Pierwsza Kadrowa - wspólna sprawa światłych Polaków

Przez Bożena Ratter , 06/08/2014 [16:27]

„Było więc wtedy rzeczą powszechnie zrozumiałą i oczywistą, że w dziewiętnastym dniu marca, na świętego Józefa, jak Polska długa i szeroka nader uroczyście obchodzono imieniny niezwykle popularnego, powszechnie szanowanego i – to bynajmniej nie afektowana przesada – bardzo kochanego „Dziadka”. W szczególnie jednak świątecznym nastroju odbywały się uroczyste imieninowe obchody na jego cześć we Lwowie.

Mało już kto, niestety, pamięta dziś o tym, że marszałka Piłsudskiego łączyły z tym miastem długotrwałe i bardzo serdeczne więzy. Po raz pierwszy przybył tu już jako czołowa postać ówczesnego polskiego ruchu niepodległościowego w jednej z przełomowych chwil swego życia.

Oto na samym progu bieżącego stulecia, w roku 1901, uciekłszy z rosyjskiego szpitala więziennego w Petersburgu, tu właśnie, we Lwowie, pod troskliwą opieką bliskich Mu ludzi, leczył nadszarpnięte wielomiesięcznym rosyjskim więzieniem zdrowie. Wtedy to właśnie jak najściślej związał swoje losy z Miastem pod Wysokim Zamkiem.

I tutaj też, we Lwowie, na polecenie Piłsudskiego, Jego najbliższy przyjaciel, współuczestnik wszystkich późniejszych walk i wojen Komendanta, z czasem Generał i na koniec Wódz Naczelny Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, Kazimierz Sosnkowski – stworzył w roku 1908 zalążek tajnego Związku Walki Czynnej, z którego wywiodły się potem jawne już organizacyjne jednostki Związku Strzeleckiego.” (Witold Szolginia Tamten Lwów)

Wiele lat trwały przygotowania do walki o oswobodzenie spod prawie 100 lat niewoli, zgotowanej nam przez zaborców- „sąsiadów”. Kilka tysięcy ludzi przygotowywało powstańczą armię i administrację i jak pokazała historia, uczynili to bardzo skutecznie.

„Dziadek” mieszkał wtedy we Lwowie i działał intensywnie w ruchu socjalistycznym i niepodległościowym. Wspominał po latach ów czas:

„Niech mi wolno będzie, jako temu, który we Lwowie o ruchu zbrojnym marzył i w czyn realizować się go starał- złożyć osobiste podziękowanie  miastu, które mnie i moich uczniów chowało i gorącym uczuciem grzało.” (w 2012 roku miastu Lwów za to samo dziękował urodzony w tym polskim mieście, biotechnolog i genetyk, prof. Wacław Szybalski ).

 

O świcie 6 sierpnia  1914 roku, z krakowskich Oleandrów, na rozkaz Józefa Piłsudskiego, garstka młodych ochotników, Strzelców i Drużyniaków rozpoczęła swój marsz po Polsce. „Żołnierze, spotkał Was ten zaszczyt niezmierny, że pierwsi przestąpicie granice rosyjskiego zaboru jako czołowa kolumna Wojska Polskiego idącego walczyć za oswobodzenie Ojczyzny. . . pozdrawiam Was jako Pierwszą Kadrową Kompanię” .

Maleńka kompania wśród milionowych armii europejskich wierzyła w coś , co wtedy wydało się niemożliwe.  Gdy pytano przeciw komu walczą, mówili: przeciw wszystkim zaborcom, wszystkim po kolei. Było ich  około 160, młodych studentów, uczniów  a karabinów mieli tylko 105. Nie mieli stopni wojskowych , zdobyć je mieli w czasie walki o niepodległość, mieli natomiast swoją pieśń:

My pierwsza brygada
Strzelecka gromada
Na stos!
Rzuciliśmy swój życia los,
Na stos, na stos!

(TVP Historia Pierwsza Kadrowa)

 

 „Piłsudskiego we Lwowie można było spotkać w ulubionej przez Niego lwowskiej kawiarni „Sanssouci” przy ulicy Szajnochy, w której gromadzili się na dyskusjach i naradach wybitni członkowie Polskiej Partii Socjalistycznej. Między innymi tacy, jak prawnik i publicysta dr Herman Diamand, poseł do austriackiego parlamentu Zygmunt Marek, aktor lwowskiego Teatru Miejskiego Karol Adwentowicz i inni. Po rozmowach z nimi przyszły Naczelnik lubił rozgrywać sobie partyjkę szachów z właścicielem kawiarni, panem Kufmannem,  poczem udawał się zazwyczaj do popularnej knajpki Jaegera przy ulicy Świętego Mikołaja na obiad. Ponieważ jednak lata pobytu Piłsudskiego we Lwowie były dla niego dość ciężkie pod względem materialnym, korzystał zazwyczaj w tej knajpce z chętnie udzielanego mu kredytu. Nader często, zjadłszy z musu tylko niewielką kanapkę i popiwszy ja małym piwem – na odchodnym szeptał konfidencjonalnie do Jaegera: „-Proszę zapisać…”.

Kiedy po zakończeniu pierwszej wojny światowej i odzyskaniu przez Polskę niepodległości, Józef Piłsudski, jako już Naczelnik Państwa, w czasie swego kolejnego pobytu we Lwowie przejeżdżał pewnego razu przez ulicę Świętego Mikołaja- wszedł do knajpki Jaegera, zjadł kanapkę i wypił małe piwo, poczem, wychodząc, tradycyjnie szepnął do uszczęśliwionego i rozrzewnionego Jaegera „ Proszę zapisać…”.

Witold Szolginia pamięta i opisuje dwudniowe uroczystości ku czci „Dziadka” w 1933 roku.

Otwarta wystawa w Muzeum Przemysłowym a potem pochód różnych delegacji , organizacji i stowarzyszeń na wiec pod pomnikiem Mickiewicza, następnie capstrzyk orkiestr wojskowych i wreszcie wieczorem wspaniały pokaz ognii sztucznych pod Kopcem Unii Lubelskiej na Wysokim Zamku. W niedzielę natomiast uroczyste nabożeństwa, defilada wojskowa wszystkich pułków i innych stacjonujących we Lwowie jednostek Wojska Polskiego, w tym oczywiście łyczakowski czternasty pułk Ułanów Jazłowieckich wraz z jego orkiestrą na siwych koniach. W Teatrze Akademia, w Ratuszu uroczyste posiedzenie Rady Miejskiej w obecności cywilnych i wojskowych władz miasta, hierarchów duchowieństwa wszystkich wyznań, rektorów wyższych uczelni oraz przedstawicieli społeczeństwa Lwowa.

Odsłonięto kilka tablic, wśród nich na budynku przy ulicy Kosynierskiej 1 o treści:

„W tym domu kwaterowały piesze oddziały strzeleckie w latach 1912-1914”,  a na budynku przy ulicy Lenartowicza 12 :  „W tym domu była pierwsza kwatera Związku Walki Czynnej w roku 1908. Tablicę tę w roku 1933 ufundował Okręg VI Związku Strzeleckiego w 25 roku jubileuszowym”

Tablice pamiątkowe z odpowiednimi napisami znalazły się również na budynku przy ulicy Ziemiałkowskiego 14, w którym mieściła się Kwatera Główna Związku Strzeleckiego  i skąd w sierpniu 1914 oddziały strzelców lwowskich wyruszyły na wojnę, oraz przy ulicy Kadeckiej 32 na gmachu Szkoły Kadeckiej, która w 1933 roku otrzymała nazwę Korpus Kadetów nr 1 Marszałka Józefa Piłsudskiego.


We Lwowie był plan wzniesienia pomnika Naczelnika. „Realizację tego projektu uniemożliwił wybuch drugiej wojny światowej. Gdyby jednak udało się nawet wznieść wspomniany pomnik wcześniej – to i tak nie uchowałby się długo. Zadbaliby już o to ci spod znaku czerwonej gwiazdy oraz sierpa i młota, których Józef Piłsudski rozgromił w roku 1920, a którzy we wrześniu 1939 zrabowali nam nasz Lwów..” .

Dzisiaj nie 25 rok jubileuszowy ale 100-lecie wymarszu Pierwszej Kompanii Kadrowej, zaczynu Legionów czyli wspaniałej, wspólnej sprawy światłych Polaków różnych politycznych orientacji, stanu  i narodowości, którym zawdzięczamy wolność.

Niestety, prezydent Krakowa nie kupił  nawet puszki farby by odnowić budynek, z którego 100 lat temu wyruszyła garstka młodych, ani Prezydent ani Premier ani Marszałek Sejmu nie znaleźli uzasadnienia by na tę niezwykłą rocznicę wyremontować Muzeum Czynu Niepodległościowego w Krakowie. Czy z naszych pieniędzy mają być remontowane tylko te zabytkowe „realności”, które przejmują na własność  Ministrowie  czy inni krewni królika? Gdzie defilady, parady, uroczyste posiedzenia Rady,koncerty, sztuczne ognie?  Nadzieja w tej garstce młodych , którzy dzisiaj wyruszyli śladem tamtych...

Zabrali nam Lwów, zabrali batiarów , którzy zapewniliby  godne obchody, zamiast bywalców u Jaegera mamy polityków z restauracji Przyjaciele&Sowa, prostackich i wulgarnych, odległych od „świata inteligencji, elegancji i dobrych manier”.  Spuszczono nam kolejny desant czerwonych ideologów, którzy próbują nam wmówić i wmusić  jako nowe to, co już przeżyliśmy.

Wynudzona spokojnym życiem i brakiem silnych wrażeń  Europa czy Ameryka, szuka podniety w nowych ideologiach.

Oni nie, ale my już tego doświadczyliśmy, nasi sąsiedzi  walczyli wiekami z naszą kulturą, kościołem , mordowali nas, wynarodawiali, indoktrynowali, zabierali nasze dzieci, zsyłali inteligencję, mężczyzn, po których pozostawały tysiące kobiet zmuszanych do męskich prac i samotnego wychowywania dzieci. Dokonywali grabieży naszego narodowego, wspólnego majątku.

Wygląda na to ,że ideologiczni spadochroniarze są z nimi w zmowie. A może wystarczy przeprowadzić reedukację naszych polityków?  Może gdy poznają naszą wspaniałą historię to  polubią zabytki przeszłości ? Tak jak politycy w cywilizowanych krajach? Deweloper, który zamierza budować osiedle na Starej Pradze chce usnąć Pomnik Kościuszkowców, chciał też zmienić nazwę ulicy Krowiej na Vaclava Havla. Dzięki przytomności radnych udało się mu wytłumaczyć, że Vaclav Havel i owszem, z Pragi, tylko tej czeskiej.

Bożena Ratter

Domyślny avatar

Tomasz

11 years 3 months temu

.