Poniżej list do mnie od młodego kolegi-patrioty, licealisty. Publikuję za zgodą autora. Pozmieniałem tylko nazwiska i miejscowości.
Dyrektor Marksista
Dyrektor jednego z pomorskich liceów zajął się systematycznym kompromitowaniem poziomu polskiej edukacji. Trzeba przyznać, iż wywiązuje się z tego niezwykle zręcznie i przebiegle w wielu dziedzinach życia szkolnego, a tym samym publicznego. Robi to na tyle umiejętnie, że na pierwszy rzut oka, można powiedzieć, niezauważalnie. Jednak po dogłębnym zbadaniu sprawy, na jaw wychodzą cienie, które wiszą nad naszą oświatą. Dyrektor nie kryje wcale swoich poglądów politycznych, zaprzeczając tym samym apolityczności szkolnictwa. Indoktrynacja ideologiczna uczniów zajmuje mu więcej czasu, aniżeli ich edukacja. Robi to niezwykle sprytnie za pomocą kilku metod. Po pierwsze, nakazuje czytać im polecany przez siebie tygodnik - Polityka, co w jego opinii ma pomóc w wykształceniu „prawidłowych” poglądów politycznych. Często dodaje do słownikowych definicji ich marksistowskie odpowiedniki, przekonując równocześnie o ich słuszności i niezaprzeczalności. Dyrektor stosuje bezpośrednią agitację pod pozorem dyskusji. Jeżeli jeden z uczniów nie zgadza się z wypowiadanymi przez niego tezami, to zdarza mu się reagować agresją, aby mu udowodnić jego niewiedzę i doprowadzić do upokorzenia swego adwersarza, nierzadko wykorzystując przy tym historie z czasów Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Jedną z nich jest opowieść o pozytywnych stronach kolejek i innych utrudnień społecznych. Co więcej, kompromitacja dyrektora szkoły promieniuje na wiedzę uczniów, bowiem drwią oni na przerwach lekcyjnych o locie Tupolewa 154M i krześle w Brukseli, które miał zająć Lech Kaczyński czy Donald Tusk. Dyrektor, zapytany o argumenty, które udowadniałyby jego tezy, nie byłby w stanie przywołać żadnej publikacji naukowej. Przyznał, że nie słyszał o „Buncie mas” Jose Ortegi Gasseta, nie czytał żadnej z książek Friedricha von Hayeka, Ludwiga von Misesa, Frederica Bastiata, Miltona Friedmana czy Romana Rybarskiego. Nie życzy sobie również obecności wybitnych, polskich profesorów w swoim liceum. Uczeń szkoły, który zaproponował zaproszenie jednego z nich na wykład, został zbluzgany i wyśmiany w obecności klasy. Sytuacja ta jest dowodem na kryzys w polskim szkolnictwie. Dyrektorzy i nauczyciele nie są należycie rozliczani ze swojej pracy, a uczniowie boją się cokolwiek powiedzieć, gdyż mogą zostać ukarani. Bywają sytuacje, w których to właśnie oni próbują zagłuszyć nieposłusznego kolegę z powodu strachu. Doszło do sytuacji, w której dużo młodych ludzi zaczęło się dusić w polskich szkołach. Dzieje się tak z dwóch powodów - poziom programu nauczania systematycznie się obniża oraz zawiera wiele zbędnych rzeczy, np. uczniowie klas humanistycznych uczą się o metabolizmie wewnątrzkomórkowym i budowie chloroplastów, chociaż nigdy nie przyda im się to w życiu dorosłym. W polskiej szkole uczy się wiedzy teoretycznej, a często zaniedbuje się szkolenie umiejętności samodzielnego i logicznego myślenia oraz wyprowadzania wniosków, co kończy się ostatecznie nieprzygotowaniem do podjęcia studiów, a później pracy. Obecny system oświaty wymaga gwałtownej zmiany, o czym mówiło już wielu polskich uczonych z profesorem Andrzejem Nowakiem na czele. Jednakże koalicja PO-PSL wydaje się być głucha na ich postulaty. W tym konkretnym przypadku, szkoła stała się prywatnym folwarkiem jej dyrektora, który ma wolną rękę w kształceniu „prawidłowych” poglądów wśród młodzieży. Pomimo mnogości skarg do kuratorium płynących ze strony uczniów i ich rodziców, człowiek ten nadal pełni funkcję kierowniczą w jednej z ważniejszych gałęzi życia publicznego, jakim jest system oświaty i nadal będzie prowadził swą jawną, marksistowską indoktrynację. Pytanie czy ktoś go powstrzyma…
Co myślisz o takim brzmieniu tego tekstu?
- Zaloguj się aby dodawać komentarze
- 884 widoki