Byłem ostatnio dwukrotnie przewodniczacym komisji obwodowej i raz meżem zaufania. W każdym przypadku wystarczyło, by żaden głos nie był sfalszowany, ani źle policzony (wystarczyłaby także funkcja wiceprzewodniczacego). Trzeba być przy liczeniu WSZYSTKICH kart do glosowania i przy wysyłaniu elektronicznym wynikow.
Oczywiście - mąż zaufania musi sobie wypracować pozycję, być konsekwentnym; w razie jakiejkolwiek próby nie dopuszczenia do kontrolowania działań komisji - natychmiast wzywac policję - robic raban.
Pies pogrzebany jest na szczeblu centralnym - po co jakieś serwery - przecież prawie w każdej politycznej audycji zbiera się opinię, liczy się na bieżąco SMS i na bieżąco są podawane wyniki.
Podawanie w odstępach czasu wyników przez PKW, to furtka do manipulacji - tutaj powinien "pracować" tylko i wyłącznie program komputerowy (z natury rzeczy - apolityczny).
Może jakiś specjalista komputerowiec wypowie się w tej kwestii. Posłowie powinni zażądać od PKW prezentacji sposobu końcowych obliczeń i wymusić niemożliwość jakiegokolwiek oszustwa.
Moim zdaniem oszustwo miało miejsce przy ostatnich wyborach prezydenckich, w których zdecydowanie prowadził J. Kaczyński, a w ostatniej chwili nastąpiły jakieś czary-mary.
Utrzymywanie obecnego systemu liczenia głosów na szczeblu centralnym - budzi ogromne wątpliwości; nie widzę innego wytłumaczenia tego stanu rzeczy, jak egzemplifikację stalinizmu w jego najczystszej formie. "...ważne jest, czyja jest komisja wyborcza" - powiedział Stalin, ogłosił, że został wybrany gensekiem i otrzymał 100 % głosów. W rzeczywistości otrzymał 1 głos (jego samego) - trzeba było w ciągu roku fizycznie zlikwidować cały skład KC, który tak nieodpowiedzialne głosował na Kirowa...
- Zaloguj się aby dodawać komentarze
- 924 widoki
Praktyczne i kto wie, czy nie:-P:-D;-)itd