„Byłem na pokazie filmowym. Duński film o gruźlikach – podniosły, humanitarny. Co to kogo obchodzi. Mamy własnych gruźlików na kopy, tylko nie robi się o nich filmów. Nie wolno. Komuniści twierdzą, że gruźlica to zagadnienie kapitalizmu. U nas jej nie ma, a jeśli jest, to jedynie jako przeklęta spuścizna przeszłości, której godziny są policzone”. - Leopold Tyrmand Dziennik 1954.
Minęło 60 lat. Mamy wspaniałą historię, wspaniałą elitę dawnego pokolenia, z którą liczył się świat, tylko nie robi się o niej filmów, a powstałyby tysiące, nie prowadzi się też polityki historycznej w Unii Europejskiej. Nie tworzy się Muzeum Historii Polski. Nie wolno.
Rządzący potwierdzają swoimi działaniami i głosami swych przedstawicieli, wychowanków władcy imperium medialnego, że historia Polski zaczęła się od powstania Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego i zmuszają obywateli do życia zgodnego z ideologią komunistyczną. U nas, towarzysze, innej historii nie ma, a jeśli jest, pamięć o niej to wyraz kołtuństwa. Historia istnieje jako przeklęta spuścizna przeszłości, która wcale nie była wielka a może nawet nie była nasza, tylko naszych ukochanych sąsiadów. Patriotyzm, czyli umiłowanie ojczystego domu i ludzi w nim żyjących to przeklęta spuścizna faszyzmu i nacjonalizmu. Dlatego godziny Marszu Niepodległości są policzone, aktualnie policja odwiedza mieszkańców ziemi podlaskiej i liczy wybierających się na Marsz Niepodległości. Proszę dopisać mnie do tej listy, solidaryzując się z tymi wszystkimi, którzy przez wieki troszczyli się o mój ojczysty dom pracując dla niego, tworząc dla niego, broniąc i sławiąc go, wybieram się na Marsz Niepodległości.
A jaka była kiedyś polityka historyczna? Cesarz Wilhelm w zdobytym Wilnie nie mógł nie złożyć wizyty księżnej Michałowej Ogińskiej i musiał wysłuchać jej gorzkich uwag o głodzie ludności.
„1918! Wilno przeżywało ostatnie miesiące XIX wieku, wieku rozbiorów, moskiewskiej władzy. Okupacja niemiecka ciążyła na mieście głodem. Elita dawnego pokolenia, która trwała, przetrwała, niosła oświaty kaganiec. Świeciła wzniosłością zamierzeń, ofiarnością. Szkolnictwo z tajnego stawało się jawnym. Po całym kraju wyrastały szkoły powszechne, z głodującym ale pełnym zapału młodym nauczycielstwem. Powstawały szkoły średnie. Kościałkowski, Cywiński, księża Lubraniec, Lewicki, Miłkowski, panna Anna Mohłowna, Dora Kończanka, pani Mieczysławowi Jeleńska, córka naszego pana Pawła Konczy. Ogromny zryw. Wojskowi z rozbrojonego korpusu Dowbora nie myśleli zadowolić się szkołami. Niemcy ponoszą klęskę – będzie można odegrać się za niewolę, za porażkę bolszewicką. Nawet stare pokolenie wyrosłe w poklęskowym okresie po 1863 r., pokolenie pracy organicznej, chłodnego rachunku, polityki realnej, nie nawoływało do mierzenia zamiarów według sił. Nie próbowaliśmy nic obliczać, tylko robić co trzeba: Niemców precz, bolszewików nie puścić. Będzie, jak Bóg da. Będzie jakoś. A gdybyśmy wówczas inaczej myśleli, nie byłoby niepodległości, z której dotąd, mimo nowych klęsk, naród żyje…
Jan Raczyński, wychowywany był przez babkę, Różę Raczyńską, matkę Edwarda, pisarza i dyplomaty, prezydenta RP. Gdy zaczęła się wojna, jeszcze w 1915 roku pani Róża udała się do Piłsudskiego i powiedziała mu, że od niej zależy, czy cała grupa jej synów, wnuków, bratanków i siostrzeńców ma iść do Legionów. ”Niech zaczekają - miał powiedzieć Piłsudski -przydadzą się gdzie indziej”. Ale już w 1918 roku Jaś nikogo nie pytał i na nic nie czekał, chodziło mu najbardziej o to , by być pierwszym na liście ochotników z Wilna”. - ks. Walerian Meysztowicz Gawędy o czasach i ludziach”.
„Były to czasy, kiedy – przed Czeszkiem i po nim – rody magnackie i szlacheckie, a także bogatsze mieszczańskie budowały tu kościoły, dwory, zamki, cerkwie, synagogi, zbory ewangelickie, ratusze i inne obiekty jak figury, nagrobki i kaplice, aby upamiętnić swój wkład w dzieje tej ziemi, zostawić po sobie i kulturze złotych czasów zygmuntowskich trwały ślad. Byli to nie tylko magnaci i królewiątka jak Ostrogscy, Tarnowscy, Zamoyscy, Sieniawscy, Sobiescy, Ligęzowie, Skarbkowi, Fredrowie, Tarłowie, Kostkowie,Zasławscy,Herburtowie,Ramszowie,Czarnkowscy,Wapowscy,byli tu i mieszczanie, i kupcy ormiańscy, greccy, niemieccy, włoscy i wołoscy, owi Boimowie, Kampinowie, Belerowie i inni, na których trzeba by wielu ksiąg. Pozostały po nich wszystkich nie tylko zamki, takie jak Olesko, Brzeżany, ratusz w Samborze, cerkwie i kościoły w Rohatynie..czy tylko kopuła, krypta, nagrobek lub ikonostas… nie mówiąc już o samym Lwowie. O Lwowie pełnym polskości i sztuki i w sztuce zgody wielu narodów". - Andrzej Chciuk Ziemia Księżycowa
Wiele narodów bogatych w nietuzinkowych obywateli, czułych i serdecznych, wszechstronnie uzdolnionych dyplomatów, naukowców, artystów, kupców, bankierów, duchowieństwo, zwykłych obywateli, zaradnych, przedsiębiorczych, utalentowanych, o których trudno zapomnieć. I zawsze wiernych, oddanych sprawie Polski, występujących w jej obronie gdy zbrodniczy sąsiedzi z zachodu i wschodu próbują ją zniszczyć, rozszabrować a teraz kupić. To o kilku z tych wspaniałych pisze Jerzy Michotek w wierszu „Testament”:
„My co noc z Grottgerami,
Z Fredro, Smolką z Bartelami..
Jaś Kasprowicz z Ujejskim
Parandowski z Sobieskim
Jan Kazimierz ze świtą..
Z całą hebrą Jaremy
Przez Łyczaków suniemy..
Styka, Matyas, Wierzyński
Gruca, Gall, Makuszyński..
Tak hulamy do świtu..
Czas…z nim nie igraj! O nie!
Jest sprawiedliwy, cierpliwy, bo siebie ma dość,
Lecz w proch rozkruszy co złe,
Pysznych ukorzy,
Cierpliwym pomoże,
Zapłaci za krzywdy, nienawiść i złość”.
Moi Rodacy utracili ten dom ojczysty, o którego istnienie i piękno tak dbali, tak ich inspirował. My jesteśmy spadkobiercami tych wszystkich wspaniałości materialnych i niematerialnych, które nam pozostawili, chwalmy się nimi. Toż to sama radość wiedzieć i pamiętać o Nich.
Mam nadzieję, że Jacek Łęski w książce „Pokochać Ukrainę” napisał o tym, jak bardzo kochali i kochają Ukrainę jej byli mieszkańcy, mimo iż zostali z niej wygnani a ich krewni zamordowani, zesłani do gułagów i zarąbani siekierami przez sąsiadów. W piśmie "Semper Fidelis" wydrukowano masę wierszy napisanych o wiecznej miłości do Kresów, czytałam wiersz Eugenii Nadlerowej, pani ma dziewięćdziesiąt dwa lata, mieszka w Tel Avivie:
Nigdy w tym mieście nie byłam turystą
nie ja we Lwowie to Lwów mieszka we mnie
śpij Lwowie we mnie tak długo cię skryję
dopóki sama będę
nie martw się.
I jeszcze jeden wiersz:
Jestem w Kresach zakochany,
Gdzie srebrzyste zbóż są łany,
Ostry zapach z gryki miodu,
Rozkoszował mnie za młodu.
Dziś o Kresach medytuję,
Tam gdzie sam się urodziłem,
Gdzie chodziłem też do szkoły,
Ucząc się pasałem krowy.
Wyrastałem wśród przyrody,
Świat był piękny, byłem młody.
Obok stary las dębowy
Gdzie stukały wciąż dzięcioły.
A w brzozowym młodym lesie,
Mnóstwo grzybów rosło wszędzie
I śpiew ptaków się słyszało,
Miłą wonią tam pachniało.
Pola żyzne, urodzajne,
Łąki kwieciem ozdobione,
Gdzie kroczyły dwa bociany
Każdy bocian był mi znany.
Który złapał gdzieś padalca,
Leciał szybko z nim do gniazda.
By nakarmić swe pisklęta,
Tom do dzisiaj zapamiętał.
Bo tam z dziada i pradziada,
Żyli nasi wciąż przodkowie.
Skąd zostałem przesiedlony,
Gdzie spędziłem młode lata.
Tam zostałem ciężko ranny,
Ledwie z życiem uszedł cały
Z krajem tym jestem wiązany,
Bom przecierpiał tam nie mało.
Tam zostały przodków kości,
Krwawe noce − dni podłości!
Tam zostały me marzenia,
Opisane we wspomnieniach.
Tam ma młodość pozostała,
Ta, co kraj ten pokochała.
Dziś w mym sercu miejsca mało,
Bo na Kresach − część zostało !
Jan Czapski w eseju z 1974r. (eseje „Tumult i widma” ) wspomina konferencję prasową w Zurychu u Sołżenicyna. „Mówiąc o ustroju sowieckim Sołżenicyn dodaje, iż nie chce robić polityki, że nie nawołuje do jeszcze jednej rewolucji, bo wierzy, że groźniejsze od kulomiotów jest prawda, wystarczy by żaden z poddanych władzy sowieckiej obywateli nie kłamał, nie solidaryzował się z nią nawet ukłonem, nawet uśmiechem, by ta władza w proch się rozpadła”.
Niestety, wypowiedź ta umknęła uwadze twórców tzw. „wolności” w Polsce, może tylko pierwsza część zdania dotycząca „nie robienia polityki” spodobała się byłemu Premierowi. Nie rozpadła się władza walcząca z Polakami, nie wszyscy chcą mówić prawdę, nie wszyscy mają odwagę mówić prawdę, pamiętać i utożsamiać się z hasłem przodków: „Bóg Honor Ojczyzna”. Indoktrynacja, oszukiwanie, zastraszanie, wyśmiewanie, podżegnywanie do nienawiści przez watahę imperium medialnego trwa. Mam nadzieję, że brutalne pobicie proboszcza z Barwic nie jest wdrożeniem projektu powrotu utrwalaczy władzy komunistycznej z okresu PRL. Szkoda, że nie przekazuje się dobrych wzorców z cywilizowanych krajów. W ekskluzywnym, szwajcarskim kurorcie Arose, w kraju w większości ateistycznym, spacerujący w niedzielę po stokach gór (galerie handlowe nieczynne, szwajcarzy hartują się przebywając na powietrzu, nie wydają na zabiegi krioterapii po 4-ch godzinach spędzonych przed TV bądź w galerii bo taki styl zachwalają media) mają prawo zadzwonić na policję, gdy gospodarz obok grabi trawę. Szacunek dla niedzieli, dla innych.
Wracam do komentarzy wydarzeń sprzed lat:
„Roszczenia
INP zażądał wydania dwóch tuzinów pracowników telewizji publicznej. Zadanie jest poparte ustawową regulacją, przewidującą przekazanie zasobów dawnej SB do IPN.” – Maciej Rybiński „Jestem wiec piszę” wydanie 2003 r. - W grajdole – Przegląd wiadomości upalnych i gorączkowych.
To też umknęło uwadze twórców tzw. „wolności”.
Na spotkaniu w IPN (Przystanek Historia) Marek Jedynak opowiadał o pracy nad książką „Niezależni kombatanci w PRL”. O wieloletniej i skutecznej walce o pamięć mjr Jana Piwnika „Ponurego” środowiska świętokrzyskiego, zwanego Środowiskiem Ponury-Nurt, które wspierane było przez mieszkańców Kielecczyzny a więc i Kościół. Z wielką przyjemnością obejrzałam film nakręcony podczas uroczystości w 1988 roku, które „nie w skali, lecz w zasięgu oddziaływania można porównać do pielgrzymek Ojca Świętego do ojczyzny. Do tego momentu nie przypominam sobie takich wielkich tłumów na tego typu „imprezach”, które byłyby uczczeniem ludzi zasłużonych, poległych w czasie wojny, a wywodzących się z AK…– wspomina siostrzenica „Ponurego.
Była to masowa demonstracja uczuć religijnych i patriotycznych. W samym miasteczku, ruch na drodze krajowej łączącej Skarżysko-Kamienną ze Starachowicami zamknęła Milicja Obywatelska, wsparta przez patrole harcerskiej służby porządkowej ( był to jedyny przykład współpracy MO ze Środowiskiem) . Według szacunków organizatorów, w uroczystej mszy świętej w wąchockim klasztorze wzięło udział około 10 000 wiernych, zaś według SB – aż 30 000. Ciekawe, ilu aniołów stróżów brało udział w uroczystościach. Na szczęście nie doszło do zamieszek, mam nadzieję, iż udział polskiej policji, w Marszu Niepodległości uchroni nas przed prowokacją warszawskiego, ideologicznego "guru". Wszak to policja brała udział w walce o niepodległość Polski, była mordowana przez wrogów i świętowała obchody niepodległości w okresie międzywojennym.
Bożena Ratter