Co większe niż wesz, to bierz!

Przez uparty , 29/06/2014 [09:29]
Podobno takim powiedzonkiem charakteryzowano żołnierzy Armii Czerwonej a teraz widzimy, że świetnie ono pasuje do generała Wojska Polskiego, do radnej i zapewne do wielu innych ludzi, o których byśmy chcieli myśleć inaczej. Pamiętam, że gdy przed komisją Rywina zjawił się Urban, to stwierdził on między innymi, że w towarzystwie, w którym się on obraca, jeszcze kilka lat wcześnie można było zostawiać na krześle marynarkę z portfelem i nie bać się, że portfel zginie, a w jego ocenie, już w czasie afery Rywina było to nieroztropne. Jak widać miał rację. Wbrew pozorom te dwa zdarzenia mają o wiele większe znaczenie niż afera taśmowa. Bo o ile bohaterowie afery taśmowej mogą się jeszcze zasłaniać, tak czy siak, pojętym dobrem publicznym, o tyle te dwa przypadki ordynarnej kradzieży dokonanej przez ludzi wywyższonych społecznie pokazują nam środowisko ludzi nastawionych na karierę w całym ich pięknie. Mamy prawo dzięki nim mówić, że każdy kto popiera III RP godzi się na takie zachowania, że jest taki jak oni. Dodatkowo jeszcze generał -złodziej nie poniesie w zasadzie żadnych konsekwencji swego czynu. Sąd zgodził się na dobrowolne poddanie się przez niego karze, nie został zdegradowany za czyn obrażający godność munduru, w sumie okazuje się, że jego jedyną winą było nie zauważenie monitoringu! Został zrozumiany przez sąd - dla czego, czyżby dla tego sąd też jest taki sam? Jeżeli zastanowić się przez chwilę nad mentalnością tych dwóch osób, o których wiemy już że są pospolitymi złodziejami, to bez trudu dojdziemy do przerażającego w sumie wniosku. Ci ludzie nie potrafią myśleć o niczym innym niż własna korzyść, że mają mentalność kury, która tylko po to chodzi po podwórku, by coś sobie wydziobać a wielu z nas jest na tyle głupich, że takim ludziom powierza swoje podatki, daje możliwość zaciągania w swoim imieniu długów. Jednocześnie w sobotę spotkałem się z moimi znajomymi jeszcze z I-wszej Solidarności i dowiedziałem się rzeczy strasznych o sytuacji materialnej ludzi uczciwych. O tym, że na Białorusi zmarła z głodu osoba, która kiedyś była w AK i że reszta naszego narodu na tych terenach, albo przymiera głodem, albo cierpi straszną biedę, O tym, że tu w Warszawie dla wielu ludzi problemem nierozwiązywalnym jest zakup paczki makaronu, o tym że jakaś starsza Pani przewróciła się w domu i przez kilka dni nie poszła do lekarza, bo ani jej córka, ani żaden z sąsiadów nie mieli pieniędzy by zawołać taksówkę i zawieść tę panią do lekarza a pogotowie nie chciało przyjechać jak nie można było stwierdzić jednoznacznie, że coś się jej złamało. Itd, itp. I teraz jeszcze można to skonfrontować z danymi statystycznymi. Otóż jeśli zachować by metodologię liczenia PKB z lat 70-tych ubiegłego wieku, to okazało by się, że obecnie mamy dochód narodowy tylko nieznacznie wyższy niż wtedy w 1979 roku, gdy do dochodu narodowego nie wliczano usług medycznych, usług bankowych i wielu innych rzeczy, które nie mają z realnym dochodem nic wspólnego. Skąd więc te samochody, te wille-pałacyki otaczające każde miasto sporym wianuszkiem, przecież to są rzeczy realne? Po pierwsze z akcji takich jak dokonana przez pana generała i panią radną a po drugie z kredytu spłacanego przez tych, którzy nie mają na makaron. Bo są ludźmi uczciwymi i swoje zobowiązania regulują w tym za tych bogatych, więc są strasznie biedni. Kto powinien się o tych ludzi upomnieć? Przede wszystkim ci, co dostali od Boga narzędzie do zrozumienia tego co się dzieje i potrafią ich problemy wyartykułować, po drugie ci, którzy są liderami poszczególnych środowisk i mogą ustalić jakiś wspólny plan poprawy losu tych ludzi, zobaczyć jakie są mechanizmy życia społecznego i wskazać te, które są najgroźniejsze oraz po trzecie wszyscy, którzy mają głos w sprawach publicznych- czyli wyborcy, którzy powinni wybierać tych, którzy chcą obecny stan rzeczy zmienić na lepszy. Kto więc jest winien tej sytuacji. Po pierwsze ci, którzy dokonali niewłaściwego wyboru i naszym obowiązkiem jest to każdemu z nich z osobna wypomnieć, może się zmieni, po drugie ci, którzy są liderami poszczególnych środowisk, bo nie zważają na mechanizmy życia społecznego i w swym działaniu, w swych wypowiedziach koncentrują się na skutkach a nie mówią o przyczynach. W rezultacie ludzie są zdezorientowani, bo skutki złych mechanizmów są różnorakie i nie da się ich wszystkich naprawić bez zmiany mechanizmów życia społecznego, czyli obecny dyskurs społeczny wcale nie wiedzie do zmiany sytuacji społecznej. Można oczywiście tych ludzi usprawiedliwić, bo jak ktoś widzi bliźniego umierającego z głodu, to nade wszystko chce mu zapewnić posiłek, ale nie może przy okazji zapomnieć o mechanizmach przez które to się dzieje i o ich zmianie dzięki czemu te posiłki będą i wreszcie ci, co mają dość rozumu, by to wszystko ogarnąć, bo zajmują się często nie tym co trzeba i mówią nie to co powinni. Nie ma obecnie ważniejszej sprawy niż prawa biednych, niż prawa obywatelskie, bo codzienne gwałcenie tych praw jest źródłem naszych nieszczęść. Podstawowym zaś źródłem nierówności jest to, że ci którzy realnie utrzymują nasze społeczeństwo, czyli osoby wytwarzające dobra i usługi wymienialne mają podwójną porcję obowiązków. Z jednej strony muszą swoją pracą wytworzyć towary i usługi dobrowolnie kupowane przez innych, czyli zaspokajać ich potrzeby a z drugiej obciążeni są kosztami funkcjonowania sfery budżetowej. Ta zaś nie ma żadnych obowiązków społecznych a ma same prawa, które nie wynikają z możliwości państwa a z ustaw, są tak zwanymi wydatkami sztywnymi. W rezultacie ci co utrzymują społeczeństwo nie mają pieniędzy na własne funkcjonowanie, bo rosnące potrzeby sfery budżetowej skutkują coraz większymi obciążeniami ich dochodów, więc by nie było widać spadku dochodu narodowego wywołanego przejadaniem sfery realnej włącza się do statystyki najpierw lekarzy, później bankowców a na koniec prostytutki. I tak wszyscy udajemy, że jeszcze “jakoś” jest. Ale czy mamy dość śmiałości by powiedzieć nauczycielowi lub lekarzowi, że to z jego winy jest bieda?