Śmierdząca sprawa

Przez Gadający Grzyb , 02/10/2014 [21:49]

Wygląda na to, że „nasze” media należy czytać jak „Gazetę Wyborczą” - badając co nam mówią, a czego według nich w żadnym wypadku mówić nam nie należy...


I. Kreacja symbolu

Sam już nie wiem, co w sprawie prof. Witolda Kieżuna jest bardziej obrzydliwe: czy fakt, że legendarny powstaniec i światowej sławy naukowiec okazał się TW; czy okoliczność, że do publicznej demaskacji doszło w ramach wojenki między dwoma tygodnikami; czy też to, że o współpracy profesora wiedziano od dłuższego czasu w światku dziennikarzy i historyków a mimo wszystko uznano, że ciemna prawicowa gawiedź nie zasługuje na prawdę i pewne rzeczy należy przed patriotyczną częścią opinii publicznej skrzętnie ukrywać, by nie brukać wykreowanego na jej użytek propagandowego mitu.

Od wczoraj brnę mozolnie przez kolejne pliki z upublicznionych akt TW „Tamiza” i w tyle głowy narasta mi przekonanie, że potraktowano nas jak „ciemny lud”, który „kupi” każdą błyskotkę. Jak neokolonialnych Murzynów zarządzanych przez białych mzimu, albo jeszcze lepiej – medialnych szamanów decydujących co i kiedy z tajemnej wiedzy można udostępnić profanom. Na poniedziałkowym (29.09.2014) spotkaniu w Klubie Ronina Sławomir Cenckiewicz powiedział, że o współpracy prof. Kieżuna mówił mu m.in. jeden z dziennikarzy „wSieci”. Z kolei Paweł Lisicki napisał:

„Prawdę powiedziawszy, zdecydowałem się opublikować artykuł po tym, jak usłyszałem, że wiedza o agenturalnej przeszłości profesora jest w kręgach niektórych historyków i publicystów powszechna, ale – jak tłumaczył mi to jeden znawca – lud prawicowy potrzebuje mitów oraz legend, dlatego nie należy mu zbyt wiele mówić. Skoro jest zapotrzebowanie społeczne na symbol, to trzeba się z tym pogodzić, choćby prowadziło to do sytuacji, w której wzorcem postawy patriotycznej i antykomunistycznej może być współpracownik SB.

Już po opublikowaniu artykułu doszedłem do wniosku, że tak właśnie myślano. Kilku znaczących historyków kojarzonych z prawicą przyznało, że o problemie uwikłania Kieżuna wiedziało. Uznawali widać, że inna ma być prawda dla wybrańców, a inna dla mas, które można karmić bajkami.” (wytłuszczenia moje – GG)

II. Zmowa milczenia

Nasuwa się tu kilka pytań:

1) Czy w redakcji „wSieci” wiedziano o przeszłości prof. Kieżuna, gdy wywieszano go na sztandarach jako podręczny autorytet do pacyfikowania rewizjonizmu historycznego spod znaku „zychowszczyzny”?

2) Czy wiedziano o tym w „Do Rzeczy”, gdy w tygodniku zamieszczano wywiady z prof. Kieżunem?

3) Czy wiedziano o tym w pozostałych mediach publikujących artykuły oraz inne materiały w których prof. Kieżun wypowiadał się na szereg tematów – począwszy od fachowej, krytycznej analizy transformacji ustrojowej, a skończywszy na kwestiach patriotyczno-tożsamościowych?

Zwróćmy uwagę: Piotr Woyciechowski w Roninie wyznał, że o TW „Tamizie” dowiedział się na jesieni ubiegłego roku, mniej więcej w podobnym czasie Cenckiewicz dowiedział się o sprawie od kogoś z „wSieci”, a jeszcze w 2014 „Do Rzeczy” jak gdyby nigdy nic udostępniało swe łamy prof. Kieżunowi. Od 13 maja 2014 Woyciechowski spotyka się z prof. Kieżunem w sprawie artykułu, od końca czerwca dołącza jego opiekun naukowy, czyli Sławomir Cenckiewicz, w międzyczasie natomiast trwa w najlepsze „wojna o pamięć” między środowiskiem braci Karnowskich, a „Do Rzeczy” w której profesor Kieżun wystawiany jest przez Karnowskich na pierwszej linii frontu... Został potraktowany w cyniczny, instrumentalny sposób. Inna sprawa, że sam profesor ochoczo w to wszedł. Liczył, że nikt nie ośmieli się wyciągnąć na niego papierów? Że ma aż tak szczelną osłonę medialną? Czy dlatego stanął w pierwszym szeregu rozgrzanego do czerwoności sporu publicznego?

III. „Nasi” jak michnikowszczyzna

Sprawa profesora Kieżuna śmierdzi i to śmierdzi z każdej strony, jak by jej nie obrócić. Dotyczy to zarówno uwikłań TW „Tamizy”, jak i ośrodków opinii lansujących profesora w charakterze autorytetu od wszystkiego. Uznano, że głód symboli jest tak dojmujący, że z braku laku należy publiczności podsunąć symbol z upudrowaną skazą w życiorysie. Innymi słowy, potraktowano nas w podobny sposób jak michnikowszczyzna traktuje swoich lemingów stręcząc im różnych idoli mętnej proweniencji. To jest pogarda w czystej postaci – tam, na parnasach rozsiedli się różni guru i liderzy opinii, którzy będą dawkować nam wiedzę wedle uznania, a jeśli coś ujawnią, to tylko wtedy, gdy będzie wynikało to z wewnętrznej logiki aktualnych sporów i przepychanek.

Wygląda więc na to, że również „nasze” media należy czytać jak „Gazetę Wyborczą” - sprawdzając po trzy razy każdą informację, czytając między wierszami i przede wszystkim - badając co nam mówią, a czego według nich w żadnym wypadku mówić nam nie należy...

Gadający Grzyb

Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/

Domyślny avatar

- dziennikarzom i pretendentom do roli przewodników moralności. Pogłoska niesie że TW w liczbie dwoje pracujące u lesiaka w redakcji, spać moga spokojnie. Jest nagonka na lisa. Więc spać mogą spokojnie. Tak zgadzam się że trzeba czytać z uwagą to co napisane i to co nie napisane w "naszych" mediach. komentarz na FB: zachowana w IPN teczka prof. Kieżuna, wystawia mu całkiem chlubne świadectwo Niejaki TW „Waldemar”, który znacznie mniej się obijał przedstawił w w swym donosie z 12/4/1978 charakterystykę profesora. Z publikowanej teczki: 4 strona donosu TW „Waldemara” na prof. Kieżuna (12/4/1978) – Proszę wskazać podobne raporty autorstwa TW „Tamizy”. Kieżun powiedział, że złotówka polska na Zachodzie nie nie znaczy, a jej kurs utrzymuje się tylko sztucznie , różnymi zabiegami ekonomicznymi w czym celuje prezes NBM Majewski, Kieżun zna dobrze Majewskiego. Uznaje go za – jak sie wyraził — „zdolnego żąglera 1 szarlatana finansowego”. Kieżun bedąc w USA wiele się nauczył gdy chodzi też o jego branżę naukową, zainteresowania naukowe,” organizacja pracy, zwiedził ośrodki Programu NASA i Instytuty badawcze. Powiedział, że chciałby, żeby Polacy nauczyli się tak pracować i myśleć jak Amerykanie, ale przy tym systemie, który u nas panuje to jest niemożliwe do wprowadzenia Kieżun powiedział – cytuję „Rządzi nami banda łobuzów która okłamuje się wzajemnie, za państwowe pieniądze budują sobie wille i zażywa luksusowego życia, a społeczeństwo całe przeżarte, jest korupcja, kryminały pełne, pracować ludziom sie nie chce i nie wystarczy wzywać do podnoszenia wydajności, gdyż nie ma siły nabywczej na rynka, cały system ekonomiczny jest postawiony na głowie, a zarządzenia wzorowane na radzieckim są wadliwe” „Waldemar” Być nabijanym w butelkę to nic, ale kazać jeszcze innym podążać tą drogą za ałutorytetami czerwonymi ze złości jak centkiewicz - to niewybaczalne. Były wiceprzewodniczący KGP Wieiczka
Domyślny avatar

Owszem, można dywagować na ile to co mówił Kieżun bezpiece było szkodliwe, na ile "grał" ze służbami itd... Ale, zadajmy sobie uczciwie jedno pytanie - czy gdyby podobne materiały wypłynęły na kogoś ze środowiska "Wyborczej", to też byśmy tak dzielili włos na czworo? Czy nie jest tak, że bronimy prof. Kieżuna bo od kilku lat objawił się jako "nasz" autorytet - mimo tego, że w PRL był w zasadzie człowiekiem ówczesnego politycznego mainstreamu? pozdr. GG
Domyślny avatar

serdecznie dziękuję za Twój artykuł...sama już nie wiedziała co myśleć i jak ,dzięki za zdrowe spojrzenie na sprawę pozdrowienia z drogi
Domyślny avatar

to te dotyczące redakcji "W sieci" i w "W Do Rzeczy" "Czy w redakcji „wSieci” wiedziano o przeszłości prof. Kieżuna, gdy wywieszano go na sztandarach jako podręczny autorytet do pacyfikowania rewizjonizmu historycznego spod znaku „zychowszczyzny”? 2) Czy wiedziano o tym w „Do Rzeczy”, gdy w tygodniku zamieszczano wywiady z prof. Kieżunem?" to jest właśnie klucz do sprawy .. pozdr
Pies Baskervillów

Jak to czytam,to jakbym sam napisał:) ".. To jest pogarda w czystej postaci – tam, na parnasach rozsiedli się różni guru i liderzy opinii, którzy będą dawkować nam wiedzę wedle uznania, a jeśli coś ujawnią, to tylko wtedy, gdy będzie wynikało to z wewnętrznej logiki aktualnych sporów i przepychanek..." Dołączyć do tego,filozofów-naganiaczy internetowych,i obraz staje się klarowny. Ale,jest takie powiedzenie-memento mori- radziłbym się nad tym zastanowić,wszelkiego rodzaju durniom,zajmującym się polityką.
Margotte

Mnie najbardziej smuci, że wiedząc o istniejących dokumentach, doprowadzono do tego, że został autorytetem dla tak wielu ludzi. Można go bronić i wyjaśniać wiele wątpliwości, ale po przeczytaniu opublikowanych dokumentów nie można udawać, że nie współpracował.
Domyślny avatar

Dokładnie - lansowanie Kieżuna na autorytet to była tak porażająca krótkowzroczność, że ręce opadają. pozdr. GG
Domyślny avatar

A odpowiedzi na pytania zadane przez rocha baranowskiego jak nie było tak nie ma. I nie będzie. Bo nie ma być innych informacji niż te podane w marnej jakości pracy naukowej "lustratorów" z obłędem. Zastanawiacie się nad tym czy powiedzią czy nie powiedzą o jakimś innym TW, tymczasem współcześni TW działają na waszych oczach, wprost przed wami a działalność ich jest wysoce bradziej niebezpieczna niż Kieżuna.