„..rząd z Warszawy interweniował z tego powodu nawet u kanclerz Angeli Merkel oraz ministra spraw zagranicznych Franka-Waltera Steinmeiera, najwyraźniej z sukcesem.” pisał dwa dni temu „Süddeutsche Zeitung”. A więc mamy sukces w trudnych rokowaniach z potężnymi Niemcami pomyślałem z satysfakcją. Może zapłacą nam za zniszczoną z premedytacją Warszawę (rachunek od lat gotowy}? Może będą skazywać z „kłamstwo oświęcimskie” wszystkich piszących i mówiących o „polskich obozach zagłady”? Obudziłem się z krótkiego marzenia o świecie sprawiedliwym, uczciwym i moralnym. Ciężka praca premierzycy Ewy „Metr w głąb” Kopacz oraz ministra pracy Kosiniaka-Kamysza na czym innym polegała. Spędzili oni wiele godzin zabiegając aby polscy kierowcy zarabiali… mało. Aby polskich kierowców wykonujących rocznie około 1,8 miliona przejazdów tranzytowych przez Niemcy nie obowiązywała minimalna stawka godzinowa wprowadzona niedawno przez Berlin. Trzydzieści pięć złotych za godzinę – bo tyle ona wynosi – to zdaniem antypolskiego rządu Platformy zdecydowanie za dużo. Polscy kierowcy nie powinni aż tyle zarabiać. No kto to widział, żeby mieszkańcy kondominium dostawali tyle co rasa panów.