Profesor Andrzej Nowak odpłynął

Przez Janko Walski , 11/02/2015 [23:53]

Nie umiem tego inaczej nazwać. Gdybyśmy zadali takie oto pytanie:

Wiadomo, że gdy pociąg wykolei się, to najwięcej ofiar śmiertelnych jest w ostatnim wagonie. Co należałoby zmienić, by zmniejszyć ilość ofiar?

Czy prof. Nowak odpowiedziałby, że należy odłączyć ostatni wagon? Oczywiście, że nie. To przecież człowiek o wybitnej inteligencji.

W przypadku Prawa i Sprawiedliwości mamy odwrotną sytuację. Najwięcej zbiera lokomotywa, a nie ostatni wagon. Gdybyśmy podłączyli zamiast lokomotywy ostatni wagon wyposażony w silnik, to jechalibyśmy lepiej? Skądże! Nawet jeśli ten ostatni wagon okazałby się nie gorszy niż lokomotywa. Wówczas bowiem, cały przemysł nienawiści i pogardy właśnie na tego nowego lidera zostałby skierowany! Tylko kwestią czasu byłoby pojawienie się następnych "mądrali" którzy wymyśliliby, że jak tę nową lokomotywę zmienić to pociąg nie będzie tak atakowany i tak w kółko. Owszem, nie będzie atakowany, jak się zatrzyma lub połączy ze słusznymi składami.

Właśnie możemy obserwować jak to dzieje się w przypadku dr Andrzeja Dudy. Jest dobry, więc machina rozkręca się. Już teraz wystarczy wejść, nawet nie na portale masowe, ale np na s24.

Takie ataki od wewnątrz na najwybitniejszych liderów, na osoby dla UBekistanu najgroźniejsze nasilają się za każdym razem, gdy UBekistan musi się przepoczwarzyć, bo poprzednia powłoka zużyła się. Takie działania prowadzone są na wielką skalę i na różnych płaszczyznach. Akademicki przykład w mikroskali obserwowaliśmy na portalu Nowy Ekran. Oczywiście szare eminencje z WSI miały nadzieję, że to rozwinie się. Nie udało się, dzięki masie krytycznej osób uczulonych na ubeckie metody. W wielu innych miejscach jednak udaje się. To właśnie z tego powodu obóz niepodległościowy nie osiąga takiego wyniku, jaki osiągnąłby, gdyby nie JKM, PO, LPR, PJN, SP itd. gdyby nie wspomaganie mediów dla tych rozgrywek.

Nie potrafię pojąć jak to możliwe, że prof. Andrzej Nowak nie tylko tego prostego mechanizmu nie zauważył, ale nawet dał się w tę kombinację wciągnąć. Pomijam taki "drobiazg", że nie widać na razie nikogo w pobliżu klasy politycznej, jaką wypracowali Lech Kaczyński, Jarosław Kaczyński, Krzysztof Wyszkowski, Antoni Macierewicz, Piotr Naimski, małżeństwo Gwiazdów, małżeństwo Romaszewskich, Jan Waszkiewicz. Są piękne postaci, z których jako Naród możemy być dumni... Jako jedną z osób z nieco młodszego pokolenia, najbliższych tego panteonu widziałem właśnie prof. Nowaka. Mam nadzieję, że będzie umiał naprawić swój błąd z właściwą sobie klasą.

Przyjrzeliśmy się wyżej jednemu z głównych powodów usunięcia lidera podsuwanych od wewnątrz. Zawsze dawał dobre wyniki. Chciałoby się usłyszeć prof. Jędraska, posła Ujazdowskiego, Zbigniewa Ziobro. Powinni mieć wiele do powiedzenia na ten temat.

Są też inne powody. Właściwie każdy jest dobry, jeśli ma szansę przyjąć się. W jednym z ostatnich wpisów na NB czytamy:

A podstawowy powód, dla którego się Jarosław Kaczyński na premiera nie nadaje jest prosty jak umysłowość Pana Prezydenta:

Jarosław Kaczyński nie ma zielonego pojęcia o zarządzaniu zespołami ludzkimi, co prowadzi do całego ciągu tragicznych w skutkach kompromitacji personalnych, których ledwie część wymieniłem ponad półtora roku lata temu w tekście "Kto tu wpuścił Rogalskiego?" *:

Marcinkiewicz, Radek Sikorski, Misiek Kamiński, Bielan, Kluzikowa, Jakubiakowa, Stefan Meller, Janusz Kaczmarek, Kornatowski, Jaromira Netzel, złodziej Lipiec, Poncyl, Kowal, Migalski...

A, o Hofmanie bym zapomniał!

No cóż, mamy oto jeszcze jedną odmianę testu idioty opisanego na wstępie. Autorowi wydaje się, że jak usunie Kaczyńskiego to Migalscy i Marcinkiewicze będą omijać dużym łukiem partię i nie będą mieli szans na awans w jej strukturach. Czuję się zażenowany wyjaśnianiem prostego mechanizmu. Jest bowiem odwrotnie, niż sądzi. Nie tylko dlatego, że ktoś mniej doświadczony na czele przyciągnie tabuny Migalskich i Marcinkiewiczów. To, że tacy ludzie zostają poza partią, jest dowodem jej siły, a nie słabości. Jest dowodem siły jej lidera. Jest także dowodem, że partia jest zdrowa. Jeśli odwrotnie, z dużej aspirującej do rządzenia partii nikt nie odpada, to znaczy, że mamy PO. To znaczy, że cel istnienia partii - działanie dla dobra wspólnoty przestał znaczyć cokolwiek. To znaczy, że partia stała się jedynie furtką do koryta. Z takiej partii nikt nie wypada. Posłużę się jeszcze innym przykładem. Czy z tego, że od 25 lat wykryto zaledwie kilku rosyjskich agentów, wynika, że nasze służby są tak dobre, że agenci nawet nie próbują działać?

Często ci sami, którzy wytykają Kaczyńskiemu Marcinkiewicza, żądają by partia była zorientowana na zewnątrz, by czerpała siły ze środowisk pozapartyjnych, by wchodziła w głębszą współpracę z innymi partiami. Prawo i Sprawiedliwość Jarosława Kaczyńskiego właśnie to robi. Na swoje listy wyborcze wprowadziło nawet Kornela Morawieckiego, który wcześniej bardzo złą dla PiSu i niczym niezasłużoną robotą wykazał się, mimo, że miało innych, równie szacownych kandydatów w swoich kręgach - m. in. Marka Muszyńskiego czy Eugeniusza Szumiejkę. Takie przykłady można mnożyć. Trzeba sobie jednak zdawać sprawę, że to szersze zaczerpnięcie oznacza większe ryzyko trafienia na niewłaściwych ludzi. Poncyliusz nie miał na czole napisanej zdrady.  Coś za coś. Reasumując, przejawem choroby nie jest usuwanie toksyn tylko ich przyswojenie. A w trującej atmosferze postpeerelu toksyny są wszędzie.

Dodatkowo złośliwość pod adresem Jarosława Kaczyńskiego zawarta w pierwszym zdaniu przytoczonej wypowiedzi dowodzi jakiś złych emocji szarpiących autorem. Dobrze byłoby, gdyby zadał sobie pytanie, skąd się wzięły. Skąd się wzięły aż tak złe emocje do człowieka, który walczy po tej samej stronie, nawet jeśli inaczej niż wyobrażalibyśmy sobie.