Wielu blogerów pisze swoje wspomnienia z okresu lat 80-ych, przeżyć w "NSZZ Solidarność", karnawału "Solidarności", stanu wojennego. Te wspomnienia są niezmiernie cenne. Dla młodego pokolenia historia opowiedziana przez ich Rodziców, bezpośrednich świadków tamtych wydarzeń jest dużo ciekawsza niż wkuwanie dat i formułek wykuwanych na lekcje historii. Byc może to infantylne, ale i ja postanowiłem przywołać te kilka obrazów, które pamiętam z tamtych czasów.
W chwili, kiedy wybuchła fala strajków i narodziła się "Solidarność" miałem 5 lat. Mój Tato był tym, który w swoim zakładzie pracy zakładał "NSZZ Solidarność". Był też pierwszym przewodniczącym związku w swoim zakładzie pracy. Pamiętam z tamtego okresu, jak zabierał mnie kilka razy do swojego zakładu pracy. Nie wiem, jak to było wówczas możliwe, ale pozostaje to faktem. Po przejściu przez bramę skręcało się w lewo, by po żelażnych schodach wejść do pomieszczenia, w którym mieściła się siedziba związku. Dziś nie pamiętam wystroju tego pomieszczenia. Jedyne, co mi utkwiło, to ta żelazna konstrukcja schodów. Pamiętam jednak atmosferę tamtych spotkań. Ludzi pełnych entuzjazmu, radości, pełnych wiary w powodzenie swoich działań.
Kolejnym obrazkiem z tamtych lat jest 14 grudnia 1981. Dokładnie pamiętam. W sobotę pojechaliśmy do Babci mieszkającej 35 kliometrów od naszego rodzinnego miasta. Kiedy w niedzielę rano okazało się, że telewizor nie działa Babcia była zła, że to ja coś popsułem. Szybko jednak się okazało dlaczego telewizor "śnieżył". Potem było długie zastanawianie się czy wracać do domu. Ale co było robić. Mama, nauczycielka musiała być rano w pracy. Wyjechaliśmy wieczorem ok. 18. Zaraz się jednak okazało, że samochód jest niesprawny i gotuje wodę w układzie chłodzenia. Postój. Jeden, drugi. W końcu Tato dotarł do jakichś zabudowań, zaciosał kawałek drewna, zabił nim korek chłodnicy i... Dojechaliśmy. ALe po drodze pamiętam ten strach. "Mamo, Tato nie zamkna nas w więzieniu?" Tego dziecięcego strachu chyba nigdy komunistom nie zapomnę! A po wejściu do domu, w telewizji przemówienie Generała.
Do dzisiaj nie wiem jak to się stało, że Tato nie został internowany. Jakie moce to sprawiły. Znając Go wierzę, że się nie ześwinił.
Pamiętam, że zięć sąsiada był w milicji. Tato zawsze nam powtarzał: "nie wierz nigdy milicjantowi. Nawet, jeśli to Twój sąsiad." Ten nawyk, by nie mówić zbyt wiele niepotrzebnych rzeczy został mi chyba do dzisiaj.
A potem był październik 1984 roku. Wszyscy wiedzieli, że to Jaruzelski. Zdjęcie księdza schowane w szafie jak relikwia. I atmosfera, jakże odmienna od tej z 1980/81. Marazm, smutek, żałość.
W końcu lat 80-tych byłem uczniem końcowych klas podstawówki. Ale niewiele jeszcze rozumiałem. Czerwca 1989 roku nie pamiętam. Za to doskonale zapamietałem rok 1993 i słowa mojego Taty: "idę skreślać tych Solidaruchów". Wtedy takie słowa z Jego ust brzmiały szokująco. Przeciez Wałęsa był zawsze bożyszczem w świecie i moim i mojego Taty. Mama, członkini ZNP pokładała nadzieje polityczne w Kuroniu, za co Tato ją strofował, twierdząc, że to V kolumna komunistów. Dzisiaj wiem. Już wtedy Ojciec widział, co robią czołowi działacze związku. Efekty zbieramy dzisiaj.
Potem był jeszcze rok 1995. Moje kłótnie z koleżanką, która chciała głosować na Kwacha, a mnie pokazywała list Walentynowicz z zarzutami przeciwko Wałęsie. Kiedy w powyborczy poniedziałek wróciłem do szkoły byłem załamany. Jakże to tak? SLD rządzi a prezydentem jest Kwaśniewski?
Tę notkę dedykuję przede wszystkim esce i długodystansowcowi. I wszystkim, którzy za ideały Sierpnia 80 zamiast zaszczytów doczekali się dzisiaj szyderstw mainstreamu i internetowych trolli.
- Zaloguj się aby dodawać komentarze
- 289 widoków
Nie infantylne
Slavus