Biorąc pod uwagę doświadczenie zdobywane w ciągu wielu lat rozgrywania "najweselszego baraku", Ukraina musiała wydawać się strategom Putina bułką z masłem. Toż przecież jeszcze bardziej "bracia Słowianie" niż Lachy w dodatku z liczną mniejszością rosyjską i dwukrotnie dłuższą "przyjaźnią" ze Związkiem Radzieckim. Tam nawet odpowiednik przetrąconego Mazowieckiego nie pojawił się na horyzoncie. Mieli tylko swojego Kwaśniewskiego, czyli Kuczmę. Okazało się jednak, że Białoruś bis nie za bardzo przypadła do gustu Ukraińcom (i oligarchom), jak zobaczyli świat. Pomarańczowa rewolucja musiała zatem nadejść i nadeszła. Główne sznurki Wielkiego Brata musiały zostać zerwane, jednakże Bolka "droga do wolności" w Polsce uspokajała: będą nowe. Pozostał problem z Kuczmą. Tu z pomocą przyszedł Kwaśniewski, który swoim i innych kacyków przykładem przekonał genseka i jego bandę, że Nowy nie podskoczy, bo haki, do których można podwiązać sznurki, już są. Jeśli będzie próbował się wyrwać, to pomoże rodzina: matka kompromitacja, ojciec przekręt, ciotka infekcja, wujowie wylew i wypadek komunikacyjny ewentualnie seryjny samobójca. Nie będzie zatem żadnych rozliczeń przekrętów, mordów i zdrady. W dodatku listy najbogatszych z "Wprost" pokazane przez Kwaśniewskiego oraz kolorowe pisma z jego kompanami w roli celebrytów przekonywały, że jako biznesmenom oraz autorytetom w dziedzinie nauki, kultury, moralności i etyki będzie im jeszcze lepiej niż do tej pory. No i jak tu odmówić. Dzięki tej jakże skutecznej mediacji Kwaśniewski został bohaterem walki z pozostałościami komunizmu i jako taki wszedł na europejskie salony ze swoją Bezą i został gwiazdą największą w polskich mediach.
Dobrze szło, dopóki nie pojawiła się Julia. Dryfowanie Ukrainy pomiędzy Rosją a Unią niepokoiło nie tylko ją, więc dostała mandat na zbliżenie z Europą. Słaby mandat, bo ci, którzy korzystali z dryfu byli mocni, ale jednak. Trzeba więc było coś z tym zrobić. Metoda dziel i rządź tym razem nie przyniosła sukcesu. Wykastrowanego Juszczenkę po starciu z Julią nie dało się już reanimować, a haki wkręcone w Julię nie trzymały. Znalazł się jednak i na nią sposób. W czasie największych mrozów Putin odciął Ukrainę od gazu. Pani Premier nie miała wyjścia, musiała przystać na każdy dyktat, by zapobiec katastrofie. Putin przyjął ją na Kremlu i zadbał, by warunki wznowienia dostaw dla Ukrainy były skrajnie niekorzystne, jednocześnie jego służby montowały materiał kompromitujący do wykorzystania przez Janukowicza, kryminalistę, którego od dłuższego czasu legendowano w ukraińskich mediach na męża opatrznościowego. Metody przećwiczone z Kwaśniewskim i Komorowskim w Polsce oraz Ivanishvili w Gruzji i tym razem sprawdziły się.
Prezydent o mentalności żula spod budki z piwem szklił jednak nie tak przekonująco jak magister Kwaśniewski i Komorowski w Polsce i Ukraińcy zorientowali się, że wystawia ich do wiatru. Gdy zaczęło mu spadać w sondażach, Kreml postanowił przyspieszyć: umowa Putina zawarta ze swoim zarządcą na Ukrainę zamykała drogę do Europy. Pomimo uruchomienia potężnej machiny dezinformacji nie udało się jednak frakcji rosyjskiej sensu tego wydarzenia zniekształcić ani pomniejszyć znaczenia. Ukraińcy zrozumieli, że mogą już nie wyjść z posowieckiego bagna.
Na Majdanie zdumiewa nie tylko determinacja Ukraińców, ale i ich odporność na dezinformację i kolejne zagrywki ludzi Kremla. Oni wiedzą, że również liderzy opozycji zdradzą skuszeni dopuszczeniem do władzy i politycznym kapitałem "sukcesu porozumienia", dlatego żaden okrągły stół ani odwlekanie w czasie dymisji Janukowycza nie wchodzą w grę. Nie mają też kompleksów. Pułapka Sikorskiego przygotowana prawdopodobnie w gabinecie Komorowskiego przy wsparciu Merkel nie zadziałała. Zdemaskowała za to jej autorów jako ludzi Kremla. Symptomatyczne było wycofanie się z tej maskarady francuskiego ministra przed żyrowaniem "porozumienia" Janukowycza z liderami "opozycji". W pułapkę wpadli tylko ci ostatni, mimo że wcześniej kilkakrotnie opierali się podobnym propozycjom składanym bez asysty ministrów unijnych. Co ciekawe, podpisu pod "porozumieniem" nie złożył również wysłannik Putina. No cóż, on brał pod uwagę możliwość, że Majdan tego nie przyjmie. Nie pierwszy to raz dyplomacja rosyjska wpuszcza swoje kukły w maliny, gdy widzi, że zużyły się.
Polakom pozostaje przeprosić za ministra Sikorskiego, który nie tylko wpisał się w strategię Kremla, ale jeszcze posłużył się groźbą: "Jeśli nie poprzecie tego (porozumienia) będziecie mieli stan wojenny, wojsko. Wszyscy będziecie martwi!". Uczyniła to wczoraj w naszym imieniu pani ambasador Wolnej Polski w III RP, Ewa Stankiewicz:
Przepraszamy Majdan za min. Sikorskiego!
Polacy również mają problem z władzą uległą wobec Moskwy.
KIJÓW, WARSZAWA – WSPÓLNA SPRAWA
=====
Просимо вибачення у Майдану за Сікорського!
Ми теж маємо проблеми з людьми які є покірними Москві.
- Zaloguj się aby dodawać komentarze
- 928 widoków