Wariant poetycki - moje ulubione wiersze polityczne :)

Przez Slavus , 13/03/2014 [21:54]
W KWESTII BULDOGA Rzekł polityk: Rzecz to jasna chyba Proszę państwa, że buldog to ryba. A uczony, specjalista od ryb Wnet określił gatunek i typ. Na szkoleniach kuli w nas mądrości Jakie buldog ma w swym ciele ości. I tylko reakcjonista i wróg O buldog-rybach wątpić mógł. Ja w tej sprawie nawet mam alibi, Bo milczałem w sposób całkiem rybi, Ale gdy mnie proszono o gest, Żyrowałem tę sprawę. Tak jest. Czy mną wtedy kierowała trwoga? Nie, obawa, że w kwestii buldoga, Gdy wychylę się chociaż ciut-ciut, To zaprzedam Ojczyznę i Lud. Dzisiaj wstydzę się bardzo, i czule Jak najdroższą rzecz do serca tulę Tę najprostszą z wszystkich prostych tez: Proszę państwa, buldog to jest pies. (A. Marianowicz, "W kwestii buldoga") RZADKO NA MOICH WARGACH Rzadko na moich wargach - Niech dziś to warga ma wyzna - Jawi się krwią przepojony, Najdroższy wyraz: Ojczyzna. Widziałem, jak się na rynkach Gromadzą kupczykowie, Licytujący się wzajem, Kto Ją najgłośniej wypowie. Widziałem, jak między ludźmi Ten się urządza najtaniej, Jak poklask zdobywa i rentę, Kto krzyczy, iż żyje dla Niej. Widziałem, jak do Jej kolan - Wstręt dotąd serce me czuje - Z pokłonem się cisną i radą Najpospolitsi szuje. Widziałem rozliczne tłumy Z pustą, leniwą duszą, Jak dźwiękiem orkiestry świątecznej Resztki sumienia głuszą. Sztandary i proporczyki, Przemowy i procesyje, Oto jest treść Majestatu, Który w niewielu żyje. Więc się nie dziwcie - ktoś może Choć milczkiem słuszność mi przyzna - Ze na mych wargach tak rzadko Jawi się wyraz: Ojczyzna. Lecz brat mój najbliższy i siostra, W tak czarnych żałobach ninie, Ci widzą, że chowam tę świętość W najgłębszej serca głębinie. Ta siostra najbliższa i brat ten, Wybrani spomiędzy rzeszy, Ci znają drogi, którymi Moja Wybrana spieszy. Krwawnikiem zarosłe ich brzegi, Łopianem i podbiałami: Śpieszę z Nią razem, topole Ślą swe westchnienia za nami. Przystajem na cichych mogiłach, Słuchamy, azali z ich wnętrza Taki się głos nie odezwie, Jakaś nadzieja najświętsza. Zboża się złocą dojrzało, A tam już widzimy żniwiarzy, Ta dłoń swą na czoło mi kładzie I razem o sprzętach marzy. A potom, podniósłszy głowę Do dalszej wstając podróży, Woła: "Miej radość w duszy, Bo tylko radość nie nuży. Podporą ci będzie i brzaskiem Ta ziemia tak bujna, tak żyzna, Nią ci Ja jestem na zawsze Twa ukochana Ojczyzna". Jakiś złośliwy złoczyńca Pszeniczne podpala stogi, U bram się wije niebieskich W rozpaczy człowiek ubogi. Jakaś mordercza zaraza Z głodem zawiera przymierze, Na przepełnionych cmentarzach Krzyże się wznoszą świeże. Jakoweś głuche tętenty Wskroś przeszywają powietrze, Kłębią się gęste chmurzyska, Czyjaż to ręka je zetrze? Jakaś olbrzymia rzeka Wezbrała krwią i rozlewa W krąg purpurowe swe nurty, Zabiera domy i drzewa. Jakoweś idą pomruki - Drży niepoznana puszcza, Dęby się groźne ozwały, Cóż to za moc je poduszcza? A nad tą dolą - niedolą Poranna nieci się zorza, Na pieśń mą, Ojczyzny pełną Spływa promienność jej Boża. W mej pieśni, bogatej czy biednej - Przyzna mi ktoś lub nie przyzna - Żyje, tak rzadka na wargach, Moja najdroższa Ojczyzna. (Jan Kasprowicz) GNIEWNY CZŁOWIEK Spotkałam kiedyś przez przypadek Człowieka wzburzonego nader Gniewny, zaczepny szedł ulicą, Postawę przybrał wojowniczą A w ręce, niczym lanca, Tkwił kij z napisem "Tolerancja" Gdy go spytałam, dokąd zmierza, Patrząc spode łba odpowiedział: "Bronię powszechnych, moja pani, Wolności praw. Nie może za nic Tolerancyjna wskroś osoba Nietolerancji tolerować." "Łotrów, którzy hołdują" - wieścił - "Z radością całkiem innym treściom Kiedy napotkam, wówczas z wstrętem Walę ich moim transparentem O litość długo prosić mogą!" To mówiąc, tłukł fikcyjnych wrogów Uciekłam w strachu, on zaś jeszcze Pomstując, młócił w krąg powietrze: "nietolerancji grzechu strzeż się!" (Filys McGinley) Modlitwa Dziewczyńska (Panny Wyklęte) Chciałabym nowe ręce do parzenia kawy Robienia makaronu i rwania sałaty Bo te, te to najwyżej wyczyszczą karabin Wykopią dół pod bramą, potem na to kwiaty Tych nie chcę, te zepsute, krew za paznokciami I jak ja mam na to teraz założyć pierścionek Zwały cegieł, desek, przytkane szmatami I jak ja to mam na powrót nazwać swoim domem Chciałabym nowe oczy, świeżutkie z pudełka I najlepiej zielone, chociaż, nie, niekonieczne Oczy, co nie widziały jak wychodzi mgiełka Ostatnia z ust, co dałeś im odpocząć wiecznie Chciałabym nowe usta, te do pocałunku Do śmiania się tym śmiechem, co go nie pamiętam Pamiętam, jak zabrali ojca, Panno Święta Jak zniszczyły mi siostrę szybkie, mocne pchnięcia A, a jeśli to za dużo, to wszystko co proszę Daj mi Boże to jedno, tylko najważniejsze Co nie zna nienawiści, nie płonie od gniewu Kyrie eleison, daj mi nowe serce Proszę, daj mi nowe serce Daj mi nowe serce, proszę Daj mi nowe serce Chciałabym nowe oczy, świeżutkie z pudełka I najlepiej zielone, chociaż, nie, niekonieczne Oczy, co nie widziały jak wychodzi mgiełka Ostatnia z ust, co dałeś im odpocząć wiecznie Ukłony i podziękowanie dla kol. prof. Elżbiety Marciniak.