tym, że wciąż mam wątpliwości, czy aby na pewno dobrze zrobiłem wydając tę książkę.
Tak, żyjemy w niepewności, i nie zanosi się na całkowite wyjaśnienie… ale czy o to chodzi? Czy nie wystarczy – nam, Polakom, że uzyskamy pewność co do zbrodniczej zagłady naszej elity - nie wdając już się w jałowe spory o szczegóły?
- Jak teraz zastanawiam się nad tym, to myślę czy czasem nie ważniejsze od poznania prawdy jest to abyśmy zrozumieli, że żyjemy w kłamstwie.
Ale czego to kłamstwo dotyczy: "debeściaków"? "brzozy-beczki"? "wybuchów nad ziemią"? Bo przecież - skoro piloci nie zamierzali lądować w tej mgle...
- Odpowiem pytaniem: a na jakiej podstawie ustalane były wszystkie “prawdy”? Czy czasami nie na podstawie jakichś płytek CD? Czy nasza prokuratura, albo naukowcy wszelkiego autoramentu (nie bacząc na ich intencje i rzetelność) badający “zdarzenie” dotknęli jakiegoś bezpośredniego źródła, mieli kontakt z którymkolwiek rejestratorem, źródłowym zapisem, albo czy sami dokonali oględzin miejsca zdarzenia? Czy pracujemy na materiałach własnych, czy powierzonych? A jeśli na powierzonych, to kto podsunął je do zbadania?
Czyli – inaczej mówiąc – „kłamstwo smoleńskie” jest założeniem, fałszywą hipotezą, „opartą” (i to od samego początku – od tego słynnego esemesa!) na braku realnej wiedzy o tym, co się naprawdę wydarzyło? I – w konsekwencji – nie da się dojść do prawdy tą drogą?
- Jeśli nie pracuje się na źródłowych środkach dowodowych, to nie można mówić o żadnej prawdzie. Przecież nawet mieszając jakieś prawdziwe informacje z fałszywymi otrzymać możemy tylko kłamstwo, tym groźniejsze że może nosić ono maskę prawdy. Obawiam się, że sytuacja obecnie może wyglądać tak, iż kłamstwa nie zwalcza się za pomocą prawdy, a innym kłamstwem. Czy da się dojść do prawdy? Tak, pod warunkiem, że ma się dostęp do źródeł i chce się opowiedzieć jak było. Bez tych dwóch elementów występujących łącznie nic nie zostanie odkryte.
Słowa “prawda”, “kłamstwo”, są jednak nadużywane i powszechnie odnosi się wrażenie, iż służą one (niejako zastępczo) zaciemnieniu obrazu. “Zatarty ślad” z tej pułapki braku dowodów nas jak gdyby wyprowadza na “jasną stronę Mocy”: czy można poszerzyć naszą wiedzę o inne wątki (np. odpowiadając na pytanie “co się zdarzyło na Okęciu”)? I czy ta wiedza przybliżyłaby nas do ostatecznej odpowiedzi - której książka przecież nie daje?
- “Zatarty ślad” opowiada jakąś historię o tym co mogło wydarzyć się 10 kwietnia, ale nie epatuje słowem “prawda”. Stawia pewną tezę i poddaje ją osądowi Czytelnika. Materiały na których pracowałem są to te same “dowody” jakimi dysponowała komisja Millera, prokuratura wojskowa, czy Zespół Parlamentarny. Tak naprawdę - to była raczej tylko cząstka tych materiałów do których miały dostęp te instytucje.
Jeśli natomiast chodzi o Okęcie, to na pewno wiedza o tym, co wydarzyło się w tym miejscu o świcie 10 kwietnia, pozwoliłaby nam zupełnie inaczej spojrzeć na całość wydarzeń. Gdybyśmy dysponowali tą wiedzą moglibyśmy po nitce dotrzeć do kłębka, czyli rzeczywistej historii. Niestety, jak wiesz, takiej nitki nie ma, bo została ona zwinięta i ukryta razem z kłębkiem.
Zatem pozostaje jedynie zatarty ślad...
Dziękuję za rozmowę i wypada nam teraz czekać na odzew Czytelników: oby spowodował on ponowne - tym razem w pełni rzetelne - “otwarcie śledztwa smoleńskiego”!
- Podzielam te nadzieje.
Roman Misiewicz: “Zatarty ślad”, wyd. Psychoskok, 2016 - już w księgarniach!
http://www.motyleksiazkowe.pl/literatura-faktu/26…
http://bonito.pl/k-43521506-zatarty-slad-o-10-kwi…
- Zaloguj się aby dodawać komentarze
- 243 widoki